Przegląd Lig Świata19.10.2021
Tweet
Top 14 - Francja
• Siódma kolejka Top 14 okazała się wyjątkowo ciekawa: spośród siedmiu rozegranych spotkań w ponad połowie końcowa różnica punktowa była na tyle niewielka, że przegrani wywalczyli defensywny punkt bonusowy (a o ten tam przecież trudniej – można przegrać co najwyżej pięcioma, a nie siedmioma punktami).
• W meczu Montpellier z Clermont mieliśmy na końcu zaledwie dwa punkty różnicy, a o losach spotkania zadecydował spudłowany karny w ostatnich sekundach meczu. W meczu padło ponad 40 punków, ale tylko dwa przyłożenia – oba w pierwszym kwadransie. Później punkty padały już tylko z karnych. Do przerwy gospodarze prowadzili 14:10, po przerwie powiększyli przewagę do 7 punktów, ale ostatnie 20 minut meczu to pokaz kopów Camille’a Lopeza: cztery skuteczne karne dały Clermont prowadzenie 22:20. Zwycięstwo mógł dać Montpellier Handré Pollard wspomnianym karnym, kopanym z 40 m – jednak piłka przeleciała tuż pod poprzeczką.
• Ciekawie było też w meczu Tulonu z Racingiem 92 (paryżanie bez Teddy’ego Iribarena, który jak się okazało, zerwał więzadła krzyżowe). Zaczęło się dla gospodarzy radośnie (prezentacja Cheslina Kolbe, który przybył do Tulonu, choć jeszcze nie zagrał), skończyło się bolesną porażką. Racing prowadził już po pierwszej połowie, 13:6, dzięki jedynemu przyłożeniu zdobytemu przed przerwą. W drugiej szybko powiększał przewagę – po 20 minutach prowadził 24:6, a gospodarze zostali na boisku w czternastkę po żółtej kartce. Rzucili się jednak do odrabiania strat, pierwsze przyłożenie zdobyli jeszcze w osłabieniu, potem dorzucili drugie, ale ostatecznie przegrali 20:27, nie zdobywając nawet bonusa defensywnego. Po meczu zawodnicy długo stali w kole na środku boiska – ostatnie wyniki są zdecydowanie poniżej oczekiwań właścicieli i kibiców klubu z Lazurowego Wybrzeża.
• W ostatnim pojedynku, w niedzielę, mieliśmy mecz na szczycie, mierzyły się bowiem drużyny z trzeciego i pierwszego miejsca ligowej tabeli: Lyon z Tuluzą. W pierwszej połowie gra była wyrównana, padło tylko jedno przyłożenie, a gospodarze prowadzili zaledwie jednym punktem – 10:9. Zaczęli jednak świetnie drugą: dwa przyłożenia i karny dały im prowadzenie 25:12. Żółta kartka Ethana Dumortiera na kwadrans przed końcem zmieniła jednak obraz meczu: Tuluza zdobyła przyłożenie i do końca walczyła o więcej. Świetną okazję stworzył zwłaszcza Antoine Dupont kopem 50:22, który dał Tuluzie aut na 5 m. Gospodarze zdołali jednak wybronić się przed atakami i wygrali mecz 25:19. To zwycięstwo oznacza zakończenie trwającej od początku sezonu serii zwycięstw Tuluzy, choć nie spowodowało utraty przez nią pierwszego miejsca w tabeli. Znakomity występ w barwach zwycięzców odnotował Gruzin Beka Saginadze, zdobywca pierwszego przyłożenia dla Lyonu.
