Przegląd Lig Świata25.10.2021
TweetTop 14 - Francja
• W poprzedniej kolejce Top 14 mieliśmy wiele zaciętych meczów, których losy ważyły się do ostatnich minut. W ten weekend, w ósmej rundzie, tym razem sporo dość jednostronnych pojedynków. Na ciekawy zanosił się mecz Racingu 92 z Montpellier i tu faktycznie mieliśmy emocje, choć obie połowy mocno różniły się między sobą: w pierwszej piękne widowisko i dużo przyłożeń, a w drugiej twarda defensywa i niewiele punktów. Pierwszą połowę od przyłożenia zaczął łącznik młyna Montpellier, Cobus Reinach. Paolo Garbisi dorzucił karnego i było 10:0 dla przyjezdnych. Racing przebudził się i odpowiedział dwoma przyłożeniami, ale końcówka pierwszej połowy znów należała do gości – najpierw seria trzech karnych (dwa Garbisiego i trzeci, z 52 m, Handré Pollarda), a potem znów błysnął Reinach zdobywając przyłożenie. Ta świetna pierwszej części połowy wyprowadziła Montpellier na prowadzenie 26:14. I choć w drugiej połowie trenerzy Racingu wpuścili na boisko Maxime’a Machenauda i Finna Russella, a ich zespół zdobył jedyne przyłożenie w tej części spotkania (karne), goście dowieźli przewagę do końca: wygrali 32:21, zadając Racingowi pierwszą porażkę na ich boisku w tym sezonie.
• Ciekawie miało być też w meczu La Rochelle z Tulonem, ale niestety na boisku dominowała jedna drużyna. Wychodzące się z kryzysu La Rochelle zdecydowanie pokonało Tulon, który dla odmiany pogrąża się w kryzysie coraz większym i zaczynają pojawiać się pogłoski o kończącej się cierpliwości właściciela klubu. Tulończycy w tym meczu nie zdołali zdobyć ani jednego przyłożenia. Do przerwy przegrywali 6:17 (warto zwrócić uwagę, że z tych sześciu punktów pierwsze trzy zdobyli po karnym Thomasa Sallesa z 55 m), a w drugiej nie dorzucili do swego dorobku już ani jednego punktu i ostatecznie ekipa z brzegów Atlantyku wygrała mecz 39:6. W ostatnich minutach Tulon usiłował ratować honor, ale TMO unieważniło przyłożenie gości, a La Rochelle zdążyło odpowiedzieć swoim piątym przyłożeniem, całkowicie pogrążając rywali. Aż 24 punkty zdobył Ihaia West – 2 przyłożenia, 4 podwyższenia i 2 karne (w tym wszystkie punkty swojej drużyny w pierwszej części spotkania).
• Poza tym: Bordeaux pokonało z bonusem beniaminka z Perpignan 39:13 (po pierwszej połowie było już 17:0, a uKatalończyków zawodził tym razem Melvyn Jaminet), Stade Français pokonał Lyon 23:18 (przed tym meczem paryżanie nadali swojemu stadionowi imię zmarłego niespełna rok temu gwiazdora francuskiego rugby, Christophe’a Dominici – i ów fakt uczcili trzecim zwycięstwem z rzędu), Biarritz wygrało z Brive 37:9 (mordercza końcówka Basków – cztery przyłożenia zdobyli w ciągu ostatnich 20 minut, z czego 3 w okresie gry w przewadze po żółtej kartce dla rywali), Clermont zwyciężyło Pau 42:20 (do przerwy przegrywało 6:13, ale w drugiej połowie miało serię 36 punktów bez odpowiedzi rywali, w tym dwa przyłożenia Aliveretiego Raki; pudło z podstawki Morgana Parry oznaczało koniec serii skutecznych podwyższeń tego zawodnika – było ich aż 48), a Tuluza upokorzyła Castres zwyciężając 41:0 (a przecież Castres prezentował się dotąd w tym sezonie całkiem nieźle; przyłożenia w tym meczu zdobywali m.in. Medard, Ramos i Ntamack).
• Na czele tabeli Tuluza i Bordeaux, które mają kilkupunktową przewagę nad resztą stawki. Na czele grupy pościgowej Lyon, a tuż za jego plecami Racing 92 i La Rochelle (to pierwszy raz w tym sezonie znalazło się na miejscu promowanym awansem do play-off). Na dole tabeli Biarritz wyrwało się ze strefy spadkowej – czerwoną latarnią został Perpignan, a na przedostatnim miejscu znalazł się Tulon – fatalna passa tej potęgi może skończyć się trzęsieniem ziemi w klubie.
