Przegląd Lig Świata05.10.2020
TweetPremiership
• W Premiership mieliśmy finisz fazy zasadniczej sezonu 2019/2020 i sporo emocji, niestety w dużej mierze pozaboiskowych.
• Przedostatnia kolejka spotkań, dwudziesta pierwsza, zaczęła się już dwa tygodnie temu od opisywanego tutaj zwycięstwa Bath nad Gloucester. Gloucester prowadziło, ale w końcówce meczu Bath nie dość, że zdołało zwyciężyć, to jeszcze z bonusem. Bardzo podobny scenariusz zafundowali swoim kibicom także walczący o play-off Wasps, którzy grali na Twickenham Stoop z Harlequins. Co prawda to oni zdobyli pierwsze punkty, ale potem na boisko wszedł Alex Dombrandt i w ciągu kilkunastu minut zdobył dwa przyłożenia. Tuż po przerwie Harlequins, mimo bardzo osłabionej formacji młyna, prowadzili po pięknej akcji Marcusa Smitha 20:8. Wtedy jednak Elia Elia postanowił w zupełnie niegroźnej sytuacji postawić Dana Robsona na głowie, zobaczył czerwoną kartkę i Wasps nabrali wiatru w żagle. Od razu zdobyli drugie w tym meczu przyłożenie, ale na kolejne kazali czekać do samej końcówki meczu. Zdołali jednak dwukrotnie przełamać osłabioną obronę Harlequins i ostatecznie wygrali 32:23 z bezcennym punktem bonusowym. Pewnie nie tak chciał pożegnać się ze swoim stadionem po latach grania w tym miejscu Chris Robshaw – puste trybuny i porażka w końcówce…
• Problemu nie mieli Sale Sharks, którzy pokonali na wyjeździe z bonusem Northampton Saints 34:14. Saints ponieśli już szóstą porażkę z rzędu (i siódmą z rzędu na własnym stadionie) – pomyśleć, że przez niemal pół sezonu byli w czołowej dwójce. Zmartwieniem Eddiego Jonesa są kontuzje dwóch reprezentantów Anglii odniesione w tym spotkaniu: Manu Tuilagiego i Courtney’a Lawesa. Już wiadomo, że przerwa Tuilagiego potrwa pół roku, Lawes też nie wróci szybko na boisko. Trudniejsze zadanie miał ostatni z kandydatów do play-off, Bristol Bears. Parę dni wcześniej grali w ćwierćfinale Challenge Cup, więc musieli wystawić mocno zmieniony skład, a w głowie mieli świadomość, że wszyscy trzej rywale wygrali z punktem bonusowym. Na ich szczęście, Leicester też zaliczył pucharowy weekend i bristolczycy zdołali osiągnąć cel – wygrali 40:3, zaliczając sześć przyłożeń i nie pozwalając rywalom na ani jedno.
• Poza tym w przedostatniej kolejce Exeter Chiefs (także w składzie kompletnie odmienionym w porównaniu z półfinałem Champions Cup) uległ London Irish 19:22, ale exeterczycy już wcześniej zagwarantowali sobie pierwsze miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. Z kolei Worcester Warriors wykorzystali osłabienie Saracens (też popucharowe) i po świetnej drugiej połowie wygrali 40:27.
• Dwudziesta pierwsza kolejka nie zmieniła więc w tabeli absolutnie nic. Wszystkie drużyny pozostały na tych samych miejscach, a wszystkie walczące o trzy wolne miejsca w play-off solidarnie zwyciężyły za pięć punktów. Na pechowym, piątym miejscu, byli Bristol Bears, którzy w niedzielę musieli wygrać i liczyć na potknięcie któregoś z trzech wyżej notowanych rywali. I doczekali się potknięcia wcześniej niż mogli się spodziewać.