• Poza tym Pau przegrał po niesamowitym spotkaniu z Bordeaux 33:37 (do przerwy przegrywał 9:27, ale w drugiej połowie rzucił się do odrabiania strat i był blisko zmiany wyniku; gwiazdą meczu był Matthieu Jalibert, który w ciągu 60 minut gry zdobył 25 punktów – 2 przyłożenia, 3 podwyższenia i 3 karne), Castres pokonało Biarritz z bonusem 38:20 (mimo że beniaminek długo trzymał kontakt; niezły efekt miały szybko rozgrywane przez Castres karne), Brive przegrało z La Rochelle po brzydkim spotkaniu 6:8 (cztery żółte kartki, sporo spudłowanych karnych, tylko jedno przyłożenie – na 10 minut przed końcem dało zwycięstwo gościom), a beniaminek z Perpignan uległ Stade Français 22:23 (decydujące o zwycięstwie punkty dla paryżan zdobył na 3 minuty przed końcem z karnego Léo Barré).
• Na pierwszych czterech miejscach bez zmian, ale Bordeaux, Lyon i Racing 92 zmniejszyły dystans dzielący ich od Tuluzy. Marsz w górę tabeli kontynuuje La Rochelle, które awansowało do górnej jej połówki pierwszy raz w tym sezonie. Na dwóch ostatnich miejscach znaleźli się obaj tegoroczni beniaminkowie.
• W Pro D2 porażki obu spadkowiczów z Top 14. Ale w jakże odmiennych nastrojach są te ekipy. Dla Bajonny przegrana w wyjazdowym meczu na szczycie z Colomiers oznaczała pierwszą porażkę w sezonie. Baskowie przed ostatnią akcją prowadzili 26:20 – rywale atakowali na linii pola punktowego, ale sędzia przyznał piłkę Bajonnie i wydawało się, że to koniec meczu. Wrócił jednak do TMO, którego efektem było karne przyłożenie za zawalenie maula i zwycięstwo Colomiers 27:26. Natomiast Agen po komplecie 26 porażek w poprzednim sezonie Top 14, przed tą kolejka miało na koncie sześć kolejnych przegranych w Pro D2. W tabeli niżej była tylko ekipa Vannes (to półfinalista z poprzedniego sezonu, więc też dość spektakularny kryzys) i z nią właśnie mierzyło się Agen w ten weekend. I przegrało z kretesem, 3:46, odnosząc 34. porażkę ligową z rzędu (ostatnie zwycięstwo odniosło ponad półtora roku temu…). Na pewno nie pomógł fakt, że w ubiegłym tygodniu skończyła się cierpliwość właściciela klubu, który zwolnił dwóch członków sztabu szkoleniowego, w tym głównego trenera.
Premiership - Anglia
• Najciekawiej zapowiadający się mecz piątej kolejki Premiership przypadł na jej początek i nie zawiódł. Sale Sharks podejmowali Harlequins i zadali obrońcom tytułu mistrzowskiego pierwszą porażkę w tym sezonie. Mecz był pełen emocji, wyrównany, aż do ostatniej akcji meczu każda kolejna zdobycz punktowa oznaczała zmianę na prowadzeniu, a żadna drużyna nie mogła osiągnąć przewagi większej niż 7 punktów. Tę rytmikę zmian zaburzyło dopiero ostatnie przyłożenie Sharks: prowadzili 23:22, zdobyli przyłożenie, a potem celebrowali przez półtorej minuty podwyższenie (niecelne), po którym już powrotu do gry nie było. Harlequins zgubiły w tym meczu darowane przeciwnikom karne – co prawda ze skutecznością z kopów było w tym meczu w drużynie gospodarzy średnio (skuteczność 5/9, w tym trzy spudłowane karne z rzędu), ale szans z karnych mieli znacznie więcej. Spore wrażenie zdobył zastępujący w Sharks Fafa de Klerka młody Raffi Quirke, który zdobył dwa przyłożenia i świetnie kierował grą zespołu.
