POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

Przegląd Lig Świata23.11.2020


Premiership
•     Przed startem nowego sezonu ogłoszono nowe reguły. Przede wszystkim dotyczące limitu wynagrodzeń. Jego wysokość ograniczono jeszcze na wiosnę (w tym sezonie 6,4 mln funtów + 0,6 mln funtów na graczy akademii; dwóch graczy wyłączonych z limitu), teraz przyszła kolej na implementację zaleceń z raportu lorda Mynersa. Przede wszystkim wzmocniono nadzór nad przestrzeganiem reguł, wprowadzając doroczne audyty o bardzo szerokim zakresie, uzupełnione o nadzwyczajne kontrole. Jednak przy karach wszystko jest miękkie: mowa o odebraniu 50 punktów, ale może ona być zarówno zwiększona, jak i zmniejszona. Oprócz możliwości relegacji klubu i kar finansowych będzie jednak istniała możliwość odebrania zdobytych tytułów (to, co budziło największe kontrowersje po aferze Saracens) i nagród finansowych. Oczywiście, brak współpracy przy wyjaśnianiu sprawy będzie powodował kary identyczne jak za przekroczenie limitu. Podobnie gdy limit nie jest przekroczony, ale zawodnicy dostaną kasę uznaną za „zabronioną” (tu jako przykład podano ostatni problem Saracens: wchodzenie w spółki z udziałowcami klubu).
•     Oprócz tego przed pierwszą kolejką wieści związane z koronawirusem. W programie testowania tym razem ujawniono siedem pozytywnych przypadków z trzech klubów, w tym pięciu zawodników. Póki co wszystkie mecze się odbyły, ale władze ligi ustaliły sposób rozstrzygania spotkań, które z powodu epidemii nie zostaną rozegrane. Przede wszystkim nie przewidziano przekładania spotkań w fazie zasadniczej, chyba że w ramach tego samego weekendu (inaczej niż w Pro14 i Top 14, ta zasada zresztą stosuje się także do problemów niecovidowych). To pozwoli uniknąć sytuacji, jaką mieliśmy na koniec ostatniego sezonu. A w kwestii punktacji – drużyna, w której pojawią się przypadki koronawirusa, które spowodują odwołanie spotkania otrzyma 2 punkty, a jej rywal 4 punkty. Decyzję o odwołaniu meczu będzie podejmować specjalna grupa medyczna. Odnośnie fazy play-off decyzji póki co nie podjęto – do maja zbyt dużo czasu.
•     Pierwszy gwizdek sezonu rozległ się w piątek na Twickenham Stoop: Harlequins podejmowali mistrzów, Exeter Chiefs. Londyńczycy wzmocnili się kontraktując młodego nowozelandzkiego (ale uprawnionego też do gry dla Anglii) łącznika ataku, 22-letniego Lewisa Gjaltemę, ten jednak jeszcze nie zagrał. W Exeter zagrali za to zignorowani przez Eddiego Jonesa bracia Simmondsowie. I pokazali, że selekcjoner Anglii się chyba myli w swoich wyborach. Po pierwszej połowie Chiefs prowadzili tylko 7:3 (po przyłożeniu pięknie wypracowanym przez Joego i Sama Simmondsów), ale w drugiej połowie całkowicie zdemolowali gospodarzy, którzy popełniali mnóstwo błędów. Trzy maule autowe, potem kolejne siłowe przełamanie Quins na pięciu metrach i ostatecznie Chiefs wygrali 33:3. Sam Simmonds skompletował hat-tricka, a w statystykach zapisano mu zdobycie aż 85 metrów.
•     Drugim hitem kolejki było ostatnie, niedzielne spotkanie, w którym druga drużyna ostatniego sezonu, Wasps, podejmowała trzecią, Bristol Bears. Pierwsza połowa pod dyktando Wasps, ale żadnych przyłożeń – gracze z Coventry mimo dużego nacisku na osłabionych kontuzjami rywali prowadzili tylko 6:3. Drugą połowę zaczęli od podwyższenia prowadzenia, ale bristolczycy zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu i na nieco ponad 10 minut do końca prowadzili 13:9. Ostatnie kilkanaście minut przyniosło jednak niemal tyle samo punktów, co cała wcześniejsza część meczu. Najpierw pokazał się odesłany przez Eddiego Jonesa z kadry po swoim debiucie Jack Willis. Odpowiedział Siale Piutau, ale ostatnie słowo należało do Wasps – tuż przed końcem przyłożenie zdobył brat Jacka, Tom, i Wasps wygrali 23:20.
•     Poza tym: W drugim piątkowym meczu Sale Sharks podejmowali Northampton Saints i choć przewagę mieli goście (mimo sporej grupy kontuzjowanych graczy), to Sharks wygrali 32:23, zgarniając punkt bonusowy. Ekipa z Manchesteru wzmocniła się przed sezonem o jedenastego gracza z Południowej Afryki – do kolonii z południa dołączył filar JP du Preez, który dotąd grał w Cheetahs. W sobotę sypnęło niespodziankami: półfinalista z ostatniego sezonu, Bath, przegrał z beniaminkiem, Newcastle Falcons 12:19 (choć to Bath zdobyło pierwsze przyłożenie, na boisku zdecydowanie dominowali Falcons), a najsłabsza drużyna poprzedniego sezonu Premiership, Leicester Tigers, pokonała Gloucester 38:15 (jedno z przyłożeń dla Tigers zdobył debiutujący w ich składzie weteran ligi, Richard Wigglesworth). W innym starciu drużyn z końcówki ubiegłorocznej tabeli, Worcester Warriors minimalnie pokonali London Irish 11:10.
•     O tabeli po pierwszej kolejce specjalnie nie ma sensu pisać, ale warto zwrócić uwagę na jeden szczegół: na jej czele już są Exeter Chiefs, którzy spędzili tam większość poprzedniego sezonu.
 
