Przegląd Lig Świata08.03.2021
Tweet
Premiership - Anglia
• Na początek dwunastej kolejki duże emocje w meczu Leicester Tigers z London Irish (obie drużyny w dolnej połówce tabeli, choć Irish ostatnio powstrzymali Wasps i Bristol Bears). Sporo przyłożeń (aż siedem, w tym jedno karne) i kartek (cztery, w tym jedna czerwona). Już w pierwszej minucie Irish zdobyli punkty, po kwadransie prowadzili 10:3, ale do przerwy mieliśmy remis 13:13. Po przerwie to Tigers przeważali, a gdy Irish odrobili część strat, po czerwonej kartce Terrence’a Hepeterny zaczęli grać w osłabieniu i Tigers znowu budowali przewagę. Na dwie minuty przed końcem byli na bezpiecznym prowadzeniu 33:18. Irish nie mieli szans, ale mimo to zanotowali fantastyczną końcówkę odrabiając po dwóch przyłożeniach 14 punktów. Przegrali, ale tylko 32:33, a mimo porażki zapisali na konto dwa punkty.
• Na koniec kolejki odbył się najciekawiej zapowiadający się mecz: Harlequins podejmowali Northampton Saints. Obie drużyny walczą o miejsca w czołowej czwórce. Początek znakomity: w ciągu pierwszego kwadransa kibice zobaczyli aż cztery przyłożenia, a Harlequins prowadzili 17:12. Potem tempo zdobywania punktów nieco osłabło, ale gospodarze powiększali przewagę. Do przerwy prowadzili już 27:12 i choć po przerwie to Saints zmniejszyli straty zdobywając przyłożenie, długo jedynymi wydarzeniami na boisku były żółte kartki. W ostatniej minucie Harlequins przypieczętowali swoje zwycięstwo przyłożeniem dającym im punkt bonusowy – wygrali 37:19. A gwiazdą był znowu łącznik ataku Marcus Smith – 15 punktów z kopów, ale jeszcze bardziej imponuje inna statystyka, 16 szarż. Świetny też Alex Dombrandt, ale temu humor popsuła na pewno żółta kartka.
• Poza tym: Sale Sharks pokonali Newcastle Falcons 31:16 (miało być ciekawie, ale dwa przyłożenia Sale z pierwszego kwadransa ustawiły mecz i choć Falcons mieli ogromną przewagę, nic z niej nie wynikło; jak zwykle świetny był Faf de Klerk, ale ozdobą meczu było to podanie znad bocznej linii na offloadzie AJ MacGinty’ego), Bath uległo Exeter Chiefs 16:38 (już 13. przyłożenie Sama Simmondsa w sezonie – Eddie Jones go ignoruje, co wywołuje coraz bardziej gorzkie komentarze w angielskich mediach pod jego adresem, ale w tym meczu oglądał Exeter Warren Gatland, trener British & Irish Lions), Wasps przegrali z Gloucester 19:20 (goście wygrali mimo gry w osłabieniu od 27. minuty, o ich zwycięstwie zadecydował karny z samego końca meczu; dla Gloucester to drugie zwycięstwo z rzędu i wreszcie wydobyło się z dna tabeli), a Worcester Warriors ulegli Bristol Bears 23:24 (najsłabsza ekipa ligi przegrała zaledwie jednym punktem z liderami – dla Bears spory kawał roboty odwalił skrzydłowy Ratu Naulago, który zdobył trzy przyłożenia).
• W tabeli bez wielkich zmian. Czołowa czwórka odniosła solidarnie zwycięstwa i powiększyła przewagę nad resztą stawki. Na dnie tabeli znaleźli się Worcester Warriors z zaledwie jednym zwycięstwem w sezonie i fatalną passą w ostatnich meczach (choć przecież w ten weekend postraszyli lidera).
• Ruszył też wreszcie drugi poziom ligowy, Championship. Tu oczywiście najwięcej uwagi przyciągał mecz Cornish Pirates – Saracens. Myślę, że warto przeczytać gorzkie przedmeczowe słowa właściciela Pirates, Dicky’ego Evansa, na temat RFU i nierównego traktowania klubów Premiership i drużyn z niższych poziomów. Niech zresztą przemówią liczby: ekipy Championship nigdy nie mogły liczyć na miliony, ale w tym roku dostają tylko po 140 tys. funtów. Tymczasem na same testy covidowe będą musiały wydać większość tej kwoty. A na dodatek oczekuje się od nich, że podzielą się przychodem ze streamingu meczu. A wynik tego meczu też wart uwagi: Cornish Pirates wygrali 25:17. Saracens co prawda bez swoich gwiazd, ale dla ekipy z Penzance to był naprawdę wielki dzień. Zwłaszcza, że to był ich pierwszy mecz o punkty od prawie roku, że nigdy nie grali na najwyższym poziomie ligowym w Anglii. Ich kibice pewnie poczuli się prawie jak ich pradziadowie w 1908 – szkoda tylko, że nie mogli być na stadionie. A gdy mowa o braku gwiazd, to nawet bez nich wyjściowa piętnastka Saracens miała podobno na koncie w sumie 165 meczów międzynarodowych (uwaga – nie sprawdzałem, wierzę na słowo brukowcowi). Nie spodziewam się, że Saracens będą seryjnie przegrywać, dysproporcja finansowa między nimi a resztą ekip w stawce jest zbyt duża, ale zimny prysznic na początek Championship się przyda. Zresztą, może zanim kadrowicze wrócą z Pucharu Sześciu Narodów, ktoś to powtórzy? A to poważnie zachwiałoby szansami londyńczyków na awans do finału… A póki co, to zwycięstwo da na pewno paliwo do walki z podziałem angielskiego rugby.
Pro14 - Irlandia, Szkocja, Walia, Włochy
• W czternastej kolejce Pro14 najciekawsze miały być derby Irlandii – dla Connachtu i Ulsteru była to ostatnia szansa na to, aby zachować choćby niewielkie szanse na awans do finału. Obie drużyny jednak zadaniu nie podołały. Connacht grał na wyjeździe z Munsterem i kilkuletnim już zwyczajem przegrał. Porażka jednak bardzo honorowa, bo tylko 17:20. Goście świetnie zaczęli mecz, piękna asysta Carty’ego na skrzydło i prowadzili 7:0. Jednak nie poszli za ciosem i do przerwy mieli tylko trzy punkty przewagi. Po przerwie to Munster wyszedł na prowadzenie, i choć szybko zrobiło się 17:17 (znów udział Carty’ego w przyłożeniu swej drużyny), to Joey Carbery, który wszedł po raz drugi na końcówkę meczu, zapewnił z karnego zwycięstwo swojej drużynie. Connacht kilkakrotnie w ciągu tego meczu kradł auty gospodarzom, ale to było za mało. Bundee Aki, świetny poniekąd, w drugiej połowie najpierw zarobił żółtą kartkę, potem sprezentował rywalom decydującego karnego.
• W drugim starciu międzyprowincjonalnym w Irlandii Ulster podejmował Leinster. Początek wymarzony dla gospodarzy: po żółtej kartce dla Devina Tonera zdobyli dwa przyłożenia i prowadzili 12:3. Potem jednak nastąpiła katastrofa. Najpierw mimo kolejnej żółtej kartki dla dublińczyków stracili przyłożenie, a wkrótce potem najpierw sami stracili zawodnika z żółtą kartką, a trzy minuty później z czerwoną kartką rezerwowego filara Andrew Warwicka, który pojawił się na boisku moment wcześniej. Czekało ich 50 minut gry w osłabieniu, z czego kilka w podwójnym (a na domiar złego chwilę potem z kontuzją zszedł z boiska Marcell Coetzee, autor pierwszego przyłożenia) i Leinster bezlitośnie to wykorzystał. Do przerwy prowadził 24:12, a wygrał mecz 38:19. W końcówce widzieliśmy kolejne dwie żółte kartki (wyrównanie sił pozwoliło Ulsterowi zdobyć jeszcze jedno przyłożenie).
• Poza tym Zebre w bardzo ważnym meczu uległo Glasgow Warriors 20:31 (obie drużyny walczą o awans do Champions Cup; świetna końcówka pierwszej połowy w wykonaniu Włochów, ale druga część spotkania należała do Szkotów; tu także aż cztery żółte kartki), a Ospreys ulegli walczącym o Champions Cup Dragons 20:31 (świetna końcówka „Smoków”).
• Nie rozegrano dwóch spotkań. Mecz Scarlets z Cardiff Blues odbył się awansem kilka tygodni temu (wygrali Blues 13:10), a spotkanie Edynburga z Benettonem zostało odwołane z powodu zachorowania na covid-19 we włoskiej ekipie. Nie wiadomo, kiedy zostanie nadrobione: wolnych terminów już nie ma, obie drużyny mają zaplanowane inne zaległe spotkania w weekend finału, więc zapewne zostanie rozegrane już po finale sezonu. A będzie miało stawkę…
• Skład finału już jest pewny: zagrają w nim Leinster i Munster. Dla Leinsteru to szansa na czwarty tytuł z rzędu, dla Munsteru to pierwszy finał od czterech lat. Trener Ulsteru narzeka na brak półfinałów w tegorocznym formacie i trudno się z nim nie zgodzić. Prawdziwa walka przez dwa najbliższe tygodnie (oraz w spotkaniach zaległych) toczyć się będzie o miejsce w czołowej czwórce obu konferencji, gwarantujące awans do Champions Cup. W konferencji A w tym tygodniu swoje nadzieje pogrzebali raczej Włosi z Zebre, a walka toczy się między Glasgow Warriors i Dragons. W konferencji B walczą Edynburg z Cardiff Blues: Szkoci mają 6 punktów straty, ale aż dwa spotkania więcej do rozegrania.
