Jak to się zaczęło: Przemysław Andrzejewski07.12.2017
TweetCykl „Jak to się zaczęło” z Facebooka „Rugby 7 w Polsce” poświęcony jest wywiadom z ludźmi, którzy swoją pasją i zaangażowaniem zarażają otoczenie. Są to postacie, które śmiało możemy nazwać Ambasadorami rugby w swoich okolicach i nie tylko tam.
Rugby 7 w Polsce: Kim na co dzień jest Przemysław Andrzejewski?
Przemysław Andrzejewski: Na co dzień oprócz bycia prezesem, trenerem założycielem, działaczem Rugby Team Olsztyn i propagatorem rugby jestem człowiekiem. W sumie na tą chwilę rugby zajmuje większość mojego czasu, a w wolnych chwilach jestem szczęśliwym mężem i tatą dwóch wspaniałych córek. Pracuję jako Policjant i jestem członkiem ciała doradczego Prezydenta Miasta Olsztyna, które nazywa się Radą Sportu. W rzeczywistości jestem marzycielem, optymistą i uparciuchem z zasadami. „Człowiekiem z Pasją”, która czyni mnie wolnym o wyjątkowych i często nie popularnych poglądach.
R7wPL: Dlaczego rugby?
PA: Co by nie mówić dla mnie rugby to był jak dla większości z nas przypadek. Uprawiałem wcześniej kilka dyscyplin sportowych i nie potrafiłem znaleźć dla siebie miejsca. Już w wieku 9 lat trenowałem lekkoatletykę następnie była piłka ręczna i koszykówka. Jako młody pełen energii chłopak co rusz pakowałem się w różnego rodzaju problemy. Pewnego dnia, a raczej nocy bramkarz w osiedlowej dyskotece (pozdrawiam i dziękuję Perełka!) powiedział: - Młody mamy tu z tobą ciągłe problemy, zawsze coś narozrabiasz, jak masz tyle zapału może przyjdź do nas na trening rugby? To był 1995 rok i okazało się to strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Walka z tłumem przeciwników, grupa przyjaciół z którymi można było pójść w ciemno w największą kabałę. Wszyscy razem bez względu na wszystko nawet gdy wydawało się że opór nie ma sensu z przeważającymi siłami adwersarzy. Zawsze razem, nikt nikogo nie zostawiał w potrzebie - to właśnie cechowało rugby tamtych lat i również to spowodowało, że zachorowałem na tą nieuleczalną chorobę. Byłem młodym zagubionym człowiekiem, a dzięki rugby nabyłem cech, które towarzyszą mi przez całe życie i pozwalają realizować marzenia. Rugby to nie fizyczność, rugby to charakter.
R7wPL: Jakie były Twoje początki? Jak wygląda to obecnie?
PA: Pamiętam jak dziś pierwszy trening, miałem 195 cm i około 95 kg, budowa typowo koszykarska - same mięśnie. Byłem zagubiony, jak każdy na pierwszym treningu. Postawiono mnie w obronie i nie wiedziałem co robić. Drużyna przygotowywała się do spotkania z Mistrzem Polski tj. Lechią Gdańsk, a ja nie wiedziałem co tam robię, ale podobało mi się że można walczyć, zderzać się i nie gwiżdżą faulów. Po trzech treningach chłopaki jadą do Gdańska i okazuje się, że mogę jechać posiedzieć na rezerwie, oczywiście pojechałem. Jednak w drugiej połowie meczu trener wpuścił mnie na boisko, grałem jako rwacz w trzeciej linii. Pamiętam, że chłopaki mówili mi jak się wiązać bo jeszcze tego nie potrafiłem. Mecz przegraliśmy bardzo wysoko, ale dla mnie był on wspaniałą szkołą i dał mi przepustkę do drużyny. Później grałem jeszcze w drugiej linii młyna wraz z Budowlanymi oraz kolejnymi ewolucjami olsztyńskimi (bo mieliśmy kilka nazw). Graliśmy w rozgrywkach ligowych do 2011 roku, wtedy to drużyna i klub przestały istnieć. W 2013 roku, gdy powstawało Rugby Team Olsztyn, chciałem zostać trenerem i szkolić młodzież, lecz los postanowił inaczej. Obecnie na boisku jestem - mam nadzieję - mentorem dla moich młodszych kolegów i podporą drużyny. Staram się również zarażać rugby wszystkich dookoła niczym grypą i czasem mi się udaje! Staram się uczyć jak najwięcej i wciąż się rozwijać, aby lepiej móc wywiązywać się z obowiązków związanych z Pasją. Chcę czerpać z wiedzy, którą pozyskuję w różnych miejscach i przekładam ją na potrzeby Klubu oraz Sportu.
