Dawid Plichta: Blikkies to znakomity fachowiec25.03.2017
TweetDawid Plichta: Blikkies to znakomity fachowiec. Musimy wykorzystać jego wiedzę i doswiadczenie
Autor: Kuba Borowicz, Prosto Z Boku - 24 marca 2017
Dawid Plichta. Młody chłopak, który mając na swoim koncie zaledwie kilka gier w reprezentacji Polski jest już drugim kapitanem w drużynie. W rozmowie przeanalizowaliśmy spotkania z Portugalią i Mołdawią, spojrzeliśmy również w przyszłość. Pogadaliśmy o selekcjonerze kadry i jego zagrywkach psychologicznych. Było o podziałach w polskim rugby i derbowych spotkaniach, podczas których z pewnością poleję się krew. O byciu „wszą” na boisku i liderowaniu w zespole. O kontaktach z Blikkiesem i wyborze kapitana reprezentacji. Duża lektura z chłopakiem, który jest absolutnie sfokusowany na rugby, ale trzeźwo patrzy na otaczające go środowisko. Zapraszam!
Minęło już kilka dni od spotkania z Mołdawią. Jak wrażenia?
Dawid Plichta: Na pewno pozytywne. Dla nas Mołdawia jest dobrym rywalem. Nie są zbyt szybcy, ale mają silny młyn. Co chwilę mocne wejście, jedno po drugim, a nam taka gra pasuje. Nasi chłopacy z młyna zrobili dobrą robotę i potrafili im się przeciwstawić. Mołdawianie dużo się nie przemieszczali, a co chwilę uderzani prosto w nas. Nie byli dużo silniejsi i nie potrafili przebić się przez naszą obronę. To było na plus.
A na minus?
DP: Gdy już mieliśmy piłkę, to nie zawsze wyglądało to tak, jak miało wyglądać. Nasza koncepcja często była inna względem tego, co obserwowaliśmy później na boisku. Zagrywki, które trenowaliśmy w ofensywie, nam nie wychodziły. Tu widzę swoje błędy, bo nie jestem w pełni zadowolony z tego, w jaki sposób rozgrywałem piłkę. Myślę jednak, że to jesteśmy w stanie dopracować i w kolejnych spotkaniach będzie to wyglądało już lepiej.
Grzegorz Kacała powiedział mi przed tym meczem, że waszym celem powinno być omijanie tego silnego młyna reprezentacji Mołdawii. Udało się to zrobić?
DP: Myślę, że tak. Nie zawsze oczywiście, ale w ofensywie wiedzieliśmy co robić, by go unikać. Gubiliśmy obronę, ale nie na takim poziomie, na jakim bym chciał. Każdy widział, że jesteśmy w tym spotkaniu lepsi i dominujemy, ale wynik 15:3 na pewno nie do końca to oddaje. Dwa przyłożenia w takim spotkaniu to w moim odczuciu zdecydowanie za mało. Powinno ich być przynajmniej pięć.
Poradziliście sobie z młynem cięższym i silniejszym w spotkaniu z Mołdawią, ale już w lżejszym i słabszym w konfrontacji z Portugalią nie. Przynajmniej wynik pokazuje, że tak właśnie było.
DP: Portugalczycy nie byli mocniejsi w młynie od nas, ale byli znakomicie przygotowani na to, co my zrobimy i jak my radzimy sobie w tym elemencie gry. Z Portugalią zawiodło jednak co innego. My nie byliśmy gotowi na tak szybką ich grę. Na to, że oni tak szeroko staną i praktycznie na całej szerokości boiska będą groźni. To nas zaskoczyło. Oni bardzo szybko zdobyli trzy przyłożenia. Potem mecz był już wyrównany. Zaadaptowaliśmy się do tego, co oni sobą prezentują i wiedzieliśmy, jak im się przeciwstawić. Rozstawiliśmy się już lepiej i mecz był w miarę wyrównany. Fakt, zgubili nas kilka razy, ale to brakowało już ze zmęczenia.
Marek Płonka powiedział mi kilka dni po spotkaniu z Portugalią, że wasza optymalna dyspozycja szykowana jest na mecz z Mołdawią. Tak było? Pytam z perspektywy czasu.
