Nowe bestie w Ekstralidze Rugby29.08.2019
TweetRobert Małolepszy, Polsat Sport
Rozpoczynający się w weekend sezon Ekstraligi Rugby może być najciekawszy od lat. Niemal wszystkie kluby występujące na najwyższym poziomie rozgrywkowym przeprowadziły ciekawe transfery. Wśród nowych zawodników nie brakuje kandydatów na ligowe bestie, które będą kruszyć każdy obronny mur. Do Polski coraz szerzej płyną zawodnicy z innych krajów m.in. z Tonga, Gruzji, RPA, Nowej Zelandii, czy Wenezueli. Transmisje z Ekstraligi Rugby w Polsacie Sport Fight już od niedzieli.
Patalesio Sili - 190 cm wzrostu, ani grama tłuszczu, do tego 115 kg wagi. Na setkę biega w okolicach 11 sekund. Tongijczyk - reprezentant kraju - kandydat na nową bestię polskich ligowych boisk. Od sezonu 2019/2020 będziemy go oglądać w barwach Pogoni Siedlce. Działacze trzeciej drużyny ostatniego sezonu liczą, że Patalesio będzie prawdziwą „kruszarką betonu”. Że da Siedlcom upragniony złoty medal. Takich zawodników będzie w tym sezonie w polskiej Ekstralidze dużo więcej. Nie tylko wielkich i silnych, ale też bardzo egzotycznych.
Z Tonga do Polski za żoną
Tonga - to w rugby jedna ze światowych potęg. Reprezentacja Polski nie miałaby dziś szans z kadrą tego kraju. W zespole B regularnie występował ostatnio wspomianiany na wstępie Sili - 21-letni nabytek Pogoni. Tongijczyków zagra w Polsce co najmniej trzech (okienko trensferowe trwa do połowy września). Dwaj kolejni reprezentują warszawską Skrę.
Vaha Halaifonua to zawodnik trzeciej linii młyna, do Polski przyjechał z polską żoną. Niedawno urodził mu się syn. Drugi z warszawskich Tongijczyków udowadnia, że w rugby kilogramy są ważne, ale jeszcze ważniejsze jest serce, głowa i spryt. Violetti Kolo – bo o nim mowa - ma ledwie 173 cm wzrostu, waży 70 kg. Ale gdy ma piłkę w rękach ziemia dosłownie pali mu się pod nogami, a rywale wkręcają się w trawę – ze złości i bezsilności.
- Gdy Violi robi zwód, nawet nie wiesz kiedy leżysz już na ziemi, a on z uśmiechem na ustach pędzi dalej. Gdy ma trochę miejsca jest nie do zatrzymania - mówi Michał Kępa, łącznik ataku sochaczewskiego Orkana, gdzie swą polską karierę zaczynał Kolo, który choć filigranowy, nie boi się ataków na największych zwierzaków w lidze.
Toma - Asterix czy lodołamacz?
W tym sezonie na pewno ich nie zabraknie, na czele z największym do tej pory lodołamaczem polskiej Ekstraligi – Gruzinem z polskim paszportem Tomą Mchedlidze. Zawodnik Master Pharm Rugby Łódź ma 190 cm wzrostu, 160 kg wagi, nogi jak kolumny w warszawskim Pałacu Kultury. Do tego uśmiech od ucha do ucha i wielgaśna broda. Mchedlidze to prawdziwy „Obelix” naszych rozgrywek. Nie potrzebuje żadnego specjalnego eliksiru, by odbijać od siebie rywali, jak filmowy bohater rzymskich wojów.
Gdańska Lechia też pokusiła się o ściągnięcie prawdziwego potwora - Irakli Tsivtsivadze - to Gruzin, który w poprzednim sezonie grał w Lokomotiwie Tibilisi – jednym z najlepszych tamtejszych klubów, wielokrotnym mistrzu kraju. 190 cm, 130 kg wagi. Jak ma piłkę w ręku trudno go zatrzymać.
Gruzini to nowa fala światowego rugby. W październiku po raz piąty z rzędu zagrają w Pucharze Świata, czyli rugbowym mundialu. Kandydatem do medalu jeszcze nie są, ale mogą sprawić kilka niespodzianek. Gruzińscy rugbiści to zaś jeden z najlepszych, sportowych towarów eksportowych tego kraju. Tylko we Francji i Anglii gra ich ponad 500. W Polsce w tym sezonie ponad 30. Siedem na dziewięć drużyn Ekstraligi korzysta z usług z zawodników tego kraju.