• Z wieści pozaboiskowych: Cardiff Blues w kolejnym sezonie nie będą już Cardiff Blues, ale Cardiff Rugby. Są ostatnim walijskim regionem, który pozostawił miasto w swej nazwie.
Top 14 - Francja
• Sensacja na początek osiemnastej kolejki Top 14: w piątek Montpellier, walczące o wydostanie się ze strefy spadkowej, pokonało bliskie awansu do play-off Clermont. Gracze ekipy Altrada lepiej zaczęli mecz i po kwadransie prowadzili 10:3. Jednak do przerwy to Clermont wyszło na prowadzenie dzięki przyłożeniu w ostatniej akcji pierwszej połowy. Decydujące okazało się ostatnie 10 minut: gracze Clermont popełniali błędy, a Alex Lozowski zamienił trzy karne na punkty (w sumie 17 punktów w meczu). Z kolei Camille Lopez pudłował w tym meczu z podstawki dwukrotnie. Ostatecznie Montpellier wygrało 22:16.
• Niespodzianka też w sobotę: Castres podejmowało La Rochelle i wygrało 22:15. La Rochelle w tym meczu było długo wyjątkowo bezzębne – przez trzy czwarte meczu zdobyło zaledwie trzy punkty. Na kwadrans przed końcem Castres prowadziło 22:3. Dopiero wtedy roszelczycy wzięli się do roboty i wreszcie zdobyli dwa przyłożenia, jednak mimo 10 minut walki o wyrównanie, nic z tego.
• Hitem kolejki było spotkanie Tulonu z Racingiem 92. Punktowanie zaczęli paryżanie przyłożeniem Virimiego Vakatawy, ale zanim minął kwadrans, tulończycy wyrównali. Odtąd punkty padały już niemal wyłącznie z karnych. Do przerwy Tulon prowadził 13:10. Po przerwie zwiększył przewagę do 9 punktów, ale Racing zdobył przyłożenie, a na siedem minut przed końcem zmniejszył stratę do zaledwie jednego punktu. Mnóstwo emocji w końcówce, jednak to gospodarze wykorzystali kolejnego karnego i wygrali 25:21. 20 punktów Louisa Carbonela dla Tulonu i oddech ulgi po dwóch kolejnych porażkach na swoim stadionie.
• Poza tym bez niespodzianek: Tuluza pokonała Brive 42:17 (niesamowita końcówka tuluzańczyków – cztery przyłożenia w ostatnich 20 minutach, z czego dwa karne, a Brive zaliczyło w tym okresie aż trzy żółte kartki), Bordeaux pokonało Pau 29:23 (Pau w coraz gorszym położeniu, ale w tym meczu długo trzymało kontakt; 19 punktów Matthieu Jaliberta), Bajonna przegrała z Lyonem 20:28 (Jonathan Wisniewski zaliczył swojego czwartego w tym sezonie drop goala), a Stade Français pokonało Agen 40:21 (o lepszą okazję graczom z Agen na pierwsze zwycięstwo w sezonie będzie trudno – od 16 minuty paryżanie grali w osłabieniu po czerwonej kartce, a mimo to zdobyli w tym okresie cztery przyłożenia).
• Tuluza wykorzystała porażki drużyn z miejsc 2–4 i zwiększyła swoją przewagę na czele tabeli – nad drugim La Rochelle ma już 7 punktów. Potknięcia wyżej notowanych rywali wykorzystały też ekipy Bordeaux i Tulonu, które znacząco przybliżyły się do czołowej czwórki. W dolnych regionach swoją sytuację umocniło Montpellier – powiększyło przewagę nad strefą spadkową do sześciu punktów.
• Z wieści pozaboiskowych: podpisano nowy kontrakt na transmisje Top 14 we Francji. Obejmuje cztery sezony i da organizatorom przychód w wysokości 454,4 mln euro (113,6 mln euro rocznie). To o 17% więcej niż dotychczas i zdecydowanie więcej, niż udało się uzyskać w Anglii za transmisje Premiership (ok. 36 mln funtów rocznie). Ba, we Francji ta kasa trafi do klubów z trzech poziomów rozgrywek, podczas gdy w Premiership nie ma na to szans. Nabywcą praw jest Canal+, a więc Top 14 pozostaje w tych samych rękach, co dotychczas. Tym to ciekawsze, że piłkarska Ligue 1 ma ogromny problem ze znalezieniem satysfakcjonującej oferty.