Pro14
•     W poniedziałek mieliśmy trzy ostatnie spotkania szóstej kolejki Pro14. Na uwagę zasługują przede wszystkim kolejne wysokie zwycięstwa drużyn irlandzkich, które zdecydowanie dominują w tej lidze. Wrażenie zrobił przede wszystkim Leinster. Oczywiście, był faworytem meczu (liczba kolejnych zwycięstw ligowych dobiła już 25), ale rywal też był nie byle jaki – Edynburg wszak błyszczał w poprzednim sezonie. Obie ekipy oczywiście mocno osłabione wskutek powołań do reprezentacji, co odbierało nieco blasku zmaganiom, jednak liczyliśmy na niezły mecz. Dostaliśmy jednostronne widowisko. Dublińczycy zaaplikowali rywalom osiem przyłożeń i wygrali 50:10. Zabójczy byli zwłaszcza w końcówce pierwszej połowy i na początku drugiej, gdy padło pięć przyłożeń. Hat-trick pod koniec meczu zaliczył skrzydłowy Cian Kelleher. A podobać się mogło zwłaszcza drugie przyłożenie Luke’a McGratha po świetnym offloadzie Ciarana Frawley’a.
•     Od Leinsteru gorszy nie był Ulster, choć na pewno przeciwnik mniej renomowany. Gracze z Belfastu pokonali włoskie Zebre 57:14, zdobywając o jedno przyłożenie więcej niż Leinster. Tydzień temu pisałem, że grający dla Ulsteru Marcell Coetzee jest najlepiej przykładającym zawodnikiem ligi. W poprzedni weekend wyprzedził go na moment w tej klasyfikacji Gavin Coombes z Munsteru, który zaliczył hat-tricka. Podrażnił jednak tylko gracza z Południowej Afryki, bo ten przeciwko Zebre podwoił swój dotychczasowy dorobek i zdobył aż cztery przyłożenia (łącznie ma ich zatem w tym sezonie osiem). Może nie było w tym wielkiego piękna, ale była zabójcza skuteczność. A do tego stuprocentowa skuteczność szarż, dwa przejęcia i parę innych znakomitych statystyk w 50. występie w barwach Ulsteru.
•     Do gry po trzech tygodniach przymusowej przerwy spowodowanej epidemią wrócił włoski Benetton. Wybrał się do Cardiff, gdzie miejscowi Blues po twardej walce odprawili go z kwitkiem 22:5. Znowu zatem mieliśmy solidarne porażki obu włoskich drużyn.
•     W siódmej kolejce nadal perturbacje covidowe: przedłuża się nieobecność na boiskach walijskich Dragons, u których na początku miesiąca stwierdzono siedem zachorowań. Z tego powodu nie doszło do ich spotkania z Edynburgiem. W niedzielę jednak wyszło na boisko aż osiem drużyn. Irlandczycy kontynuowali swoją dominację, a Włosi całkowitą mizerię.
•     Nadal bez zwycięstwa pozostaje Benetton. Grali na wyjeździe przeciwko Ospreys i choć dziesięć minut przed końcem prowadzili 22:10 i mieli przewagę jednego zawodnika po czerwonej kartce Garetha Evansa za atak na głowę przeciwnika (ciekawostka: zobaczył ją po tym, jak już zszedł zmieniony z boiska, więc finalnie plac gry opuścił jego zmiennik). Jednak w tych ostatnich minutach sami stracili zawodnika po żółtej kartce oraz dwa przyłożenia z podwyższeniami i ostatecznie przegrali 22:24. Dramat Włochów i w tym meczu, i w tym sezonie. Druga włoska drużyna, Zebre, grała u siebie przeciwko Connachtowi. Spośród irlandzkich drużyn ta była chyba jedyną, o której pokonaniu Włosi mogli marzyć, jednak nic z tego: choć Zebre zdobyło przyłożenie już po minucie gry, potem dominowali gracze z Galway. Mieli co prawda problemy ze skutecznością z podwyższeń, ale do przerwy prowadzili już 23:7, a dziesięć minut po niej 33:7. I choć chwilę później zostali osłabieni po czerwonej kartce, w końcówce meczu przewagę jeszcze powiększyli i wygrali 47:12.
•     Niepokonany od 25 ligowych spotkań Leinster podejmował Cardiff Blues. Punktowanie zaczął już w pierwszej akcji meczu przyłożeniem Dave’a Kearney’a. Łącznie przyłożeń zaliczył aż sześć, a przeciwnicy tylko jedno i skończyło się wynikiem 40:5. Czy ktoś zdoła powstrzymać Leinster w tym sezonie? Znacznie cięższą przeprawę z walijskim przeciwnikiem miała druga spośród drużyn, które miały przed tą kolejką komplet sześciu zwycięstw. Ulster podejmował Scarlets i w tym meczu obie ekipy zdobyły po cztery przyłożenia. Odrobinę skuteczniejsi z podwyższeń byli gracze z Belfastu i to oni wygrali ostatecznie 26:24. Po pierwszej połowie prowadzili 19:7, ale rywale świetnie zaprezentowali się w drugiej odsłonie i niewiele im brakło do zwycięstwa. Na pocieszenie zdobyli dwa punkty bonusowe.
•     Te punkty pozwoliły im zachować drugie miejsce w konferencji B, ale czują na plecach oddech Connachtu, który na dodatek ma rozegrane dwa spotkania mniej. Na czele niepokonany dotąd Munster, który swoje spotkanie zagra dopiero dziś i też będzie miał o jeden mecz mniej. W konferencji A mamy Leinster i Ulster, a potem wielką punktową przepaść. Leinster, co warto zauważyć, ma na koncie 35 punktów – same zwycięstwa z bonusem. Na dnie obu tabel drużyny włoskie, kiepsko też w tym sezonie ze szkockimi.
•     We Włoszech Petrarca zgłosiła chęć zastąpienia Zebre w Pro14 od kolejnego sezonu. Co z tego wyjdzie? Nie wiadomo. Włoska federacja zamierza się tym zająć po wyborach nowych władz.
•     Wciąż także dyskusje w Południowej Afryce. Ostatnio Cheetahs przedstawili propozycję, aby o tym, które cztery południowoafrykańskie franszyzy wezmą udział w każdym kolejnym sezonie Pro14, decydowały doroczne wewnętrzne play-off. Niestety, nie wróżę temu pomysłowi zbyt wiele powodzenia.
 