• W piątek Anglię obiegła wiadomość o aż 21 osobach z pozytywnymi testami na obecność koronowirusa w Premiership (w tym 18 zawodnikach), z czego aż 19 przypadków (w tym 16 graczy) w Sale Sharks. To postawiło pod znakiem zapytania ich spotkanie z Worcester Warriors. Odwołanie spotkania oznaczałoby walkower i w praktyce niemal pewną utratę awansu do półfinału przez Sharks. Ci jednak chcieli grać, choćby i graczami akademii, i ostatecznie ich mecz przełożono na środę, dzień wcześniej planując serię testów dla zawodników. Wciąż zatem nie wiadomo, kto zajmie ostatnie miejsce w półfinałach i czy mecz dojdzie do skutku. Problem mieli też Northampton Saints (którzy jednak o nic już nie walczyli), bo przecież zaledwie parę dni wcześniej grali przeciwko Sharks – ich gracze z powodu meczu zostali odizolowani i nie mieli jak zestawić pierwszej linii młyna. W tym przypadku skończyło się walkowerem dla Gloucester – działacze Northampton wystąpili do władz ligi o możliwość awaryjnego wypożyczenia zawodników na zastępstwo, jednak go nie dostali. Rożne potraktowanie Saints i Sharks, a także możliwość przystąpienia przez Sharks do gry ze świadomością rezultatów innych spotkań budzi duże kontrowersje na wyspach. Na dodatek padają oskarżenia, że atak epidemii w obozie Sharks to efekt imprezy po zdobyciu Pucharu Premiership. Sale temu zaprzecza, jednak RFU wszczęło dochodzenie w sprawie przestrzegania protokołów bezpieczeństwa w tym klubie i jeśli faktycznie okaże się, że do ich naruszenia doszło, Sale oprócz walkowera może zaliczyć 10 punktów karnych.
• Spośród drużyn walczących o awans wydawało się, że najtrudniejsze zadanie w ostatniej kolejce będą mieć Wasps, którzy stanęli na przeciwko liderów tabeli, Exeter Chiefs, oraz Bath, które grało z Saracens. Jednak Exeter Chiefs, którzy awans do półfinałów mieli pewny, a w perspektywie oprócz play-off także finał Champions Cup, wystawili rezerwowy skład i Wasps łatwo wygrali aż 46:5. Wygrana z punktem bonusowym zapewniła im drugie miejsce w tabeli i prawo rozegrania półfinału na swoim stadionie w Coventry. Natomiast Bath tak łatwo nie miało: dla Saracens to był ostatni mecz w Premiership przed degradacją, przygoda pucharowa też się skończyła, nie mieli zatem po co się oszczędzać. Bath świetnie otworzyło mecz, po dwudziestu minutach miało na koncie dwa przyłożenia, a do przerwy prowadziło 14:3. Jednak druga połowa nie potoczyła się po ich myśli. Co prawda zaraz po wznowieniu gry podnieśli wynik do 17:3, ale potem punktowali już tylko Saracens, którzy doprowadzili do remisu 17:17. Ten remis oznacza, że to właśnie Bath będzie czekać z duszą na ramieniu na środowy ewentualny mecz Sale: Bristol Bears, którzy liczyli na potknięcie rywali, grali przeciwko London Irish i bez problemu wygrali 36:7, przeskakując Bath w tabeli. A ostatni mecz Saracens w Premiership (przynajmniej na najbliższy rok) był też ostatnim meczem w karierze dwóch spośród gwiazd tego zespołu, Richarda Wiggleswortha i Brada Barritta.
• W ostatnim spotkaniu nie było wielkiej stawki. Spotkanie Leicester Tigers – Harlequins zdefiniował przede wszystkim trzysetny i zarazem ostatni występ w barwach londyńskiej drużyny jej legendy, Chrisa Robshawa. I pożegnał się z Harlequins i Premiership zwycięstwem swojej drużyny, odniesionym zresztą po zaciętym spotkaniu. Mecz mógł się podobać, kibice zobaczyli siedem przyłożeń, a Harlequins wygrali 32:26.
• Ogłoszono harmonogram kolejnego sezonu Premiership. Co prawda kluby nie chcą grać przy pustych trybunach, a na ich zapełnienie trzeba będzie sporo poczekać, jednak sezon wystartuje już 20 listopada. Pierwszy gwizdek rozlegnie się na Twickenham Stoop, gdzie Harlequins podejmą Exeter Chiefs. Format bez zmian, meczów w środku tygodnia nie ma, finał zaplanowano na 26 czerwca przyszłego roku, a więc ostatecznie wejdzie w paradę przygotowaniom do wyprawy Lions (którzy w tym terminie planują mecz rozgrzewkowy w Europie – cóż, braknie na nim zawodników dwóch najlepszych angielskich drużyn). Już widać, że aż osiem kolejek nakłada się na reprezentacyjne weekendy podczas Autumn Nations Cup i przyszłorocznego Pucharu Sześciu Narodów, a łącznie nieobecność reprezentantów zapowiada się na jedenastu kolejkach – a więc połowie sezonu (będą mogli grać tylko w trzech z pierwszych czternastu spotkań). Cóż, znów trzeba będzie udowodnić jakość rezerw.
• Kłopot w żeńskiej elicie czyli Premier 15s: RFU obcięło finansowanie dla klubów z tego poziomu o 25%. Wciąż zresztą nie wiadomo, kiedy rozgrywki zostaną wznowione.
Pro14
• W Pro14 także koronawirus wpłynął na spotkania tego weekendu. Na szczęście w znacznie mniejszym stopniu: izolacji musieli poddać się Johnny Williams ze Scarlets, Jamie Ritchie z Edynburga, Tom Gondor i Zander Ferguson z Glasgow Rangers.
• Mistrzowie ligi, Leinster, zaczęli niezwykle mocno. Spotkali się z walijskimi Dragons i pokonali ich 35:5. Gracze z Newport jedyne przyłożenie zdobyli dopiero w drugiej połowie, gdy przegrywali już 28:0. Już w pierwszej połowie boisko opuścił Jonathan Sexton, okazało się jednak, że nie odniósł poważnej kontuzji. Także wicemistrzowie, Ulster, zaczęli od zwycięstwa i to z identycznym dorobkiem punktowym (choć gorzej było w obronie) – pokonali Benetton 35:24. Tu do przerwy był remis 21:21, bo choć Ulster zaczął od prowadzenia, Benetton wykorzystał dziesięć minut gry z przewagą jednego gracza i doprowadził do remisu. I choć ostatecznie przegrał, to pozostawił po sobie dobre wrażenie. Na tym meczu w Belfaście na trybunach pojawili się widzowie – wpuszczono 600 osób.
• Prawdziwy dreszczowiec urządziła swoim kibicom trzecia irlandzka drużyna, półfinalista z ubiegłego sezonu, Munster. Grali na wyjeździe z walijskimi Scarlets i bardzo długo przegrywali. Walijczycy zmuszali ich do błędów, a Leigh Halfpenny bezlitośnie wykorzystywał dyktowane na korzyść Scarlets karne. Do przerwy drużyna z Llanelli prowadziła 12:7 (jedyne przyłożenie Munster zdobył grając z osłabieniu), a w połowie drugiej części spotkania już 24:10. Na trzynaście minut przed końcem Munster zdobył przyłożenie, ale jednocześnie stracił z czerwoną kartką jednego z zawodników po drugiej żółtej - kuriozalna sytuacja, bo przewinienie popełnił po przyłożeniu własnej drużyny. Chwilę potem Halfpenny wykorzystał dziewiątego w tym meczu karnego (statystyka: 9/9). Scarlets prowadzili 27:17, mieli przewagę jednego gracza, a do końca pozostawało tylko dziesięć minut. Co się w tym czasie stało, Walijczycy pewnie sami nie rozumieją. Dwie minuty przed końcem Irlandczycy doprowadzili do remisu. Ale jeszcze im było mało. W 81. minucie rezerwowy Ben Healy dostał szansę z karnego z własnej połowy boiska. I trafił dając Munsterowi zwycięstwo 30:27. Niesamowita końcówka.
• Komplet zwycięstw Irlandczyków dopełniło zwycięstwo Connachtu nad Glasgow Warriors 28:24 po zaciętym meczu, w którym większość punktów padła w drugiej połowie. Dwoma przyłożeniami błysnęła podpora Connachtu, Bundee Aki. Do Glasgow dotarł wreszcie Leone Nakarawa, który bardzo długo przebywał w Fidżi, gdzie zresztą cieszył się świeżym ojcostwem, jednak w tym meczu jeszcze nie zagrał. Rozczarowała druga szkocka ekipa, półfinalista z poprzedniego sezonu, Edynburg. Zaczął mecz z Ospreys od karnego przyłożenia, ale przegrał go 10:25. W walijskiej drużynie błyszczała gwiazda reprezentacji tego kraju Rhys Webb, który odegrał główną rolę w dwóch przyłożeniach Matta Protheroe. Poza tym w pierwszym meczu sezonu Zebre uległo Cardiff Blues 6:16 - mimo że rywale przez pół meczu grali w czternastkę po czerwonej kartce Josha Turnbulla.