• Dużo uwagi przyciągał też mecz Wasps z Exeter Chiefs. Emocje były już przed spotkaniem: Wasps powrócili do tematu kontrowersyjnego brandingu gości (zdaniem niektórych poniżającego Indian) i nawoływali do nieużywania indiańskich pióropuszy na trybunach. Swoją droga, tym razem szef Chiefs Tony Rowe powiedział, że mogłoby dojść do zmiany brandingu, jeśli taka decyzja zostanie podjęta na listopadowym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Wasps zagrali bez paru kontuzjowanych graczy, a także Gabriela Oghre – choć tydzień temu dostał tylko żółtą kartkę, tak niski wymiar kary budził kontrowersje i po kolejce został zawieszony na trzy mecze. A na boisku emocji nie zabrakło. W pierwszej połowie meczu najpierw wymiana karnych (i prowadzenie Wasps 6:3), potem dwa przyłożenia gości (6:15), a wreszcie w ostatnich minutach dwa przyłożenia gospodarzy (20:15). Na początku drugiej połowy po karnym Wasps podnieśli przewagę do ośmiu punktów, ale to Exeter przeważał. Kilkakrotnie Chiefs zostali powstrzymani, ale wreszcie niezawodny Sam Simmonds, a potem w akrobatyczny sposób Jonny Hill zdobyli przyłożenia dla Chiefs i to oni wygrali 27:23. Z pewnością z tego meczu zapamiętamy sytuację z kolejnym kontrowersyjnym podawaczem wody – pomocnik Wasps został wyrzucony z boiska, po tym gdy odkopnął piłkę uniemożliwiając Chiefs szybkie rozegranie karnego. Skazą na zwycięstwie Exeter jest kontuzja kostki Luke’a Cowana-Dickiego, która z pewnością martwi też Eddiego Jonesa.
• Poza tym Newcastle Falcons pokonali Bristol Bears 13:5 (fatalny początek sezonu ekipy Pata Lama, to już czwarta porażka w pięciu meczach), Worcester Warriors zostali zwyciężeni przez Leicester Tigers aż 3:48 (Tigers z kolei kontynuują pasmo samych zwycięstw, ich trener po tym meczu wyjątkowo chwalił George’a Forda, pominiętego ostatnio w powołaniach na listopadowe testy, znakomicie zagrali też Ellis Genge czy Nemani Nadolo; warto zwrócić ponadto uwagę na przyłożenie weterana Richarda Wiggleswortha oraz piąte przyłożenie w sezonie Nica Dolly’ego), Bath zostało dosłownie rozgromione przez Saracens 17:71 (do przerwy było 0:45, a na 10 minut przed końcem 7:71; m.in. trzy przyłożenia Maxa Malinsa i powrót do gry Maro Itoje, który jednak zszedł z boiska z kontuzją; z kolei dla Bath to największa strata punktowa w meczu Premiership), a London Irish zremisowali z Gloucester 25:25 (choć po 20 minutach prowadzili 14:0 i generalnie mieli przewagę na boisku).
• W tabeli liderujący Leicester Tigers powiększyli przewagę nad resztą stawki wykorzystując porażkę Harlequins – ci zachowali drugie miejsce, ale tracą już siedem punktów do lidera. Tuż za ich plecami znaleźli się Saracens i Exeter Chiefs. Na dnie wciąż Bristol Bears i pozostające z kompletem porażek Bath.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
• W czwartej kolejce URC doczekaliśmy się pierwszych w tym sezonie irlandzkich derbów prowincjonalnych: Munster podejmował Connacht i był zdecydowanym faworytem meczu. Tymczasem zobaczyliśmy zacięte widowisko, w którym gracze z północy mimo gry na wyjeździe często przeważali. Po dwóch karnych Jacka Carty’ego w pierwszych dziesięciu minutach wyszli na prowadzenie 6:0, a Munster odpowiedział dopiero w ostatniej akcji pierwszej połowy wychodząc na jednopunktowe prowadzenie. Świetnie pokazywał się Jack Carty, który udowadniał, że reguła 50:22 jest stworzona jakby dla niego (choć widzieliśmy w tym meczu takie zagranie też w wykonaniu młynarza z Galway). Po przerwie to Joey Carbery wykonał dwa karne, na co Connacht odpowiedział przyłożeniem i było 13:11 dla gospodarzy. W 68. minucie doszło do starcia dwóch dziesiątek: Carbery’ego i Carty’ego: ten pierwszy wykopywał piłkę z linii pola 22 m, a ten drugi wykop nakrył i zdobył przyłożenie (został potem wybrany najlepszym graczem meczu). Connachtowi nie udało się jednak dowieźć zdobytego w ten sposób prowadzenia do końca. Munster zażarcie atakował i po długim nacisku na linię pola punktowego wreszcie znalazł drogę, a Carbery dorzucił podwyższenie. Munster wygrał 20:18, ale to zdecydowanie najciężej wywalczone jego zwycięstwo w tym sezonie. Swoją drogą, kontuzja sprzed tygodnia jednej z gwiazd Munsteru, RG Snymana, okazała się niezwykle poważna: zerwane więzadło krzyżowe przednie. Fatalna informacja, zwłaszcza, że to powtórka – po identycznej kontuzji odniesionej w swoim debiucie w Munsterze Snyman stracił praktycznie cały ostatni sezon.
