ERCC: Saraceni znowu najlepsi w Europie15.05.2017
TweetEkipa Saracens, triumfator European Rugby Champions Cup, obroniła tytuł po zwycięstwie 25:17 nad ASM Clermont na Murrayfield w Edynburgu. Mistrzowie Anglii dołączyli do grona drużyn, które wygrywały najważniejsze europejskie trofeum rok po roku, Clermont pozostało natomiast najbardziej niespełnionym zespołem ostatnich lat. Na pożegnanie z europejskimi pucharami w barwach Sarries Chris Ashton zdobył 37 przyłożenie w Pucharze Europy i został samodzielnym liderem klasyfikacji wszechczasów
W bieżącej edycji Pucharu Mistrzów Saraceni nie stracili przyłożenia w pierwszej połowie, z kolei w pierwszych 40 minut Les Jaunards przeprowadzili aż 16 pięciopunktowych akcji. Obrońcy tytułu robili więc wszystko, aby trzymać przeciwników jak najdalej od własnego pola punktowego i do 25. minuty realizowali takie założenie perfekcyjnie. Wspomniana „piątka” Ashtona, przenoszącego się po sezonie do Tulonu, była dowodem na dominację i pełną kontrolę nad boiskowym wydarzeniami: w 13. minucie cała ofensywa nominalnych gości zagrała wzorowo, ale geniuszem błysnął Alex Goode, który wybornym odkopnięciem otworzył Ashtonowi drogę do rekordowego przyłożenia. Były reprezentant Anglii parł po nie dosłownie of początku meczu, bo już w 1. minucie groźnie atakował, ale znakomicie w obronie interweniował Nick Abendanon.
Gracze Marka McCalla podwyższyli w minucie 22.: znów we wszystko zamieszany był Goode, ale do protokołu wpisał się George Kruis. Z łatwej pozycji podwyższył Owen Farrell, dla którego był to… pierwszy celny kop w spotkaniu – wcześniej przestrzelił pierwszą próbę podwyższenie, nie dokopał również z karnego spod linii środkowej (choć szerokość się zgadzała).
Żółto-niebiescy musieli wreszcie dojść do głosu i tak też się stało. Brad Barritt popełnił błąd w stosunkowo mało istotnym przegrupowaniu w okolicach środka boiska, a Camille Lopez wykopał z karnego piłkę na 7. metr od pola punktowego angielskiego teamu. Trzeba jednak powiedzieć, że Barritt miał udział przy przyłożeniu Kruisa i rozegrał generalnie bardzo dobre zawody, harując jak wół przede wszystkim w ruckach. Les Jaunards trochę na raty, ale przełamali we wspomnianej akcji (27. minuta) obronę przeciwników, a Remi Lamerat zachował się jak rasowy trzecioliniowiec. Do końca pierwszej połowy gra mocno się wyrównała i przeniosła w strefy neutralne, punkty z karnego dorzucił Farrell, a większe emocje – dodajmy: niezdrowe – wzbudziła jeszcze tylko przepychanka między Michaelem Rhodesem i Raphaelem Chaumem wspomaganymi przez kilku kolegów.
Nic korzystnego dla Clermont nie wyszło z przejęcia piłki przez Sebastiena Vaahamahinę na początku drugiej odsłony, bo całą akcję skończyła nieudana i chyba trochę niepotrzebna próba dropa w wykonaniu Lopeza. W odpowiedzi kilkunastofazową akcję przeprowadzili Saraceni i choć jedyne, co z niej uzyskali, to kolejne trzy punkty po karnym Farrella, osiągnęli pożądaną przewagę ośmiu oczek (15:7 w 51. minucie). Gracze Francka Azemy odpowiedzieli natychmiastowo: piłkę z powietrza wyłapał Scott Spedding i w swoim stylu ruszył do przodu, został powstrzymany, ale Morgan Parra i Lopez rozegrali przez Fritza Lee i Pecelego Yato, ten ostatni ściągnął dwóch obrońców i podał Abendanonowi, który dopełnił formalności. Wspaniała akcja! Parra dołożył dwa punkty z podstawki i na niespełna pół godziny do końca rugbiści z Owernii tracili tylko jedno oczko.
Na swoje nieszczęście francuski team zamiast przytrzymać przynajmniej przez moment tak korzystny rezultat, od razu w łatwy sposób sprokurował (a konkretnie rozkojarzony Lee nie łapiąc stosunkowo łatwej piłki) młyn zwarty dla Sarries. Les Jaunards znów musieli się więc bronić i w konsekwencji Farrell ponownie cieszył się z celnego kopu z karnego. Mogło skończyć się jeszcze gorzej, bo zarówno walczący w przegrupowaniu Damien Chouly, jak i nieprzepisowo przecinający podanie na skrzydle Abendanon otarli się o żółtą kartkę, ale spotkali się z wyjątkową wyrozumiałością Nigela Owensa (walijski arbiter potem jeszcze równie pobłażliwie potraktował Lopeza, uznając, że łącznik ataku nie dopuścił się zbicia piłki do przodu z premedytacją). Chwilę później identyczną nieumiejętnością uspokojenia gry po zdobytych punktach wykazali się mistrzowie Anglii, którzy skręcili młyn i Parra znów zniwelował stratę do najmniejszej z możliwych.