R7wPL: Co planujesz/planujecie w przyszłości? Wiem, że prężnie działacie w regionie - żeńska sekcja, młodzież i dzieci, obiekty treningowe, pomoc kolegom z Elbląga, a do tego cały szereg działań charytatywnych. Skąd bierzesz na to siłę i motywację?
PA: Co by nie mówić cała historia rugby na Warmii i Mazurach to przeszłość, która opierała się na jednym klubie i jednym człowieku, przez co nie miała szans na powszechność i dostępność. Nie czas i miejsce prowadzić retrospekcje czemu tak się stało, ale w 2011 roku wszystko przestało istnieć. Dzień 1 lutego 2013 roku należy uznać za początek tego, co widać w tej chwili i istnieje na Warmii i Mazurach. Jak mówi reklama: „wszystko zaczyna się w garażu”. Tak było i tym razem. W moim garażu co piątek spotykaliśmy się, by pograć w piłkarzyki. Tym razem atmosfera (Puchar Sześciu Narodów) spowodowała, że weszliśmy na temat rugby i zaczęły się rozmowy... Jacek i Sławek Duczek (byli zawodnicy Budowlanych Olsztyn) oraz ja zaczęliśmy rozmawiać o tym co się stało, że brak rugby w Olsztynie i jak by miał wyglądać nasz Klub marzeń. Do rozmowy włączyli się pozostali uczestnicy, osoby nie związane z rugby, ale jak się później okazało byli wśród nich przyszli rugbiści: Sebastian Lendo i Mariusz Jońca. Łącznie było tam z 10 osób lecz to byli najbardziej aktywni rozmówcy. Następnego dnia po obudzeniu zadzwoniłem do Sławka i Jacka, gdyż myśli piętrzyły mi się w głowie i wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić. 18 lutego odbyło się pierwsze spotkanie, na którym pojawiło się kilkanaście osób i tak to się zaczęło. Miałem wizję czego bym chciał, do tego słuchałem co mówią ludzie z boku i z tego wyłonił się szkielet obecnie działającego stowarzyszenia. Praca ta plus doświadczenie powodują że plan ciągle ewoluuje, ale cel jest jeden - dobro Rugby. Uważam, że akcje charytatywne i pomaganie sobie wzajemnie to nie jest coś co możemy robić, to wręcz Nasz OBOWIĄZEK! Kolegom z Elbląga jeszcze zbyt wiele nie pomogłem, ale wiem że nasza współpraca będzie się rozwijać.
R7wPL: Skąd czerpię energię i motywację?
PA: Pomagają mi dobrzy ludzie. Był taki jeden mega kryzys w 2014, gdy byłem bliski zakończeniu walki. Wtedy usłyszałem od Tomka Rokickiego, żebym zobaczył co już zrobiłem, gdzie jestem i abym spojrzał na cel, ku któremu zmierzam. Bym dopuścił do siebie myśl, że czasem trzeba zrobić krok w tył, by móc zrobić kilka do przodu. Obecnie, gdy mam słabszy dzień i nic nie idzie po mojej myśli to przypominam sobie te słowa i patrzę na to czego do tej pory dokonałem i na to co dzięki naszym działaniom powstało czyli: Rugby Team Olsztyn, Rugby Plażowe w Olsztynie, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Dzień Ojca, Malowanie Jajek, Rugby Klub Gietrzwałd, Planeta Rugby Olsztyn, Mecz Charytatywny, Rugby Team Purda, kilka tysięcy dzieciaków mających możliwość zabawy w rugby TAG oraz jeszcze kilka realizacji które są w trakcie, ale ujrzą światło dzienne już wkrótce. Patrząc na to wszystko nie trudno o energię i siłę do kolejnych działań. Motywacja? Chyba najtrafniej określiła ją moja znajoma Milena, która kiedyś powiedziała, iż spłacam dług, bo zdaję sobie sprawę z tego, że rugby uratowało mi życie i chcę by uratowało też życie innym ludziom.
R7wPL: Jak postrzegasz Rugby 7 w Polsce? Czy powiedziałbyś, że dyscyplina ta się u nas rozwija?
PA: Zachowujemy się jak niewolnicy rugby XV, a po zeszłym sezonie powinniśmy wyjść z cienia. Około 50 zespołów to jest siła, tylko że brakuje porozumienia i wspólnego stanowiska. Problemem są struktury, a również to, że Rugby 7 to takie „social rugby”, ale równie dobrze może to stać się jego siłą. Jest wiele wizjii wizjonerów, planów i strategii tylko brak ludzi, którzy by to zrealizowali i pomocy ze strony środowiska. Czemu brak tej pomocy? - to jest dobre pytanie, ale każdy z nas ma pewnie kilka odpowiedzi i powodów. Oprócz aspektów osobowych dochodzi Nasza polska mentalność, która nie ułatwia sprawy. Reasumując Rugby 7 w Polsce to głównie świetna alternatywa na rozpoczęcie przygody z rugby. Nie ma wysokiego poziomu co powoduje, że bez strachu o zdrowie można rozpocząć przygodę bo i kontaktu dużo mniej. Idealnie nadaje się na początek przygody w rugby i ogrywanie młodych zawodników. Ta dyscyplina ma wszelkie atuty żeby stać się znaczącą dyscypliną w Polsce, ale kto tego chce i komu na tym zależy? Takie właśnie powinno być pytanie, bo nie wszystkim zależy na Rugby 7. Niepotrzebnie powstał podział na Rugby 7 i Rugby XV, wszyscy powinni zrozumieć, że to jest jedna dyscyplina i powinna się wspierać oraz współdziałać. Pomimo wszystko Rugby 7 się rozwija, powstają nowe ośrodki w miejscach, gdzie na Rugby XV w tej chwili nie ma szans.
