Leszek Bors - 38 lat z owalna piłka pod pachą16.09.2020
TweetRugby. Znaczącym wydarzeniem medialnym w sportowym środowisku Olsztyna, i nie tylko, był zaskakujący powrót trenera Leszka Borsa do pracy szkoleniowej w męskiej 15-osobowej odmianie tej niezwykle interesującej gry. - Dostałem taką propozycję i nie potrafiłem jej nie przyjąć - powiedział w rozmowie z portalem Olsztyn.com.pl.
Zanim przejdziemy do rozmowy z trenerem Borsem, który urodził się 10 kwietnia 1965 roku w Olsztynie, przypomnijmy jego bogaty sportowy życiorys.
Po raz pierwszy ze sportem wyczynowym zetknął się w 1978 roku i to od… piłki ręcznej w Budowlanych Olsztyn. Cztery lata później przeszedł do sekcji rugby tego klubu i przez 18 lat był jej zawodnikiem, ale nie tylko, bo również szkoleniowcem. 5 sezonów grał w pierwszej lidze (ekstraklasy wtedy nie było), pozostałe sezony w drugiej. Jest brązowym medalistą OOM (1983), był reprezentantem Polski w mistrzostwach świata juniorów (1984). Od 1991 roku trenował juniorów Budowlanych, a od 1994 przez 17 lat (!) seniorów. Pod jego kierunkiem zespół olsztyńskich Budowlanych zdobył w 1991 r. brązowy medal OOM, a kilkanaście lat później zajął drugie miejsce w Pucharze Polski. Po tym jak Budowlani zniknęli ze sportowej mapy Olsztyna, od 2014 r. związał się z kobiecym rugby w Gietrzwałdzie, a przez pewien czas współpracował także w futbolistami amerykańskimi z Olsztyn Lakers.
- Z czego mógłby pan w życiu zrezygnować, a z czego absolutnie nie?
- Mógłbym zrezygnować z wielu rzeczy, ale z sympatii do rugby to pewnie nigdy, szczególnie teraz jak wróciłem na stadion na Gietkowskiej.
- Wrócił pan w to miejsce po latach przerwy.
- No tak, minęło przecież aż dziesięć lat jak po raz ostatni prowadziłem trening na tym boisku. Dziwnie się wzruszyłem kiedy wszedłem ponownie na ten stadion. To było dla mnie coś niezwykłego, co tu się odbywało i jak mocno mnie, i pewnie wielu moich podopiecznych, dotyczyło.
- A co skłoniło pana do powrotu?
- Zdecydowałem się na ten powrót po latach, bo prosił mnie o to mój były podopieczny, a teraz jednocześnie trener i zawodnik Rugby Team Olsztyn, Marcin Fijałkowski. Dostałem taką propozycję i nie potrafiłem jej nie przyjąć. Stale targała mną tęsknota reaktywowania tej sekcji i tej drużyny, która miała za sobą wiele sukcesów, ale też i porażek, co w sporcie jest normalne. Ponadto miałem trochę wolnego czasu.
- Ogłosiliście nabór na zajęcia do 15-osobowego zespołu. Skutkował?
- Tak, choć myślałem, że będzie gorzej. Zjawiło się sporo chętnych, a wśród nich kilku, którzy grali wcześniej u mnie. Te treningi, które obecnie prowadzę z Marcinem (Fijałkowskim – red.), były i są dla wszystkich chętnych i to niekoniecznie tych, którzy już w rugby grają czy też grali.
- Jakie są pan rokowania jeżeli chodzi o bliższą i dalszą przyszłość efektów tej pracy, której się pan podjął?
- Co nam z tego wyjdzie, i kiedy to nastąpi, trudno obecnie na sto procent przewidzieć. Po tych naborach, z początkiem września rozpoczęliśmy już normalne zajęcia. Myślę, że wiosną 2021 roku nasz zespół weźmie udział w kilku sparingach. Nie wykluczam, że w dalszej, prawdopodobnie jesiennej perspektywie, chcielibyśmy zgłosić zespół do gry w drugiej lidze.
- Kiedy pana zdaniem zobaczymy olsztyńską piętnastkę przed pierwszym drugoligowym spotkaniem?
- Tego dzisiaj nie wie nikt, razem ze mną… Ale, wprawdzie jeszcze nie ligowe spotkanie, ale takie bardziej sparingowe z udziałem dwóch 15-osobowych drużyn, odbyło się 12 września br. na naszym stadionie.
- Stadion przy Gietkowskiej jest niby ten sam, ale sporo się zmienił na korzyść, prawda?
- Oczywiście. To wielka zasługa całego olsztyńskiego środowiska rugby na czele z kierownictwem Olsztyn Team Rugby i Warmińsko-Mazurskiego Okręgowego Związku Rugby. Podobała mi się boiskowa murawa. Pamiętam czasy, kiedy trawa była w bardzo małych fragmentach i tylko w czterech narożnikach. Po latach pracy siłami zawodników doprowadziliśmy, że cała płyta była zielona. Stadion ma nowe ogrodzenie, a wkrótce też trybuny na blisko pół tysiąca widzów, wybudowane z pieniędzy zdobytych w Budżecie Obywatelskim, a ponadto czeka go dalsza poprawa płyty boiska. Krok po kroku powstaje Olimpijski Stadion Rugby. Marzy nam się sponsor, który by te i inne nasze plany zdynamizował.
- Co najbardziej utkwiło w pamięci w tej pana przygodzie z owalna piłką pod pachą?
- Bardzo wzruszający był dla mnie mecz pożegnalny, który odbył się w 2000 r. na koniec mojej kariery jako zawodnika. Przejechało tylu moich wychowanków i kolegów z drużyny, że wystawiliśmy dwa składy, a mógłby być jeszcze jeden więcej. Ja już byłem od kilku lat grającym trenerem, a graliśmy wtedy z drużyną z Torunia.
- Czy pan wie czym się zajmują obecnie niektórzy pana wychowankowie?
- Jeden z najbardziej uzdolnionych naszych zawodników Tomek Rokicki, przeszedł kilka ładnych lat temu do czołowej polskiej drużyny Lechii Gdańsk i wiele lat grał w reprezentacji Polski. Do Lechii przeszedł też Grzegorz Buczek. Wcześniej paru chłopaków zajęło się futbolem amerykańskim, to m.in. Przemysław Andrzejewski, Kamil Polski i Przemysław Bekier. Sporo zrezygnowało z rugby całkowicie, między innymi trzech braci Silwanowiczów. Wszyscy, którzy uprawiali rugby mają pozytywne cechy charakteru, co bardzo przydaje się im w życiu, po prostu nie poddają się życiowym trudnościom.
- Z czego pan żyje, bo zdaję sobie sprawę, że nie z rugby?
- Od wielu lat pracuję w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej, a moim przełożonym jest mój były zawodnik Krzysztof Olesiński, m.in. brązowy medalista Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży z 1991 roku.
Lech Janka - www.olsztyn.com.pl