• Innym hitem kolejki miał być mecz Leinsteru ze Scarlets, ale tu tylko na początku można było dawać jakieś szanse Walijczykom. Po pierwszej minucie prowadzili 3:0, po kwadransie 8:3, ale Leinster szybko odrobił straty, a potem zaczął uciekać gościom absolutnie dominując na boisku. Wygrał ostatecznie 50:15, zdobywając 7 przyłożeń, a Walijczycy kończyli mecz w trzynastkę (jeden gracz z żółtą kartką, drugi kontuzjowany bez możliwości zmiany). Dla Scarlets to druga bolesna porażka z Irlandczykami tydzień po tygodniu – ostatnio rozgromił ich Munster. Dla Leinsteru wszystkie przyłożenia zdobyli gracze młyna.
• Mnóstwo emocji mieliśmy za to w starciu walijsko-włoskim, w którym Benetton gościł w Treviso Ospreys. To Włosi zaczęli od przyłożenia, ale po pierwszej połowie przegrywali 7:12 (dwa przyłożenia Walijczyków w samej końcówce). Drugą połowę Ospreys zaczęli od podwójnego uderzenia w ciągu zaledwie paru minut od początkowego gwizdka: kolejne dwa przyłożenia (oba łącznika młyna Rhysa Webba) dały im prowadzenie na 30 minut przed końcem 26:7. Włosi jednak w ciągu kolejnych 20 minut zdobyli trzy przyłożenia i doprowadzili do remisu 26:26. Ten świetny powrót dał im jednak tylko dwa punkty bonusowe (i tytuł gracza meczu dla Giovanniego Pettinelliego): w końcówce szalę na stronę Ospreys przeważył karny Stephena Mylera i to oni wygrali mecz 29:26.
• Poza tym Ulster pokonał Lions 26:10 (czwarte zwycięstwo z rzędu belfastczyków i czwarte z bonusem), pierwsze zwycięstwo w sezonie odnieśli Stormers, którzy pokonali walijskich Dragons 24:10 (po 30 minutach ekipa z Newport prowadziła 10:3, ale potem nie zdobyła już ani jednego punktu), Zebre uległo Glasgow Warriors 6:17 (a właściwie Zebre Parma – bo od tego meczu Włosi postanowili posługiwać się także nazwą miasta, w którym rozgrywają swoje mecze), Edynburg pokonał Bulls 17:10 (Bulls mieli szansę na wyrównanie, ale ich przyłożenie w końcówce zostało po TMO unieważnione), a Cardiff pokonał inną południowoafrykańską drużynę, Sharks, 23:17 (prowadził już 17:0).
• W tabeli tylko bonusy decydowały o przetasowaniach w czołowej, niepokonanej irlandzkiej trójce (na czoło wysunął się Ulster). Za ich plecami Glasgow Warriors, a następnie Ospreys i Edynburg. Drużyny z Południowej Afryki nadal w końcówce tabeli, choć zwycięstwo pozwoliło Stormers na awans na 9. miejsce. Na dnie Zebre.