Top 14
•     Pierwszy weekend przerwy nowego sezonu ligi francuskiej przeznaczono na nadrobienie części zaległości. Nadrabianie udało się jednak tylko częściowo – z pięciu zaplanowanych dwa ponownie odwołano: Montpellier – Castres z trzeciej kolejki (koronawirus w drużynie gospodarzy) i Clermont – Lyon z dziewiątej (tu trzy nowe przypadki w Lyonie).
•     Mecz Stade Français – Bordeaux-Bègles, nadrabiany jeszcze z pierwszej kolejki, dostarczył więcej emocji kibicom tylko na początku i na końcu. Po pierwszym kwadransie paryżanie prowadzili 10:6. Potem drużyny zdobyły tylko po jednym karnym i dopiero w ostatnim kwadransie coś więcej zaczęło się z powrotem dziać. Najpierw paryżanie po dwóch karnych Jorisa Segondsa (kopał ze zmiennym szczęściem, ale nie tylko karnymi przysłużył się drużynie) zwiększyli przewagę do 10 punktów, potem Bordeaux odpowiedziało przyłożeniem Bena Lama i traciło już tylko trzy punkty, ale w końcówce to Stade Français potwierdził swoją przewagę drugim przyłożeniem i ostatecznie wygrał 26:16. To trzecie jego zwycięstwo z rzędu.
•     Bajonna nieoczekiwanie pokonała po emocjonującym spotkaniu znacznie wyżej notowany Tulon. Po pierwszej połowie prowadziła 26:10 i choć w drugiej to Tulon dominował, a Baskowie grali nawet przez chwilę w trzynastkę, udało im dowieźć prowadzenie do końca i wygrać ostatecznie 35:29. Zdobyli tylko dwa przyłożenia wobec czterech Tulonu, ale świetnie kopał z podstawki Gaëtan Germain, który zdobył łącznie 25 punktów. Sporo żółtych kartek – tulończycy aż trzykrotnie grali w osłabieniu, na dziesięciominutową odstawkę powędrował m.in. Ma’a Nonu.
•     Zawiodło spotkanie La Rochelle z Racingiem 92 (z trzeciej kolejki). Nie padło żadne przyłożenie, a i skutecznie wykonanych karnych nie było wiele. Do przerwy wynik brzmiał 3:3, po przerwie o jedną szansę więcej wykorzystali gospodarze i wygrali 9:6.
•     To skromne zwycięstwo umocniło roszelczyków na prowadzeniu w tabeli ligowej – przewagę nad Tuluzą powiększyli do sześciu punktów. Pnie się w górę Stade Français, który doszlusował do czołowej grupy. Po nadrabianiu zaległości zwiększyła się też liczba drużyn z kompletem spotkań na koncie – dotąd były to tylko trzy ekipy, teraz jest ich już pięć. Nadal jednak sporo dodatkowych spotkań do wciśnięcia w napięty harmonogram, a najwięcej wciąż ma do dogrania Montpellier – aż trzy.
 