• A przy okazji wiadomość z niższych poziomów: w Walii pozwolono na wznowienie treningów w części kraju na poziomie amatorskim. W grupach nie większych niż 15-osobowych i w formie bezkontaktowej.
Top 14
• Koronawirus niestety uderzył francuską Top 14. W trzeciej kolejce ligi dwa spotkania odwołano, a jedno przesunięto o dwa dni. Planowany na sobotę mecz między między dwiema najlepszymi drużynami poprzedniego sezonu, Lyonem i Bordeaux, został przełożony na poniedziałek (kolejne trzy przypadki w Lyonie stwierdzone na początku ubiegłego tygodnia). Później napłynęły jeszcze gorsze informacje: nowe ognisko choroby w paryskim Racingu 92 (dziewięć przypadków, z czego część wśród zawodników) spowodowało odwołanie meczu wyjazdowego tej drużyny przeciwko La Rochelle. To wielki kłopot dla paryżan, którzy przecież za dwa tygodnie mają grać w finale europejskiego Champions Cup, a mają całą drużynę w domowej izolacji, nie mogą trenować, a kiedy będą mogli zacząć i w jakim składzie, dowiedzą się dopiero w tym tygodniu. Stwierdzono też kilka przypadków choroby w Castres, wobec czego mistrzowie Francji z 2018 nie zagrali w Montpellier z drużyną, którą przed dwoma laty pokonali w finale ligi.
• Kolejka zaczęła się od dwóch spotkań w piątek, w których łącznie zobaczyliśmy aż siedem kartek. Brive udowodniło, że jest śmiertelnie groźne na swoim boisku i wygrało z niepokonanym dotąd Pau 19:13. Czerwone kartki zobaczyło aż dwóch zawodników gospodarzy i jeden z Pau, a niemal wszystkie punkty padły w pierwszej połowie. W drugim spotkaniu paryski Stade Français podejmował Bajonnę i mimo atutu własnego stadionu przegrał z Baskami 19:26. Do końca miał szansę na wyrównanie, ale w 80 minucie, gdy miał młyn na pięciu metrach od pola punktowego Bajonny, zamiast zapunktować, dorobił się czerwonej kartki dla Luke Tagiego.
• Ciekawie zapowiadało się niedzielne spotkanie Tuluzy z Tulonem. Zagrano bez publiczności: ponieważ w regionie wprowadzono obostrzenia pozwalające wpuścić na trybuny maksymalnie 1000 osób, władze klubu zrezygnowały z wpuszczania publiczności (chodzi o pieniądze, przy tak małej liczbie widzów, strata klubu jest większa niż na spotkaniu w ogóle bez publiczności). Wygrali gospodarze 39:19, już po pierwszej połowie prowadząc 25:0. W drugiej połowie Tulon zaczął odrabiać straty, ale gospodarze nie pozwolili mu zbliżyć się do siebie na więcej niż 13 punktów. Zwraca uwagę skuteczność Cheslina Kolbe, który w piątym meczu sezonu (łącznie z europejskimi pucharami) zdobył piąte przyłożenie.
• Poza tym Clermont bez większych problemów pokonał Agen 31:12. Ciekawostka: jedynymi niepokonanymi drużynami pozostają Racing 92 (trzeci w tabeli) i Bordeaux Bègles (dziesiąte). Tak niskie pozycje wynikają z faktu rozegrania mniejszej liczby spotkań od rywali – Bordeaux wybiegło na boisko dotąd tylko raz.
• A w wyborach na szefa francuskiej federacji Bernard Laporte, mimo podejrzeń, które skutkowały jego zatrzymaniem przez policję w poprzednim tygodniu, obronił swoje stanowisko, choć zwyciężył nad Florianem Grillem minimalną różnicą głosów.
