Brązowe medale RWC dla RPA30.10.2015
TweetRepublika Południowej Afryki zdobyła brązowy medal Pucharu Świata 2015, pokonując w małym finale Argentynę 24:13 (16:0). Springboks byli stroną lepiej zorganizowaną, grającą bardziej przemyślane i poukładane rugby. Mocno osłabione brakiem kluczowych zawodników ataku Pumy próbowały walczyć, ale stać je było na honorową "piątkę" zdobytą w doliczonym czasie gry. Pechowcem okazał się Bryan Habana, który mimo czterech prób nie zdołał pobić rekordu Jonah Lomu w liczbie zdobytych przyłożeń podczas RWC i teraz będzie dzielić miejsce w annałach historii ze słynnym Nowozelandczykiem.
Przed meczem wiele osób podkreślało, że mecz o trzecie miejsce jest w rzeczywistości pojedynkiem dwóch ekip "złamanych" w półfinale. Brązowy medal pocieszenia zdobędzie ten, który szybciej podniesie się po porażce. Z tego punktu widzenia w nieco gorszej sytuacji byli Springboks, którzy odpadli z walki o mistrzostwo, ulegając All Blacks zaledwie dwoma punktami. Argentyńczycy z Australią podjęli walkę, ale ani na chwilę nie doprowadzili do sytuacji zagrożenia wyniku. Jednocześnie jednak ekipa z Południowej Ameryki straciła kilku kluczowych graczy w ataku, jak Juan Imhoff, czy Marcelo Bosh, mimo to zapowiadała włożenie całego serca w walkę.
Pierwsze minuty pokazały wyraźną przewagę dwukrotnych mistrzów świata. Springboks doskonale grali nogą i trzymali rywali pod ciągłą presją zarówno będąc w obronie, jak i atakując. Kibice musieli czekać zaledwie pięć minut, by zobaczyć klasyczny atak, po którym skupiona obrona Argentyny nie zdążyła rozciągnąć defensywy, by zatrzymać JP Pietersena, który przyłożył tuż przy chorągiewce.
Handre Pollard pewnie podwyższył, a potem jeszcze trzykrotnie ukarał Pumy za ich błędy w przegrupowaniach, wykorzystując rzuty karne. Łącznik ataku zachował stuprocentową skuteczność i wyprowadził swój zespół na zasłużone prowadzenie 16:0. Zasłużone, ponieważ Argentyńczycy w pierwszej części gry nie mieli pomysłu na grę. Próby przedarcia się przez zielony mur obrony były jak walenie głową w ścianę. Ten brak umiejętności odwrócenia gry Biało-błękitni próbowali nadrabiać fantazją. Fantastycznie prezentował się Santiago Cordero, który tańczył między rywalami i popisał się fenomenalnym podaniem na kontakcie.
To była gra w latynoskim stylu. Argentyńscy rugbiści wskakiwali na falę emocji i atakowali, by za chwilę stracić głowę (czytaj, stracić piłkę) i cofnąć się o kilkadziesiąt metrów. Springboks wrećz przeciwnie, działali jak perfekcyjnie naoliwiona maszyna, w której zawodziła tylko jedna śrubka. Bryan Habana dwoił się i troił żeby zdobyć przyłożenie, które ustanowiłoby nowy rekord przyłożeń zdobytych przez jednego zawodnika w meczach Pucharu Świata. Okazji miał aż cztery, ale dwa razy piłka wypadła mu do przodu, raz nie zdołał dogonić piłki po własnym kopie, a raz ubiegł go obrońca, który pierwszy przyklepał "jajo".