• Transfery: Bajonna zakontraktowała reprezentanta Szkocji, Huw Jonesa z Glasgow Warriors. Ma wzmocnić Basków od nowego sezonu, jednak pod warunkiem, że utrzymają się w Top 14.
• Na drugim froncie, w Pro D2, fatalną passę kontynuuje Provence z Andrzejem Charlatem w składzie. Tym razem uległo 19:21 ekipie Soyaux Angoulême. Charlat grał cały mecz, a na dziesięć minut przed końcem zdobył swoje pierwsze przyłożenie w tym sezonie. Wyprowadziło ono jego ekipę na prowadzenie, ale nie utrzymała go do końcowego gwizdka.
Super Rugby - Nowa Zelandia, Australia
• W Nowej Zelandii w piątkowy poranek niesamowity pokaz gry dał skrzydłowy Highlanders Jona Nareki. Jego ekipa grała na wyjeździe z Chiefs i po 30 minutach przegrywała 6:20. Potem jednak Nareki przechwycił piłkę na swojej połowie i po rajdzie przez całe boisko zdobył przyłożenie. W drugiej połowie dołożył jeszcze dwa przyłożenia i chyba najpiękniejszą z tego wszystkiego asystę (rajd przez ponad pół boiska, dwóch obrońców pokonanych, podanie na offloadzie). Jego drużyna wygrała ten mecz 39:23. Chiefs co prawda bez Gatlanda, ale kontynuują fatalną serię z zeszłego roku. W drugim meczu Crusaders podejmowali Hurricanes i po pierwszej połowie mieli na koncie już cztery przyłożenia oraz prowadzili 26:6. Po pięciu minutach drugiej części spotkania było już 33:6 i choć później ekipa ze stolicy kraju zdobyła dwa przyłożenia, nie miała szans przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę – mecz skończył się zwycięstwem obrońców tytułu 33:16. Dla Crusaders to drugie zwycięstwo w turnieju, dla Hurricanes druga porażka.
• Trzecia runda Super Rugby AU przyniosła wreszcie bardzo długo wyczekane zwycięstwo drużyny Western Force (pierwsze od czasu wykluczenia ich z Super Rugby w 2017). Ich przeciwnikami byli Waratahs, których poprzednie dwa spotkania były katastrofami. Tym razem po 30 minutach meczu sydnejczycy prowadzili 13:0, ale potem to goście z Perth punktowali i choć przy prowadzeniu 17:13 stracili po czerwonej kartce jednego gracza (kuriozalne zachowanie Andrew Ready’ego – uderzył pięścią przeciwnika, a potem wydawał się zdziwiony kartką: https://twitter.com/i/status/1367783635080728579), a Waratahs nawet zmniejszyli straty do jednego punktu, ostatecznie wygrali 20:16. Dużo emocji także w meczu Brumbies z Rebels: Matt Toomua zaczął kopać karne dla drużyny z Melbourne już w pierwszej minucie i łącznie uzbierał ich w trakcie meczu osiem, długo utrzymując swoją drużynę na prowadzeniu. Na 10 minut przed końcem Rebels prowadzili 21:17, ale Brumbies (grający w osłabieniu) zdobyli wtedy trzecie przyłożenie w meczu. Chwilę później Toomua dorzucił ósmego karnego i był remis po 24. Jednak ostatnie słowo należało do mistrzów: w 84. minucie Ryan Lonergan przyćmił wszelkie dokonania Toomuy – kopnął nie dość, że z własnej połowy boiska, to jeszcze z miejsca położonego o jakieś 10 m od linii bocznej. Fantastyczny kop i ostatecznie 27:24 dla obrońców tytułu.
• W tabeli Super Rugby AU Brumbies z kompletem trzech zwycięstw na czele, komplet zwycięstw (ale tylko dwa) mają też Reds. Dwie drużyny też z kompletem porażek, ale w jakże odmiennych sytuacjach: Rebels mają dwie porażki w sumie zaledwie pięcioma punktami, tymczasem Waratahs ponieśli trzy porażki, z czego dwie były koszmarnymi klęskami i bilans małych punktów to po tych trzech spotkaniach aż -89.
• Coraz czarniej wygląda perspektywa Super Rugby Trans-Tasman: nie tylko mamy dwutygodniową kwarantannę na wjeździe do Nowej Zelandii, ale także w Australii wprowadzono kwarantannę dla wjeżdżających z Nowej Zelandii. Media zaczęły pisać o wcześniejszym zaszczepieniu zawodników jako jedynej możliwości doprowadzenia do rozgrywek, ale to raczej w grę nie wchodzi (nie mogą spodziewać się go przed lipcem), a ponadto i tak nie ma pewności, że coś to da w kwestii przekraczania granic. Dla Australijczyków odwołanie zawodów byłoby dotkliwym ciosem finansowym.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]