• W lidze cieszą się z powodów pozasportowych: w Wielkiej Brytanii usunięto Południową Afrykę z covidowej czerwonej listy, co ułatwi rozgrywanie ligi i pozwoli drużynom z tego kraju na podejmowanie rywali z północnej półkuli począwszy od szóstej kolejki zaplanowanej w listopadzie. Na dodatek po półtorej roku będą mogli tam wrócić na stadiony kibice (w profesjonalnych rozgrywkach sportowych) – na początek nie więcej niż po 2000 lub 50% pojemności obiektu.
NPC - Nowa Zelandia
• W Nowej Zelandii podjęto decyzje co do sposobu zakończenia obecnego sezonu NPC – porzucono nadzieję na udział trzech drużyn z Auckland z powodu panujących tam obostrzeń covidowych i braku zgody rządu na ich przeniesienie z miasta. Sezon zostanie zakończony bez tych trzech ekip, a ich nierozegrane mecze zostaną uznane za remisy 0:0. Nie będzie spadku ani awansu pomiędzy Premiership i Championship. Wskutek wcześniejszej przerwy w rozgrywkach finały będą rozegrane o miesiąc później niż pierwotnie planowano.
• Rezygnacja ze spadków i awansów wywołała frustrację u zaskoczonego przez dziennikarza trenera ekipy Taranaki – szła dotąd od zwycięstwa do zwycięstwa, liderując w Championship i pokonując seryjnie drużyny z Premiership. Pojawiają się głosy w sprawie likwidacji podziału na dwa poziomy, ale federacja postanowiła rozważyć ten pomysł dopiero w przyszłym roku. A Taranaki w ten weekend dorzuciło do tego ogródka kolejny kamyczek na boisku: wygrało swój szósty mecz z rzędu, będąc pierwszą drużyną Championship w 11-letniej historii obecnego formatu, która wygrała wszystkie cztery mecze z rywalami z Premiership. Tym razem pokonało Waikato 33:26. Przegrani spadli na trzecie miejsce w Premiership, a wyprzedził ich Wellington. Na czele ligi Hawke’s Bay, które pokonał o Canterbury 45:26 po fantastycznej końcówce pierwszej połowy.
Super 6 - Szkocja
• W szkockim Super6 w ten weekend poznaliśmy pierwszego w historii zwycięzcę tych rozgrywek: Ayrshire Bulls (poniekąd broniące tytułu, bo ostatnie zwycięstwo w Premiership w 2019 odniosła ekipa Ayr). Bulls pokonali w finale najlepszą drużynę sezonu zasadniczego, Southern Knights z regionu Borders 26:16, choć mecz kończyli w trzynastkę po żółtej i czerwonej kartce w ostatnich minutach gry. Trzecie miejsce zajęli edynburscy Watsonians, którzy w meczu o brąz pokonali Stirling County 21:19 (mimo pogoni rywali w drugiej połowie). Swoją drogą, przepraszam za pomyłkę sprzed tygodnia: tu nie ma półfinałów, a do finału awansowały bezpośrednio dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego.
SuperLiga - Rumunia
• Finałowy weekend także w rumuńskiej SuperLidze. Tytuł mistrzowski obroniła Știința Baia Mare, która pokonała Steauę Bukareszt 11:3. To trzeci tytuł mistrzowski ekipy z Marmaroszu z rzędu i ósmy w historii mistrzostw. W finale wszystkie punkty padły w pierwszej połowie: pierwsze 10 minut to przewaga graczy ze stolicy, którzy wyszli na prowadzenie 3:0, ale potem mecz kontrolowali przyjezdni z północy. Brąz zdobyło Dinamo Bukareszt dzięki drugiej połowie wygranego 16:10 meczu z Timișoarą. To dopiero drugi przypadek w ostatniej dekadzie, gdy ekipa z Banatu nie dostała się na podium.
División de Honor - Hiszpania
• W hiszpańskiej División de Honor po trzech kolejkach pozostała już tylko jedna drużyna bez porażki: El Salvador z Valladolid. W ten weekend niespodziewanie przegrali ubiegłoroczni wicemistrzowie, Alcobendas, 17:22 z Barceloną.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]