DP: Pierwsza kwestia – przed Portugalią nie rozegraliśmy żadnego sparingu. Teraz mieliśmy już za sobą mecz właśnie z Portugalią, kilka treningów na boisku i gry kontrolne w klubach. To dużo pomaga. Z samego siedzenia na siłowni i biegania odcinków, dłuższych i krótszych, nie zrobi się wytrzymałości, która pomoże na boisku. Potrzebna jest piłka, boisko i kilka gierek, które pomogą poczuć głód rugby. Do tego Portugalczycy byli w momencie starcia z nami w połowie sezonu. Mołdawia natomiast jest na podobnym etapie, co my teraz. Nie grali za dużo, nie byli wytrenowani. Moim zdaniem przerwy, które były podczas tego spotkania, jak kontuzja jednego z naszych zawodników, pomagała Mołdawianom. Oni byli bardziej zmęczeni od nas i to im tlen był bardziej potrzebny.
Czy porażka Mołdawii z Portugalią kilka dni przed konfrontacją z wami miała wpływ na ich psychikę?
DP: Całkiem możliwe. Dziennikarze przypominali, że Mołdawianie przegrali czwarty mecz z rzędu i nazywali to ich czarną serią. To zawsze jest w podświadomości, że twojej drużynie nie idzie. Widać, że w Mołdawii zaczyna się kryzys w rugby, najlepsi ich zawodnicy nie przyjeżdżają na zgrupowania. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, jakim oni składem wyjdą na kolejne spotkanie. My mieliśmy akurat informacje od Aleksandra Nowickiego, który gra z jednym z braci Cobilas, że oni na zgrupowanie na pewno nie przyjadą. Dowiedzieliśmy się również, że ich najlepsi zawodnicy nie przyjadą na mecz z nami.
Mówisz o problemach Mołdawian z przyjazdem ich czołowych zawodników na mecze reprezentacji, ale u nas też od dłuższego czasu nie wygląda to różowo.
DP: Niestety tak jest. Czołowi zawodnicy naszej kadry grający za granicą to niezbędne ogniwa w swoich klubach. Często zdarza się tak, że w terminie meczu kadrowego ich kluby mają bardzo ważne spotkania i nie są oni w stanie przyjechać, by nas wesprzeć. Nikt tego jednak nie potępia. Oni wybrali inna drogę w życiu, postawili na rugby w innym kraju. Kluby zapewniają im mieszkanie, pracę, wyżywienie i wypłacają pensję. Kiedy nie są dostępni na najważniejszy mecz, to robi się konflikt interesów i kluby nie chcą puszczać chłopaków lub dają im niepisane ultimatum.
Niedługo minie rok, od kiedy Blikkies Groenewald jest selekcjonerem reprezentacji Polski. Czy już teraz dostrzegasz progres? To idzie w dobrą stronę?
DP: Na pewno to zmierza we właściwym kierunku. Ja Blikkiesa znam dobrze, bo nawet w reprezentacji siedmioosobowej jestem od początku jego rządów. To, w jaki sposób on nam tłumaczy i wykłada rugby, jest na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Blikkies jest profesjonalistą. Powiedzmy sobie jednak szczerze: nie jesteśmy w stanie zrobić oszałamiającego skoku jakościowego z tak małą liczbą zgrupowań. Z drugiej strony, nie jesteśmy przygotowani na więcej obozów. Ja jestem studentem i już teraz mam problem, żeby to wszystko ogarnąć i stawić się na każdym zgrupowaniu. Blikkies zatem nie jest przez nas w 100% „wykorzystany”. Mamy super specjalistę z Południowej Afryki, a tylko w jakimś stopniu czerpiemy z jego doświadczenia i potencjału. Trener przekazuje nam tyle wiedzy, tyle niuansów i detali, że trudno jest to wszystko ogarnąć. Rozumiem młodych zawodników, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają na zgrupowanie i nie wiedzą, o czym trener do nich mówi. Bardzo trudno jest pojąć wszystko w cztery dni. Zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie wymagano od nas rzeczy, których teraz się uczymy i o których teraz dyskutujemy.
Ile powinno trwać zgrupowanie. Trzy tygodnie?
DP: Coś takiego. Tak długo na obozie siedzą reprezentacje, które chcą coś osiągnąć lub aspirują do tego, by grać już w naprawdę duże rugby. Nasze realia jednak na to nie pozwalają, gdyż nie jesteśmy zawodowcami.
Blikkies jest profesjonalista – to twoje zdanie. Co o tym świadczy? Dba o detale?