Na jakieś 10 minut temperatura boiskowych wydarzeń nieco opadła, chociaż w 67. minucie Billy Vunipola nie po raz pierwszy w tym spotkaniu zdecydował się na solową akcję po wyciągnięciu piłki z młyna, ale został umiejętnie wypchnięty na aut w okolicach chorągiewki przez Parrę. Wiązacz młyna z uznaniem spoglądał potem w stronę znacznie ustępującemu mu warunkami łącznika ataku. Trzy minuty później znacznie słabiej spisał się Spedding, który nie złapał relatywnie łatwej piłki i Saraceni otrzymali młyn dyktowany bardzo bliska pola punktowego przeciwników. Kolejne posiadanie gracze McCalla zamienili na rozstrzygające – jak się zdawało – przyłożenie, które wreszcie mógł zapisać na swoim koncie Alex Goode, z podstawki nie pomylił się też Farrell (25:17).
Clermont miało jeszcze swoją szansę: znów od razu po wznowieniu gry wywalczyli karnego, którego zdecydowali się zamienić na kop, co wobec dogodnej pozycji wydawało się logicznym posunięciem. Teoretycznie były jeszcze czas, by poszukać akcji wartej pięć punktów. Tyle że Lopez nie trafił… Farrell ustalił wynik na 28:17, oczywiście skutecznie egzekwując rzut karny, a oszczędny w kwestii zmian szkoleniowiec Saracens dokonał poczwórnej roszady, by wszyscy wybrani na spotkanie finałowe zawodnicy choć trochę poczuli się częścią tego ogromnego sukcesu.
Londyńczycy stali się czwartą drużyną, która obroniła Puchar Europy: jako pierwsi dokonali tego Leicester Tigers w latach 2001 i 2002, po dekadzie ich wyczyn powtórzył Leinster (2011 i 2012), a następnie nastał czas europejskiej hegemonii RC Toulonnais (2013-2015). Oznacza to, że w ostatnich siedmiu latach klubowymi mistrzami Starego Kontynentu zostawały tylko trzy ekipy.
Na przeciwnym biegunie pozostaje ASM Clermont – najbardziej niespełniona ekipa europejskiego rugby ostatnich lat. To był ich trzeci finał na dystansie pięciu sezonów i trzeci przegrany – w 2013 i 2015 Les Jaunards musieli uznać wyższość Tulonu. Jeśli dodamy do tego dwa półfinały (2012, 2014), ostatnie miejsce w arcywyrównanej grupie (wszystkie zespoły miały po trzy zwycięstwa i trzy porażki) w kampanii 2015–2016 i zaledwie jeden finał Top 14 w omawianym okresie, krajobraz klęski i rozczarowania fanów żółto-niebieskich będzie już pełny. Klubowi z Owernii udało się wygrać jedynie finał ligi francuskiej w 2010 (19:6 z USAP Perpignan), ale żeby nie było zbyt kolorowo – był to wówczas jego czwarty mecz o mistrzostwo z rzędu, a poprzednie trzy były przegrane…
Finał European Rugby Champions Cup 2016-2017, 13.05.2017, Edynburg, Murrayfield
ASM Clermont - Saracens 17:28 (7:12)
Punkty dla Clermont: Morgan Parra 7 (2pd, 1k), Remi Lamerat 5 (P), Nick Abendanon 5 (P)
Punkty dla Saracens: Owen Farrell 13 (2pd, 3k), Chris Ashton 5 (P), George Kruis 5 (P), Alex Goode 5 (P)
ASM Clermont: 1. Raphael Chaume (23’-26’ i od 54’ 17. Etienne Falgoux), 2. Benjamin Kayser (67’ 16. John Ulugia), 3. Davit Zirakashvili (77’ 18. Aaron Jarvis), 4. Arthur Iturria, 5. Sebastien Vahaamahina (46’ 19. Paul Jedrasiak), 6. Damien Chouly (kpt), 7. Peceli Yato (61’ 20. Alexandre Lapandry), 8. Fritz Lee (64’-66’ 7. Peceli Yato), 9. Morgan Parra (75’ 21. Ludovic Radosavljević), 10. Camille Lopez, 11. Nick Abendanon, 12. Remi Lamerat, 13. Aurelien Rougerie (54’ 23. Damien Penaud), 14. David Strettle, 15. Scott Spedding (71’ 22. Pato Fernandez). Trener: Franck Azema.
Saracens: 1. Mako Vunipola (77’ 17. Titi Lamositele), 2. Jamie George (51’ 16. Schalk Brits), 3. Vincent Koch (79’ 18. Petrus du Plessis), 4. Maro Itoje (79’ 19. Jim Hamilton), 5. George Kruis, 6. Michael Rhodes, 7. Jakcson Wray (61’ 20. Schalk Burger), 8. Billy Vunipola, 9. Richard Wigglesworth (79’ 21. Ben Spencer), 10. Owen Farrell, 11. Chris Wyles (79’ 22. Alex Lozowski), 12. Brad Barritt (kpt) (54’ 23. Duncan Taylor), 13. Marcelo Bosch, 14. Chris Ashton, 15. Alex Goode. Trener: Mark McCall.
Sędziował: Nigel Owens (Walia) oraz George Clancy (Irlandia), Ian Davies (Walia) i TMO Jon Mason (Walia)
Tekst: Tomasz Płosa