Currie Cup - Południowa Afryka
• Przy okazji spotkania w sprawie udziału w Pro14 uzgodniono też format Currie Cup w przyszłym sezonie. W pierwszej części (roboczo nazwanej SA Cup) weźmie udział wszystkie 14 regionalnych związków z kraju. Podzielone będą na dwie grupy, w ramach których będą grać w formacie każdy z każdym (jeden mecz, bez rewanżów). Osiem najlepszych ekip awansuje do play-off. Następnie odbędzie się właściwy Currie Cup. Wezmą w nim udział cztery franszyzy z Pro14 (czy Pro16) oraz cztery najlepsze drużyny spoza unii z franszyzami z SA Cup. Rozgrywki odbędą się w formacie każdy z każdym, mecz i rewanż, a zostaną zakończone półfinałem (jak można się domyślać: drugi z trzecim) i finałem. Pozostałe sześć drużyn spoza unii z franszyzami z SA Cup będzie grało w drugiej lidze Currie Cup.
Super Rugby
• Nowozelandzka federacja oficjalnie potwierdziła, że w przyszłym roku Super Rugby Aotearoa zostanie rozegrane w niezmienionej formie – a zatem nici z udziału drużyn z Pacyfiku, nici z formatu transtasmańskiego. Australia poniekąd została pozostawiona na lodzie, choć Nowozelandczycy nie wykluczają jakiejś rywalizacji z Australijczykami po zakończeniu Super Rugby Aotearoa (zapewne chodzi o pomysł ośmiozespołowego pucharu dla drużyn z regionu). Z kolei oferty drużyn z wysp Pacyfiku na jedno z trzech dodatkowych miejsc w planowanym poszerzonym turnieju są przyjmowane z myślą o roku 2022. Nieprzyjęcie tych ofert na turniej przyszłoroczny ma być podyktowane wątpliwościami co do finansowania i poziomu sportowego. Przedstawiciele oferentów z tego regionu zarzucają procesowi kwalifikacyjnemu brak przejrzystości, a wątpliwości nowozelandczyków za nietrafione. Rok czekania na pewno tym drużynom nie pomoże, a w pacyficznym świecie rugby panuje duże rozgoryczenie i pojawiają się komentarze, że należy rozmawiać z Australijczykami, a nie Nowozelandczykami, którzy już nie pierwszy raz odwrócili się do Pacyfiku plecami.
Top League - Japonia
• Wiadomo, jak ma wyglądać ostatni w historii sezon Top League (przypomnijmy - od kolejnego sezonu będziemy mieli nową, w pełni zawodową ligę liczącą osiem drużyn zamiast obecnych szesnastu). W szranki zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami stanie 25 zespołów - 16 z Top League i 9 z drugiej ligi (Top Challenge League). Rozgrywki będą trzyetapowe. W pierwszym etapie odrębnie będą rywalizować drużyny z Top Challenge League i odrębnie drużyny z Top League (te podzielone na dwie konferencje). W drugim etapie wystąpią wszystkie zespoły z Top League oraz cztery najlepsze z Top Challenge League (ustalone na podstawie klasyfikacji pierwszego etapu). Te 20 drużyn zostanie podzielonych na cztery grupy. W trzecim etapie wezmą udział zwycięzcy grup - to będzie play-off w celu wyłonienia mistrza Japonii. Na podstawie wyników tego sezonu drużyny zostaną obsadzone na trzech poziomach nowych rozgrywek. Zanosi się zacięta walka.
Major League Rugby
• San Diego Legion, które straciło Ma’a Nonu, zapełnia lukę. Sprowadziło dwóch graczy z Południowej Afryki: jedenastokrotnego reprezentanta tego kraju Bjorna Bassona (ostatnio grał na Syberii, w Jeniseju-STM Krasnojarsk) i wielką gwiazdę południowoafrykańskich siódemek, Cecila Afrikę.
Elite League - Belgia
• Ruszyły rozgrywki ligi belgijskiej. Z czterech zaplanowanych spotkań odbyły się trzy - wskutek przypadków koronawirusa w ekipie z Liège nie doszedł do skutku jej mecz z obrońcami tytułu mistrzowskiego z La Hulpe.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]