DP: Oczywiście. Nigdy nikt nie tłumaczył nam takich z pozoru drobnostek, jakie objaśnia nam Blikkies. Siedzimy czasami na odprawie i poruszamy kwestie, na które nigdy wcześniej nie zwróciliśmy uwagi. Nigdy nie pracowałem z tak profesjonalnie przygotowanym do swojej pracy trenerem.
To, że Blikkies jest obcokrajowcem, pomaga kadrze? Chodzi mi o to, że ma inne spojrzenie na to wszystko, bo widział już w życiu ten sport na trochę wyższym poziomie.
DP: Zdecydowanie. Ma inne spojrzenie i inaczej patrzy na problemy polskiego rugby. Nie zawsze wynik na spotkanie reprezentacji zależy tylko od zawodników – to jego zdanie. Czasami również wpływ na to ma organizacja wokół kadry, a on stara się tym ludziom pomóc, by to usprawnić. Do tego jest psychologiem. Potrafi budować napięcie w drużynie i chęć zwyciężania. Potrafi znakomicie to robić. Wie, kiedy zacząć rozmawiać już o meczu przed jego rozpoczęciem. Wie, kiedy zacząć motywować. Wpaja nam, że jesteśmy dobrymi zawodnikami. Potrafi nawiązywać do byłych meczów. Buduje w nas polskość. W wyjątkowy sposób podchodzi do tego, że jesteśmy reprezentantami. To dla niego bardzo ważne. „Reprezentujesz swój kraj” – powtarza jak mantrę.
On buduje w was polskość, ale nie jest Polakiem. To dziwne, bo mógłby mieć do tego spory dystans. Przyjęło się mówić, że selekcjoner, którego z danym krajem łączą więzy krwi, jest bardziej oddany swojej pracy.
DP: On pracował w reprezentacji RPA i wie, jakim zaszczytem dla każdego zawodnika jest granie dla swojego kraju. Jego zdaniem to absolutnie wyjątkowa sprawa. Marek Płonka też motywował nas patriotycznie. Powtarzał, że kadra to rzecz święta. Robił to jednak inaczej. Sposób, w jaki podchodzi do tego Blikkies, trafia lepiej do mnie. To moje indywidualne odczucie. Robi to bardziej psychologicznie. Jako drugi kapitan reprezentacji często rozmawiam z nim jeden na jeden. Siadamy i dyskutujemy. Widzę, że on bardzo często próbuje mnie rozgryźć psychologicznie. Zwracam uwagę na to, co on mówi i w jaki sposób to robi.
Dobra, miałeś spotkanie z Blikkiesem w cztery oczy przed spotkaniem z Mołdawią?
DP: Tak.
I co ci mówił?
DP: Nie dyskutowaliśmy wtedy o samym spotkaniu i naszej grze, ale bardziej o moich problemach na uczelni. Powiedziałem, że nie wiem, czy będę mógł być na wszystkich dniach zgrupowania, bo koliduje to z moją szkołą, której nie mogę zawalić. Powiedział, że mam dać mu znać, kiedy może mnie nie być. Pamiętam też nasze spotkanie przed ostatnim turniejem GPS, który odbył się w Gdyni. Po zawodach w Moskwie, kiedy to byłem w bardzo dobrej formie, później moja dyspozycja była już dużo gorsza. Rozmawiał ze mną i pytał, co ma na to wpływ. Zaznaczył, że dostrzega we mnie ogromny potencjał, ale zastanawia go, co się zmieniło, że nie jestem już tak dobry jak dawniej. Ja nie znałem odpowiedzi na te pytania, ale on mi to wszystko wytłumaczył. Objaśnił krok po kroku i zasugerował, co muszę teraz zrobić, by do optymalnej formy wrócić. Cały czas mnie jednak motywował i podtrzymywał na duchu. Z jednej strony, to tylko zwykła rozmowa. Z drugiej jednak, bardzo wiele mi to dało. Selekcjoner podszedł do mnie i pochylił się nad moim problemem.
Z każdym rozmawia indywidualnie czy tylko ciebie sobie upatrzył?
DP: Jeżeli chodzi o drużynę siedmioosobową, to rozmawiał z każdym. W „15” za każdym razem rozmawia z zawodnikami, którzy nie załapią się do pierwszego składu. Stara im się wytłumaczyć swój wybór, zmotywować ich. Do tego z każdej formacji wybiera kluczowego rugbistę i z nim rozmawia. Nie ma tyle czasu, by z każdym indywidualnie pogadać.