Super Rugby - Południowa Afryka
•     Miało być równie pięknie jak w Nowej Zelandii i Australii, ale południowoafrykańską odsłonę Super Rugby popsuł koronawirus. Tym razem uderzył bardzo boleśnie: o mistrzostwie miały decydować dwa spotkania ostatniej kolejki. Prowadzący w tabeli Bulls zagrali z Pumas (mecz stał pod znakiem zapytania i ostatecznie został o dzień przesunięty), a czający się za plecami „Byków” Sharks i Stormers (równe punktowo, o dwa oczka za liderami) mieli zagrać ze sobą. Nie zagrali. W drużynie Sharks stwierdzono zarażenia COVID-19 i mecz odwołano. Biorąc pod uwagę wcześniejsze decyzje organizatorów, oznacza to remis 0:0, a taki rezultat już przed ostatnią kolejką oddał sukces w turnieju w ręce Bulls. Cóż, to jeszcze nie koniec, bo choć turniej się skończył, przebiera szatki i jest kontynuowany od przyszłego weekendu jako Currie Cup. Jest więc gdzie się odegrać. Choć w kraju pojawiły się głosy za odwołaniem tej imprezy, która może stać się karykaturą samej siebie.
•     Bulls, choć byli pewni tytułu, chcieli udowodnić na boisku, że on należy się im ze względów sportowych. I udowodnili, wygrywając z Pumas 21:5. Mecz rozstrzygnął się już w pierwszej połowie, którą liderzy tabeli wygrali 21:0. Faworyci wygrali też w drugim meczu, gdzie Cheetahs pokonali najsłabszą drużynę stawki, Griquas, 28:9, choć tu wynik nie oddaje do końca dość wyrównanego przebiegu spotkania – Cheetahs przeważyli szalę na swoją stronę dopiero w ostatniej fazie meczu.
•     Ostatecznie zatem Bulls dołączyli do Crusaders i Brumbies w gronie zwycięzców krajowych odsłon Super Rugby w 2020. Co za odmiana po fatalnych wynikach z wiosny. Drugie miejsce zajęli Sharks, trzecie Stormers, a dopiero czwarte Cheetahs. Najsłabszą drużyną byli Griquas, którzy zanotowali komplet porażek.

Mitre 10 Cup - Nowa Zelandia
•     W półfinałach Mitre 10 Cup zwycięstwa odniosły drużyny korzystające z przewagi własnych stadionów, wyżej sklasyfikowane po rundzie zasadniczej. W finale zagrają zwycięzcy dwóch ostatnich edycji imprezy: Auckland (mistrz z 2018) i Tasman (obrońca tytułu). Gracze z Auckland pokonali Waikato 23:18 (choć na początku przewagę mieli goście; ostatnie prawie pół godziny bez punktów), a Tasman wygrało z Bay of Plenty 19:10.
 
Bułgaria
•     W poprzedni weekend skończyły się mistrzostwa Bułgarii. W ostatniej rundzie spotkań drużyna o sympatycznej nazwie Bałkańskie Kotki z Berkowicy (grała tam kiedyś reprezentacja Polski) pokonała Lokomotiw Sofia i zapewniła sobie obronę tytułu mistrzowskiego.
 
Grzegorz Bednarczyk

Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]
KNM7 DEV: Konsultacja w Poznaniu Zmarł Stanisław Kowalczyk
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki