Przegląd Lig Świata22.02.2021
TweetPremiership - Anglia
• W dziesiątej kolejce znowu odwołane spotkanie i znowu z udziałem Newcastle Falcons. Tym razem nie doszedł do skutku ich wyjazdowy mecz z Worcester Warriors. Falcons świetnie zaczęli sezon, ale uderzenie koronawirusa spycha ich coraz niżej w tabeli ligowej. Cztery punkty dla Warriors, i znowu tylko dwa punkty dla Falcons.
• Sporo emocji na początek kolejki w starciu dwóch drużyn z dołu tabeli (łącznie w swoich ostatnich dziesięciu meczach poniosły dziewięć porażek) i zarazem lokalnych derby o 139-letniej tradycji. Bath zdołało odnieść drugie zwycięstwo z rzędu i pokonało Gloucester 16:14, choć kończyło mecz grając w trzynastkę przeciwko czternastu przeciwnikom. Pierwsza czerwona kartka w tym meczu pojawiła się już po ośmiu minutach (uderzenie przedramieniem w głowę szarżującego zawodnika), ale Gloucester, choć osłabione, dominowało na boisku. Tuż przed pierwszą połową prowadziło 6:0 i dopiero w ostatniej akcji tej części spotkania Bath wyszło na jednopunktowe prowadzenie. Bath kontynuowało nacisk po przerwie, ale po dziesięciu minutach samo zostało osłabione (kontakt bark – głowa) i siły się wyrównały. Tuż przed końcem Gloucester wyszło na jednopunktowe prowadzenie, a kolejny z graczy Bath musiał opuścić boisko (tym razem z żółtą kartką), ale mimo to ostatnie słowo należało właśnie do tej drużyny: Rhys Priestland dostał szansę z karnego z 45 m i ją wykorzystał. Z dwóch gwiazd walijskiej ekipy z ostatnich meczów Pucharu Sześciu Narodów lepszy humor miał na pewno Taulupe Faletau – zwycięstwo i przyłożenie na koncie. Louis Rees-Zammit zaliczył z kolei asystę, ale na pewno to było dla niego za mało.
• Jednym z lepszych meczów kolejki było spotkanie dwóch ekip z czołówki tabeli, Harlequins z Sale Sharks. Goście z Manchesteru od początku dominowali w meczu, ale przewagi nie zamieniali na punkty. Pierwsze pojawiły się na tablicy wyników dopiero po 25 minutach i padły łupem Harlequins: znakomity Alex Dombrandt rozpoczął akcję świetnie wykończoną przez Joego Marchanta. Chwilę potem ten sam Marchant niemal samodzielnie rozmontował obronę Sale, a tuż przed końcem pierwszej połowy było już 21:0 po akcji Marcusa Smitha wykończonej przez Dombrandta. Druga połowa to znowu okres naporu Sale Sharks. Raz powstrzymał ich w ostatniej chwili Dombrandt, ale dwukrotnie znaleźli drogę na pole punktowe londyńczyków. To było jednak za mało. Harlequins wygrali 24:12 i do szczęścia brakło im tylko czwartego przyłożenia – w ostatniej akcji meczu najlepsi na boisku Smith i Dombrandt znowu pokazali magię, ale sędzia uznał ostatnie podanie Dombrandta za podanie do przodu i unieważnił efekt fantastycznej akcji.
• Na hit zapowiadał się mecz pomiędzy Exeter Chiefs i Northampton Saints. Zaczął się od przyłożenia dla Saints, ale to Chiefs dominowali w tym spotkaniu. Długimi okresami dociskali gości do ich pola punktowego, jednak ci w tych podbramkowych sytuacjach fantastycznie bronili. Mnóstwo twardej walki praktycznie na samej linii. W pierwszej połowie Chiefs raz przedarli się na pole punktowe i mieliśmy remis 7:7. W drugiej połowie mecz wyglądał praktycznie tak samo: Saints długo bronili się na linii pola punktowego. Dopiero pod koniec meczu zaczęli atakować i efektem były trzy szanse z karnego Piersa Francisa. Za pierwszym razem trafił w słupek, dwie kolejne (trudniejsze), wykorzystał. Było 13:7, ale Chiefs zdołali jednak wyprowadzić jeszcze jedną akcję i zdobyć przyłożenie. Było 13:12, a gospodarzy od zwycięstwa dzieliło tylko podwyższenie (spod linii bocznej, a zatem niezbyt oczywiste). Jednak Joe Simmonds nawet nie zdołał kopnąć piłki. Wykonał ruch (w telewizji było widać tylko poruszenie ramion, ale faktycznie zrobił mały kroczek w kierunku piłki), Saints ruszyli w obronie i wybili piłkę z podstawki za boisko, a sędzia odgwizdał koniec meczu. Kuriozalna sytuacja, która kosztowała obrońców tytułu szansę na zwycięstwo.
• A w niedzielnym spotkaniu sensacja: London Irish zremisowali z Bristol Bears 34:34. A nie zanosiło się na taki obrót rzeczy. Co prawda już na początku meczu Sam Bedlow zobaczył żółtą kartkę, Paddy Jackson wykorzystał karnego i Irish prowadzili 3:0. Ale przez dziesięć minut gry z przewagą stracili 14 punktów – dwa przechwycone przez Bears podania na połowie Irish kosztowały tych ostatnich bardzo drogo. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy bristolczycy mieli na koncie punkt bonusowy za cztery przyłożenia i prowadzili 31:6, a błyszczał Charles Piutau. I choć jeszcze w końcówce tej części spotkania Irish zmniejszyli straty o 7 punktów, to nic nie zapowiadało, że odwrócą wynik meczu. Zwłaszcza, że po kwadransie drugiej połowy stracili zawodnika z żółtą kartką i kolejne trzy punkty (było 13:34). Ale ostatnie 20 minut to popis londyńczyków, którzy zdobyli trzy przyłożenia i doprowadzili do remisu. A mogło być lepiej, bo ostatnia akcja meczu znakomicie się zapowiadała. Rezultat niespodziewany, choć z przebiegu spotkania to wcale nie jest niezasłużony wynik Irish. Obie drużyny zyskały w ligowej tabeli po tym meczu po 3 punkty.
• Poza tym Leicester Tigers pokonali Wasps 27:8, a tym co zostanie zapamiętane najbardziej z tego meczu będą aż trzy czerwone kartki. Tigers zdecydowanie dominowali, ale w pierwszej połowie przy prowadzeniu 11:3 stracili zawodnika i wynik stał się otwarty – jednak Wasps pomogli rywalom, na początku drugiej połowy sami zarobili czerwoną kartkę i siły się wyrównały. A w trzynastkę kończyli mecz Tigers…
• W tabeli pierwszy raz w sezonie Sale Sharks wypadli z najlepszej czwórki a awansowali do niej Northampton Saints (po imponującym marszu z ostatniego miejsca w tabeli). Na czele, mimo potknięć, nadal Bristol Bears i Exeter Chiefs. A na dnie wciąż Gloucester, a zwycięskie Bath nadal na trzecim miejscu od końca.
• Echa kontuzji Jacka Willisa z meczu Pucharu Sześciu Narodów: trener Wasps stwierdził, że absencja najlepszego zawodnika Premiership 2019/2020 może potrwać nawet do końca tego sezonu.
Pro14 - Irlandia, Szkocja, Walia, Włochy
• Dwunasta kolejka zaczęła się od piątkowego korespondencyjnego pojedynku dwóch najlepszych drużyn z konferencji A. Zarówno Leinster, jak i Ulster grały na wyjeździe. Obie ekipy wygrały, ale na pewno więcej powodów do zadowolenia ma Leinster. Grał w Newporcie przeciwko Dragons i wygrał z punktem bonusowym 35:29. Wbrew pozorom mecz był wyrównany w pierwszej połowie, ale w drugiej Leinster odskoczył rywalom (trzy przyłożenia podczas 20 minut gry z przewagą jednego zawodnika). Dopiero w ostatnich 10 minutach Walijczycy wrócili do meczu, ale było już za późno, by odwrócić jego wynik. Natomiast Ulsterowi nie udało się zdobyć punktu bonusowego. Po zaciętym, niezbyt porywającym spotkaniu (na pierwsze punkty czekaliśmy prawie pół meczu), wygrał z Glasgow Warriors tylko 19:13, a na dodatek stracił z groźnie wyglądającą kontuzją Marcella Coetzee.
• W sobotę także irlandzkie drużyny z konferencji B były górą nad swoimi rywalami. Munster grał na wyjeździe z Edynburgiem i już po pierwszej połowie prowadził 17:3, a ostatecznie wygrał 22:10. Warto zwrócić uwagę na przyłożenia dwóch niedoszłych debiutantów w kadrze Irlandii w tegorocznym Pucharze Narodów: skutecznego w lidze Gavina Coombesa (odesłanego przez Andy’ego Farrella ze zgrupowania) i młodego łącznika młyna Craiga Casey’a (był na ławce w meczu z Francją, ale Farrell nie wpuścił go na boisko). Z kolei Connacht pokonał 32:17 Cardiff Blues. Walijczycy przeważali w pierwszej połowie, ale obraz meczu odmieniły dwie indywidualne akcje skrzydłowego Alexa Woottona, który wyprowadził Connacht na prowadzenie 20:10 (i przeskoczył Coetzeego w klasyfikacji największej liczby przyłożeń – w sumie ma ich 9 w tym sezonie). W drugiej połowie tę przewagę Irlandczycy jeszcze powiększyli, zapewniając sobie punkt bonusowy.
• Poza tym dwa starcia walijsko-włoskie. Scarlets rozgromili Benetton 41:17 (decydujące było sześć minut w ciągu pierwszej połowy, gdy grający z podwójną przewagą Walijczycy zdobyli trzy przyłożenia i wyszli na prowadzenie 26:3), a Ospreys pokonali Zebre 10:0 (pierwsze punkty w meczu padły dopiero w ostatniej akcji pierwszej połowy, a jedyne przyłożenie Walijczycy zdobyli grając w osłabieniu).
• W tabeli praktycznie bez ważnych zmian. Nadal na czele drużyny irlandzkie, nadal na dnie włoskie (w tym Benetton z kompletem porażek). Bardzo istotny może być brak punktu bonusowego Ulsteru – jego strata do Leinsteru powiększyła się z czterech do pięciu punktów, a ponieważ w Pro14 decyduje bilans małych punktów, a nie bezpośrednich spotkań, mógł w ten sposób pogrzebać szansę na awans do finału – musi teraz liczyć nie tylko na siebie, ale także na choćby drobne potknięcie rywali z Dublina w jednym z pozostałych spotkań.
• Z pozaboiskowych wieści najciekawsza jest chyba ta, która wiąże z Pro14 przyszłość argentyńskich Jaguares. Ekipa ostatnich wicemistrzów Super Rugby w praktyce się rozpadła, do południowoamerykańskiej ligi SLAR przystępuje cień tamtego zespołu, Jaguares XV, natomiast federacja argentyńska szuka wyjścia z trudnej sytuacji. I podobno rozmawia z Pro14 o przystąpieniu do tych rozgrywek (raczej nie w najbliższym czasie). Sprzyjać im ma CVC. Przy czym bazą dla ekipy byłoby nie Buenos Aires, ale hiszpańskie Bilbao (co najmniej dziwny wybór). Cóż, ja chętniej bym widział otwarcie Pro14 na franszyzy hiszpańskie (przede wszystkim Valladolid), a nie taką hybrydę. Jeśli te wieści są prawdziwe, cóż, Pro14 chce iść ścieżką do przepaści wytyczoną przez Super Rugby…
• Cardiff Blues potwierdzili transfer Rhysa Priestlanda z Bath. W przyszłorocznym Pucharze Sześciu Narodów Wayne Pivac będzie już więc mógł korzystać z jego usług. Z kolei Dragons sięgnęło po zamorskie posiłki: podpisało kontrakt z argentyńskim łącznikiem młyna Gonzalo Bertranou, do niedawna graczem Jaguares i ponad 20-krotnym reprezentantem swego kraju. Innego byłego „Jaguara” i ponad 50-krotnego reprezentanta Argentyny, Nahuela Tetaza Chaparro, mamy od nowego sezonu zobaczyć w Benettonie (przejdzie tam po krótkim kontrakcie z Bristol Bears). W Munsterze wieścią tygodnia jest natomiast nie transfer, ale coraz bliższy (choć wciąż bez konkretnej daty) powrót do gry Joey’a Carbery’ego.
Top 14 - Francja
• Kolejną kolejkę spotkań ligi francuskiej zaczęło spotkanie Racingu 92 i Castres. I okazało się, że faworyci mieli poważne kłopoty. Po trzydziestu minutach co prawda prowadzili 16:3 (wszystkie punkty dla nich zdobył Teddy Iribaren), ale jeszcze w pierwszej połowie mistrzowie z 2018 zaczęli odrabiać straty, a w drugiej nawet wyszli na czteropunktowe prowadzenie. Nie dowieźli go jednak do końca. Błąd w obronie na skrzydle pozwolił Racingowi odzyskać prowadzenie i wygrać ostatecznie 23:20. Czwarte kolejne zwycięstwo paryżan i czwarte, o które musieli ciężko walczyć. A Castres na pocieszenie pozostał tylko punkt bonusowy.
• Prawie 50 punktów w meczu Brive z Bordeaux i tylko trzy przyłożenia: nieoczekiwanie marsz najlepszej ekipy poprzedniego sezonu w górę tabeli został powstrzymany przez niżej notowanych rywali, a decydujące okazało się 20 punktów z kopów uzyskanych przez Enza Herve. Brive do przerwy prowadziło już 19:10. W drugiej połowie Bordeaux zaczęło straty odrabiać, ale but Herve trzymał gospodarzy na prowadzeniu. Drugie przyłożenie Bordeaux na siedem minut przed końcem zmniejszyło stratę do zaledwie dwóch punktów. Mieliśmy nerwową końcówkę, ale Brive dowiozło zwycięstwo do końca: 25:23, a Bordeaux poniosło pierwszą porażkę w 2021.
• Hitem kolejki był mecz Lyonu z Tuluzą. Bardzo ciekawa była zwłaszcza pierwsza połowa spotkania, w której drużyny wymieniały cios za cios. Błysnął odchodzący na emeryturę po tym sezonie Jonathan Wisniewski (łącznie 16 punktów) – zaczął mecz od drop goala w drugiej minucie meczu, a po kwadransie było 10:0 dla Lyonu. Tuluza trzymała dystans zdobywając w tej części spotkania trzy przyłożenia, jednak żadne nie zostało podwyższone. Tymczasem Lyon zaliczył dwa przyłożenia z podwyższeniami, karnego i dwa drop goale Wisniewskiego i do przerwy było 23:17. Druga połowa zaczęła się od solidarnych żółtych kartek dla zawodników obu drużyn, ale emocji było już nieco mniej. Lyon powiększył przewagę do ośmiu punktów dzięki przyłożeniu, a przez ostatni kwadrans żadna z drużyn nie była w stanie zdobyć punktów. Gospodarze odnieśli cenne zwycięstwo 31:23.
• Poza tym La Rochelle pokonało Stade Français 16:11 (mecz nie zachwycił; u paryżan kiepściutka skuteczność z kopów Nicolása Sáncheza, a po drugiej stronie jego kolega z reprezentacji Argentyny, Pablo Matera, zobaczył czwartą żółtą kartkę w sezonie), Pau przegrało z Tulonem 29:33 (do przerwy gospodarze prowadzili 19:13, ale po przerwie dwa przyłożenia Facundo Isy dały zwycięstwo gościom), Agen przegrało z Montpellier 19:39 (bijąc niechlubny rekord Top 14 ustanowiony przez Perpignan parę lat temu – szesnasta porażka z rzędu, o której tym razem zadecydowała słaba końcówka), a Clermont rozgromił Bajonnę aż 73:3 (aż 10 przyłożeń, z czego aż 6 w ostatnim kwadransie).
