Irlandia znów z bonusem27.09.2015
TweetPrzez 40 minut pachniało kolejną sensacją podczas Pucharu Świata. Amerykanie prowadzili siedmioma punktami, ale nie wytrzymali presji Szkotów i ostatecznie przegrali 16:39. Zgodnie z oczekiwaniami, pewnie swoje mecze wygrali Australijczycy oraz Irlandczycy, którzy objęli prowadzenie w grupie A i B.
Niedziela rozpoczęła się dość wcześnie i dość efektownie, bo Australia zdobyła aż 11 przyłożeń, pokonując Urugwaj 65:3. Ekipa z Południowej Ameryki zdołała zatrzymać utytułowanego rywala tylko przez siedem minut, kiedy pierwsze ze swoich dwóch przyłożeń zdobył wybrany później zawodnikiem meczu Sean McMahon. Wkrótce przyszła druga piątka i choć Urugwajczykom udało się zmniejszyć straty po rzucie karnym była to ich ostatnia zdobycz punktowa.
Wallabies mieli ogromną przewagę zarówno pod względem doświadczenia, umiejętności, jak i siły oraz… wagi. Ich młyn był o 104 kg cięższy i różnica w każdym z wymienionych elementów szybko dała o sobie znać. Humory mogła im popsuć tylko żółta kartka, który za zbyt wysoką szarżę otrzymał Quade Cooper. Na szczęście dla Australii nie miała ona wielkiego wpływu na przebieg meczu.
Zupełnie nieoczekiwanie potoczyła się natomiast pierwsza połowa pojedynku Szkocji z Amerykanami. Faworyzowany, europejski zespół wyglądał jak uśpiony. Nie podejmował walki w przegrupowaniach, podczas gdy Orły zza Atlantyku pewnie i sprawni zabezpieczały każdą piłkę, szybko rozprowadzając kolejne ataki. Złapały rytm i przy stanie 3:6 zdobyły się na przyłożenie Titi Lamositele. Po kolejnych ofensywach przyszedł jeszcze rzut karny i do przerwy USA dość nieoczekiwanie prowadziło ze Szkocją 16:6.
Po zmianie stron mecz kompletnie zmienił swoje oblicze. Wystarczyło niespełna siedem minut, by na pole punktowe przebili się Tim Visser i Sean Maitland. Pierwszy z wymienionych stał się pierwszym Holendrem, który zagrał w meczu Pucharu Świata, a zarazem pierwszy, który zanotował „piątkę”. Szkoci przyłożyli jeszcze trzy razy, zdobywając w sumie 33 punkty i kończąc starcie wynikiem 39:16.
W ostatnim meczu Irlandczycy nie dali szans Rumunii, wygrywając 44:10 (18:3). Dęby twardo grały w obronie, ale nie były w stanie oprzeć się oskrzydlającym atakom doświadczonych oponentów. W szczególności wspaniałej trójce w składzie Simon Zebo, Keith Earls i Tommy Bowe, którzy wprowadzali wiele zamieszania na skrzydłach. Dwóch ostatnich zakończyło spotkanie z dwoma przyłożeniami na koncie, a kolejne dorzucił fenomenalny w obronie, przegrupowaniach i grze otwartej Chris Henry.
Irlandia zagrała bardzo dobre spotkanie. Przeciwnik oczywiście nie był tak wymagający, jak drużyny, które czekają na podopiecznych Joe Schmidta w najbliższych dwóch tygodniach, ale stawili twardy opór. Tylko dzięki poukładanej grze oraz trzymaniu się założeń taktycznych rugbiści z Zielonej Wyspy mogli spokojnie i konsekwentnie walczyć o zwycięstwo z punktem bonusowym, które daje im spory komfort psychiczny przed dwoma zbliżającymi się, decydującymi starciami.
Tekst: Kajetan Cyganik (RugbyPolska.pl)
Fot. Tomasz Plenkowski (RugbyPolska.pl)