Co się mówi zawodnikowi, który nie łapie się do wyjściowego składu?
DP: Szczerze mówiąc nie wiem, bo nie byłem nigdy w takiej sytuacji. Mój brat tak miał i Blikkies też wziął go na rozmowę. Raczej to nie było nic odkrywczego. Ma nad sobą pracować, jest potrzebnym zawodnikiem, a jego szansa na pewno przyjdzie. Inaczej pewnie wygląda to w przypadku mojego brata, który jest młody, a inaczej rozmowa wygląda z rugbistą starszym, który jest już w kadrze długo i wielokrotnie w niej grał. Nie wiem, prawdę powiedziawszy nie mam pojęcia. Może w ogóle z nimi nie rozmawia? Trudno jest mi powiedzieć. Ja nie podchodzę i nie rozmawiam z takimi zawodnikami, bo to tak jakby nie jest do końca moja sprawa. Blikkiesa również o to nie podpytuje, bo to są jego decyzje.
Czy w reprezentacji grają najlepsi zawodnicy w Polsce? Czy trener kogoś faworyzuje?
DP: Na pewno nie wszyscy zawodnicy chcą przyjeżdżać na zgrupowania. Wynika to z różnych względów. Czasami chodzi o problemy zdrowotne, czasami o pracę, której nie można poprzekładać, a czasami pewnie też od chęci. Trudno na to pytanie odpowiedzieć, bo Blikkiesa nie ma na miejscu. Nie ogląda wszystkich naszych spotkań w lidze.
Ale przyjeżdżają czy tylko mają przyjeżdżać?
DP: Przyjeżdżają, bo to są trenerzy klubowi, więc oni cały czas mają z nami styczność. To nie jest tak, że Blikkies tego nie widzi i nie wie, co się działo na ligowych boiskach w danej kolejce. Ma grupę swoich ludzi, którzy cały czas go o tym informują. Oni pomagają mu wybrać najlepszych w Polsce rugbistów i ich powoływać do reprezentacji. Moim zdaniem mało jest jednak zawodników w Polsce, spośród których wybiera się skład na kadrę. Bardzo często wszystko kręci się wokół tych samych nazwisk.
Mecze są nagrywane?
DP: Tak, praktycznie wszystko jest później na wideo.
Ale nagrywa to klub, żeby mieć mecz później dla swoich kibiców czy ktoś z zewnątrz i ten materiał jest później do dyspozycji selekcjonera i jego sztabu i za jego nagranie odpowiada specjalna osoba?
DP: Czasami nagrywa to ktoś z klubu, a czasami człowiek, który tym właśnie się zajmuje. Sprawuje funkcję analityka w naszej reprezentacji.
Kiedy dowiedzieliście się o terminie zgrupowania przed meczem z Mołdawią?
DP: Dwa tygodnie przed zgrupowaniem.
Czyli wracając z Portugalii nie wiedziałeś jeszcze, jak to będzie wyglądało.
DP: Nie. Wiedziałem natomiast, że zgrupowanie odbędzie się w OSS-ie i że wylot do Mołdawii będzie w czwartek albo w piątek, bo mecz odbędzie się w sobotę.
Słyszałem, że na początku był pomysł, żeby zgrupowanie miało charakter dochodzeniowy. Zastanawiam się, jak reprezentacja Polski może mieć obóz dochodzeniowy. Jak i gdzie przede wszystkim.
DP: Były takie rozmowy, bo doszliśmy do wniosku, że nie jesteśmy w optymalnej formie po meczu z Portugalią. Pojawiła się opcja, żebyśmy w dwa weekendy z rzędu spotkali się i zagrali pomiędzy sobą. Celem tego było złapanie wytrzymałości meczowej i „poobijanie” się nawzajem. To był jednak tylko taki pomysł na szybko. Potem pojawiła się informacja, że każdy klub rozegra sparing przed Mołdawią, co okazało się być pomocne w tej kwestii.
Jak się czujesz, jako drugi kapitan reprezentacji Polski?
DP: Od kiedy zacząłem grać w rugby, to zawsze w swojej drużynie byłem albo kapitanem, albo wice kapitanem. Przyzwyczaiłem się w tym czasie do tego, że sprawuję tę funkcję. Widzę, że zawodnicy w reprezentacji Polski mnie szanują. Za to, że wychodzę na boisko i robię swoją robotę.
Czyli typem krzykacza nie jesteś.