R7wPL: Co zmieniłbyś w rozgrywkach Rugby 7? Co Twoim zdaniem mogło by podnieść frekwencje na turniejach (zarówno liczbę drużyn jak i kibiców)?
PA: Recepta jest prosta tylko trzeba na to czasu, a jest nią powszechność. Rugby 7 w wersji „social” wpłynie na powszechność, co przeniesie się na liczbę i poziom rozgrywek. Ponadto Komisja Rugby 7 w PZR powinna intensywnie pracować nad jego rozwojem, wizerunkiem, opracowywać plany, wyznaczać cel oraz pomagać to realizować. To wszystko działa jak koło, które samo się napędza. Działania Komisji wpłyną na frekwencję i przełożą się na jakość, a to przyciągnie oczywiście zainteresowanie sponsorów. Sponsorzy natomiast spowodują, że zwiększy się frekwencja i znów urośnie poziom itd. itd... Na początek powinny zostać wypracowane standardy: reklama, ilość mediów, nagłośnienie turnieju i prowadzenie go, nagrody, relacja online, trzecia połowa. Standardy spowodowały by wzrost atrakcyjności rozgrywek i ich dofinansowanie. Popatrzmy na podejście czołowych zespołów Rugby XV do tych rozgrywek: Arka Gdynia, Budowlani Łódź SA, Budowlani Łódź KS, Pogoń Siedlce, Ogniwo Sopot - to są drużyny, które będąc w rozgrywkach podniosły by ich poziom. Brak wizji oraz nieprzemyślane decyzje powodują, że rozgrywki Mistrzostw Polski Rugby 7 tracą wielkich graczy, a co za tym idzie tracą na atrakcyjności. Sytuacja Naszego środowiska przypomina mi sytuacje plemion Indian, gdy pojawiły się blade twarze. Brak porozumienia między plemionami spowodował, że w tej chwili ciężko zobaczyć gdzieś Indian, nie ma już plemion, a o ich odrębności ciężko się wypowiedzieć.
R7wPL: Jakie są oczekiwania względem trwającego sezonu? Kogo uznajesz za faworytów, a kogo za czarnego konia?
PA: Oczekiwania to w obecnym sezonie zająć wyższe miejsce niż w poprzednim, a sądzę że jesteśmy w stanie tego dokonać. Jeśli chodzi o faworytów to są tacy sami jak rok temu, bo czołowe drużyny wzmocnią się przed finałem i będą innymi zespołami niż w trakcie sezonu. Trzymam kciuki osobiście za Nasze drużyny czyli: AZS AWF Gdańsk, Rugby Bełchatów, WSR Wąbrzeźno, Szarża Grudziądz. Uważam, że między nami i tymi zespołami istnieje sportowa rywalizacja, szacunek i wspieramy się na wzajem. Kibicujemy sobie, a za jakiś czas będziemy stanowić o sile Rugby 7. AZS Gdańsk i RC Bełchatów wyraźnie wystrzeliły z formą i brawo im za to. Sądzę, że jeszcze w tym sezonie, jeśli moi zawodnicy się w przerwie zimowej przyłożą do pracy, to na wiosnę będziemy mogli znów sprawić kilka niespodzianek.
R7wPL: Czy posiadasz jeszcze jakieś niezrealizowane marzenie związane z Rugby?
PA: Oczywiście! Chciałbym zasiąść w honorowym miejscu na naszym stadionie z szklaneczką dobrego trunku, żeby się cieszyć całodzienną grą różnych grup wiekowych zawodników. Żebym z grupą przyjaciół cieszył się z osiągniętego celu i piękna tej gry. Wtedy będę już mógł odejść spełniony. Marzenia nie są czymś nieosiągalnym, ja marzenia realizuję. Wiecie jak to jest z marzeniami realizuje je około 5% ludzi. Pozostali to Ci, którzy po drodze zwątpili, poddali się i w tej chwili ciężko pracują by marzenia realizowało te 5%.
Dziękujemy za poświęcony czas, życzymy powodzenia w realizacji celów!