• W tabeli przetasowania na samym szczycie. Tuluza spadła z fotela lidera na trzecie miejsce, a w odwrotnym kierunku podążyło La Rochelle. Jednak trzy czołowe drużyny (pomiędzy nimi jest Racing 92) mają niemal identyczny dorobek punktowy. Montpellier odbiło się od strefy spadkowej już nieco bardziej, awansowało bowiem na 11. Miejsce. Na dnie nieustająco Agen z zaledwie dwoma punkcikami, skazany już w praktyce na spadek.
Super Rugby - Australia, Nowa Zelandia
• Ruszył drugi sezon Super Rugby AU. W pierwszej kolejce starcie dwóch mateczników australijskiego rugby: Queensland naprzeciwko Nowej Południowej Walii czyli Reds kontra Waratahs. Mecz zaczął się świetnie dla gości: już po trzech minutach mieli na koncie siedem punktów. Jednak to były wszystkie ich punkty zdobyte w tym meczu. Po kwadransie przegrywali już 7:17, a w połowie meczu 7:27. A drugą połowę zaczynali w czternastkę po czerwonej kartce. Ostatecznie Reds wygrali 41:7 – najwyższe zwycięstwo w meczu przeciwko Waraths w historii. W drugim spotkaniu Super Rugby AU po raz pierwszy zawitało do Perth (w poprzednim sezonie Western Force wszystkie „domowe” mecze grali na wschodnim wybrzeżu). Force liczyło na pierwsze zwycięstwo, ale nie pomógł im nawet debiut Irlandczyka Roba Kearney’a. Przegrali z mistrzami z poprzedniego sezonu 11:27, a ostatnie przyłożenie dla rywali zdobył ich były skrzydłowy, Issak Fines-Leleiwasa.
• Kilka tygodni temu sygnalizowałem, że obostrzenia związane z epidemią (zapowiedzi władz Nowej Zelandii dotyczące utrzymania dwutygodniowej kwarantanny na wjeździe do kraju) mogą wpłynąć na Super Rugby Trans-Tasman – wszak w jej ramach planowano podróże drużyn australijskich i nowozelandzkich pomiędzy tymi dwoma krajami. Nowozelandczycy mają plan awaryjny: jeśli nie uda się rozegrać turnieju z Australijczykami, zagrają drugą rundę Super Rugby Aotearoa. To na pewno byłby duży cios dla federacji australijskiej, wszak tam tych meczów z Nowozelandczykami potrzebują rozpaczliwie. Dlatego Andy Marinos, szef RA, mówi: a dlaczego nie całość w Australii, podobnie jak ubiegłoroczne Tri Nations? Wszak przy przylocie z Nowej Zelandii do Australii kwarantanny nie ma.
Top League - Japonia
• Ruszył wreszcie opóźniony, ostatni sezon japońskiej Top League, której kluby ponoć złożyły bardzo hojne oferty dla gwiazd Saracens, Owena Farrella i Maro Itoje. Póki co na boisku widzieliśmy jednak inne gwiazdy, a naszpikowany nimi zespół Toyota Verblitz (Kieran Reed, Michael Hooper, Willie le Roux) w najciekawszym spotkaniu pokonał zaledwie jednym punktem Toshibę Brave Lupus (tu m.in. Michael Leitch czy Matt Todd). Do przerwy było 24:7, po przerwie fantastyczny powrót Brave Lupus, jednak ostatecznie Verblitz wygrał 34:33. Najwyższe zwycięstwo pierwszej kolejki odniosło Suntory Sungoliath, które pokonało Mitsubishi Dynaboars 75:7 - niewątpliwie pomógł w tym Beauden Barrett, który zdobył 16 punktów z podwyższeń i dorzucił do tego jeszcze przyłożenie, ale przyćmił go inny Nowozelandczyk, Tevita Li, który zdobył w tym meczu aż pięć przyłożeń (swoją drogą, skrzydłowy myśli o grze dla Japonii). Przyłożenia w pierwszej kolejce zaliczyli także m.in. TJ Perenara (jego NTT Docomo Red Hurricanes pokonali Keisuke Sawaki 26:24 dzięki karnemu w doliczonym czasie gry) oraz Hadleigh Parkes (jego Panasonic Wild Knights pokonali Ricoh Black Rams 55:14).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]