DP: Kiedy trzeba krzyknąć, to krzyknę, nie mam z tym problemu. Uważam się jednak za kapitana, który potrafi zmotywować zawodników w inny sposób. Ja przykładam się do swoich obowiązków, robię wszystko na 100% i to w tej sytuacji ma chyba decydujące znaczenie. Nie uważam, że krzyk i obrażanie siebie wzajemnie to są dobre metody.
W jaki sposób wybiera się kapitana reprezentacji Polski?
DP: A to jest akurat ciekawa historia. Gdy wybieraliśmy kapitana do drużyny „7”, to trener przed jednym z meczów kazał napisać nam na kartce dwa nazwiska zawodników, z którymi najchętniej zamieszkałby w pokoju na zgrupowaniu. Wszyscy napisali, daliśmy mu nasze typy i po chwili okazało się, że to ja zostałem kapitanem reprezentacji. Widzisz, to taka dziwna zagrywka ze strony trenera. Nikt nie podejrzewał, że pisząc nazwiska na kartce wybiera kapitana.
A w „15” jak to wyglądało?
DP: Też coś w ten deseń. Wtedy już coś podejrzewałem. To było przed meczem z Ukrainą. Wtedy dowiedziałem się, że zostaję drugim kapitanem. Pierwszym został Kamil Bobryk. To było jeszcze w momencie, gdy trener nas nie znał. Nie wiedział, kto jaki jest i kto może być liderem zespołu. Teraz już to wie i pod nieobecność Kamila pierwszym kapitanem został Piotr Zeszutek. Myślę, że to był bardzo dobry wybór.
Naturalną koleją rzeczy w takiej sytuacji jest, że pod nieobecność pierwszego kapitana, jego zastępca pełni tę funkcję. Tu Blikkies postawił na Zeszutka.
DP: Blikkies stwierdził, że w takim spotkaniu lepiej będzie, jeśli to Piotrek zostanie kapitanem.
I trzeba mu przyznać, że się nie mylił. Zeszutek został MVP tego spotkania.
DP: Dokładnie. Trener chyba po prostu czuł, że Piotrek w tym meczu potrzebuje poczuć się liderem zespołu. U nas to nie jest tak, że pierwszym kapitanem jest dany zawodnik i tylko on odpowiada za całą drużynę. Ja, jako drugi kapitan, też uczestniczę w rozmowach z Blikkiesem. Moja rola w dalszym ciągu jest spora. Moim zdaniem ja, jako młody zawodnik, jestem przygotowywany do tego, żeby kiedyś pełnić rolę przywódcy. Może trener chce, żebym podpatrywał starszych zawodników, uczył się od nich, by kiedyś być pierwszym kapitanem? Nie wiem, tak się zastanawiam. Nie uważam, że wybór trenera był zły. Uważam, że podjął dobrą decyzję.
Nie obawiasz się tego, że w kolejnym spotkaniu inny zawodnik będzie potrzebował opaski kapitańskiej, a ty w dalszym ciągu będziesz drugim kapitanem? W kolejnym meczu znowu kto inny i tak dalej i tak dalej.
DP: Nie, nie mam czegoś takiego. Znam swoją wartość i wiem, co mogę dać drużynie. Nie będąc kapitanem i tak będę podchodził do każdego spotkania tak samo, moja rola w zespole będzie podobna. Tak samo zmotywuję się i będę walczył od pierwszego gwizdka na maksa. Kwestia opaski nie będzie miała na to żadnego wpływu.
Nie masz czasami myśli, że zbyt autorytetu masz wśród chłopaków z kadry, by być ich kapitanem?
DP: Miałem tak na początku. Przyjeżdżałem na zgrupowania reprezentacji Polski jeszcze jako zawodnik Orkana Sochaczew. Pamiętam, że wiele osób zastanawiało się, co to jest w ogóle za chłopak. Skąd Płonka go wziął. Autorytet jednak buduje się tylko demonstrując swoje umiejętności. Nie ma innej drogi. Pierwszym moim spotkaniem w kadrze była potyczka ze Szwecją, drugą już mecz z Ukrainą. W pierwszej połowie nie mieliśmy zbyt dużo piłki, ale gdy wszedłem na boisko po przerwie, to już się to zmieniło. Zagrałem bardzo dobrą partię. Wtedy zawodnicy z zagranicy i starsi koledzy zobaczyli, że mogę się tej drużynie przydać. Że robię swoje i daje drużynie impuls. Zawsze tak jest, w każdej drużynie, że starsi zawodnicy się dobrze znają i nie zauważają młodych, którzy do zespołu dopiero wchodzą. Trzeba się czymś wyróżnić, zaakcentować swoją obecność.
Czyli teraz już tego problemu nie masz?
DP: Wydaję mi się, że nie. Znam wszystkich zawodników w kadrze, rozmawiam z nimi i nie czuję z ich strony braku autorytetu.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że środowisko rugby w Polsce jest podzielone. Czy to, że w ten weekend rusza liga, nie popsuje trochę atmosfery w kadrze? Wróciliście z Mołdawii w dobrych nastrojach, a tu zaraz Lechia – Arka, gdzie przyjemnej atmosfery na pewno nie będzie.
DP: Nie wiem, trudno jest mi się do tego odnieść, bo nie mieszkam w Trójmieście i nie czuję tego. Ja na boisku jestem „wszą”. Niejednokrotnie złapię mojego kolegę z kadry na boisku i zrobię coś, co nie jest do końca w porządku. Zagram nieczysto, bez pardonu. Po meczu jednak zbijam z nim piątkę i mogę napić się piwa. Wychodzę jednak z założenia, że przebywamy ze sobą zbyt dużo czasu, żeby mieć do siebie zawiść. Wiem doskonale, kto z kim ma nie po drodze, ale najważniejsze, żebyśmy w reprezentacji mieli wspólny cel, którym jest dobro drużyny narodowej.
A czy uważasz, że zestawiając skład na taki mecz z Mołdawią Blikkies bierze pod uwagę te klubowe sympatie? Że może lepiej jest postawić obok siebie na zawodników, którzy prywatnie są kumplami?
DP: Myślę, że nie patrzy na to.
A stawia sobie za cel, by te relacje naprawić? Przez dobór kapitanów lub członków rady drużyny. Sam powiedziałeś, że jest znakomitym psychologiem.
DP: Moim zdaniem on wie, jak te relacje naprawić i jak sterować poszczególnymi ludźmi, by ten kolektyw współgrał ze sobą. Robi to intuicyjnie, ale na pewno kieruje się wtedy konkretną logiką. Z pewnością nie robi niczego przypadkiem.
Czy kapitanowie drużyny dostają od niego obowiązki, żeby takie mini-konflikty rozstrzygać? Na zasadzie: Dawid, idź, pogadaj z nimi.
DP: Nigdy czegoś takiego mi nie powiedział. On raczej informuje nas, co mamy zrobić, ale nie na zasadzie „wymyślcie coś”, tylko od razu podsuwa konkretne rozwiązania. Na zasadzie: zróbcie to i tamto. Nie narzuca nam jednak, co mamy zrobić, żeby jeden zawodnik z drugim ze sobą pogadali i podali sobie ręce. On w to nie ingeruje w ten sposób. Ma te swoje zagrywki, które mają w tym pomóc. Dużo rozmawiamy na forum. Często odpowiada o kimś i analizuje jego przypadek. Wszystko dzieje się przy tej osobie. Potem przywołuje sytuacje drugiego zawodnika, na koniec spina to klamrą i wyciąga jakiś wniosek. W ten sposób do nas dociera. Do tego stara się wprowadzić kulturę drużyny. Cały czas powtarza: team culture, team culture, there is very important. Każdy dzięki temu wie, jak ma się zachować i co jest od niego wymagane. Przez to nawet ten brak sympatii, o którym przed chwilą wspomniałeś, nie jest widoczny. Każdy wie po co jest na zgrupowaniu i co należy do jego obowiązków.
Gdyby Blikkies wpadł na pomysł, żeby was przydzielić według własnego uznania, to chyba nikt z was nie skakałby z tego powodu pod sufit.
DP: On wie, że tak się nie robi. To zagrywki, które można praktykować w drużynach juniorskich. Na tę chwilę uważam, że to są rzeczy niepotrzebne tej reprezentacji.
Co teraz czeka reprezentację Polski?
DP: Do końca tego tygodnia ma być wystawiona lista powołanych zawodników na najbliższy mecz z reprezentacją Holandii, który odbędzie się 8 kwietnia. Spotkanie te jest w sobotę, a we wtorek wieczorem mamy stawić się na zgrupowaniu. Za kilka dni będzie już ustalony szczegółowy terminarz przed meczem z Holandią.