- Rugby to u nas obecnie sport narodowy, ważniejszy od piłki nożnej - wyjaśnia fenomen jaja na Kaukazie gruziński trener Orkana Sochaczew - Michaił Czaczuła, który objął tę drużynę na początku lata.
W Sochaczewie zagra co najmniej trzech Gruzinów. W tym dwaj mają duży potencjał by trafić na listę ligowych bestii. Mowa o Sandro Jelii, który do Polski przyleciał z Nowej Zelandii i Razhdenii Bagaturii – obaj zagrają w pierwszej linii młyna, obaj ważą grubo powyżej 100 kg.
Gruzja i Tonga to oczywiście nie jedyne kraje, które będą reprezentowane w tym sezonie Ekstraligi. Wprawdzie wicemistrz Polski - Master Pharm Rugby Łódź pozbył się zawodników z RPA, ale reprezentanci tego rejonu świata pojawią się w Sochaczewie i Sopocie.
Nowozelandczyk w Sopocie, Wenezuela w Krakowie
Mistrz Polski - Ogniwo będzie więc miał zawodników z dwóch legendarnych dla rugby nacji. Nowy nabytek Vian Riekert pochodzi z RPA i gra na pozycji środkowego ataku. Kolejny sezon w Sopocie zagra też jeden z bohaterów ostatniego finału Ekstraligi Nowozelandczyk Dwayne Burrows.
Jeśli chodzi o największą egzotykę to rywalizację wygrywa zdecydowanie zespół Juvenii Kraków, w którego składzie gra aż czterech zawodników z Wenezueli. Master Pharm Rugby Łódź będą mieli też zawodnika z Australii. Mowa o Norbercie Bałacińskim - Polaku, który ostatnie lata spędził na Antypodach i tam grał w rugby XIII-osobowe - niezwykle popularną w tej części świata, bardzo brutalną, odmianę gry jajem.
- Norbert ma świetne warunki fizyczne. 195 cm wzrostu i ok. 105 kg. Jeszcze nie wiemy w jakiej formacji zagra, bo w XIII-tkach nie ma takiego klasycznego podziały na młyn i atak. Ale potencjał ma ogromy - mówi dyrektor sportowy Master Pharm Rugby Łódź, Mirosław Żórawski.
"Polish Tank" rusza do walki
Mistrzowie Polski z Sopotu nie mają żadnego wielkoluda. Ale i tak wygrywają rywalizację w kategorii "Ligowa bestia", a tak dokładnie to czołg, a by być precyzyjnym "Polish Tank". Taki przydomek nosi bowiem kapitan Ogniwa i reprezentacji Polski, rugbista roku Piotr Zeszutek. "Zeszyt" otrzymał przydomek "Polski czołg" nie bez kozery. Wszystkie światowe social media rugby obiegł filmik z jego akcji przeciwko Portugalii, podczas ubiegłorocznego meczu reprezentacji w Łodzi. Gdy ma piłkę, jest nie do zatrzymania.
"Polish Tank" wybiegnie na boisko już w najbliższą sobotę. W Sopocie mistrz Polski podejmie o 18.30 Arkę Gdynia. Za tydzień w niedzielę będą mogli go obejrzeć w akcji widzowie Polsatu Sport Fight. 8 września o 16.00 Ogniwo podejmie Master Pharm Rugby Łódź i będzie to rewanż za ostatni wielki finał Ekstraligi.
Tymczasem w niedzielę 1 września o godz. 13.45 Polsat Sport Fight pokaże pasjonująco zapowiadające się starcie Orkan Sochaczew - Budowlani Lublin. Wiosną mecz między tymi drużynami rozstrzygnął się w ostatniej sekundzie gry. Lublinianie przeprowadzili akcję, która trwała ponad cztery minuty i miała ponad 40 faz gry, co jest światowym rekordem.
Od meczu w Sochaczewie Polsat Sport Fight będzie pokazywał najciekawszy mecz każdej kolejki Ekstraligi Rugby.