• W Pro D2 wreszcie nadeszło przełamanie Agen. Po niemal dwóch latach bez ligowego zwycięstwa ta niezwykle zasłużona drużyna pokonała Aurillac 25:21, m.in. dzięki 20 punktom z kopów Thomasa Vincenta. Co prawda pozostała na ostatnim miejscu w tabeli, ale radość po meczu i tak była wielka. Na czele ligi nadal Mont-de-Marsan, ale ta drużyna w ten weekend drugi raz w tym sezonie przegrała i dzięki temu punktami mogła zrównać się z nią Bajonna.
Premiership - Anglia
• Największą niespodziankę w szóstej kolejce angielskiej Premiership sprawili London Irish: ekipa, która co prawda nie była na dnie tabeli, ale jeszcze ani razu w tym sezonie nie wygrała, mierzyła się na wyjeździe z jednym z faworytów do tytułu mistrzowskiego, Exeter Chiefs. I nieoczekiwanie zwyciężyła 33:21. Świetnie zaczęła prowadząc 14:0 po 10 minutach, ale na przerwę schodziła przy remisie 14:14 (Chiefs zdobyli dwa przyłożenia w odstępie dwóch minut). Jednak w drugiej połowie była skuteczniejsza i znów w ciągu pierwszych dziesięciu minut zdobyła dwa przyłożenia, później dorzuciła trzecie i Chiefs jedynie zmniejszyli rozmiary porażki na kwadrans przed końcem.
• Bardzo ciekawie zapowiadało się spotkanie Leicester Tigers z Sale Sharks, ale nie zobaczyliśmy porywającego widowiska. Po pierwszej połowie Tigers prowadzili 6:3 po dwóch karnych z długiego dystansu George’a Forda, na początku drugiej zdobyli jedyne swoje przyłożenie w meczu i dzięki kolejnym karnym Forda (w sumie 14 punktów) tuż przed końcem prowadzili 19:6. Dopiero wtedy ekipa z Manchesteru zdobyła przyłożenie, ale nie zdołała przerwać serii zwycięstw gospodarzy. Końcowy wynik: 19:11.
• Do meczu Saracens z Wasps goście przystąpili z okrojonym składem i sztabem. Ekipę z Coventry dopadła plaga kontuzji, która wyeliminowała aż 15 zawodników. A na dodatek dwaj asystenci trenera zostali ukarani jednomeczowym zawieszeniem. Jednym z nich jest Scott Barrow, który w ostatnim meczu z Exeter Chiefs wykopał piłkę zapobiegając szybkiemu jej rozegraniu przez rywali, doprowadzając do awantury na boisku. Drugi asystent został ukarany za komentarze pod adresem sędziego. Saracens, korzystając z osłabienia rywali, zrobili sobie powtórkę z ubiegłotygodniowego meczu z Bath: wygrali aż 56:15. Powtórkę zrobił sobie też Max Malins – skrzydłowy londyńczyków tydzień temu zdobył trzy przyłożenia, a teraz było jeszcze lepiej – uzbierał ich aż cztery. Dominacja Saracens przez większość spotkania nie podlegała dyskusji. Moment zawahania mógł przyjść między 52. i 54. minutą, gdy Wasps zdobyli dwa przyłożenia i prowadzenie gospodarzy zmniejszyło się z 32:3 do 32:15. Na tym jednak zryw się skończył, a gospodarze dobili później przeciwników.
• Poza tym Northampton Saints pokonali bez problemu Worcester Warriors 66:10 (aż 10 przyłożeń zwycięzców, w tym hat-trick debiutującego w drużynie Courtnalla Skosana; to już piąta z rzędu porażka Warriors), Gloucester zwyciężył Newcastle Falcons 29:20 (goście popełniali znacznie więcej przewinień, a Lloyd Evans był nieomylny z podstawki – 5 karnych i 2 podwyższenia dały mu 19 punktów), a Harlequins wygrali z Bath 31:17 (mimo, że do przerwy Bath mogło mieć nadzieję na przełamanie serii porażek – prowadziło 17:12).
• W tabeli na czołowych miejscach bez zmian: Leicester Tigers mają 6 i 7 punktów przewagi odpowiednio nad Harlequins i Saracens, ale rywale mają po jednym spotkaniu mniej na koncie. Kilka miejsc w górę tabeli podskoczył Gloucester, na dnie wciąż Bristol Bears (pauzowali w ten weekend) i Bath.
• Po weekendzie przerwy wróciła druga liga: Championship. Najciekawiej było na wyspie Jersey, gdzie miejscowi Reds zremisowali z Ampthill 17:17, wskutek czego obie drużyny wypadły z czołowej trójki ligi. Na pierwsze miejsce awansowali Ealing Trailfinders, którzy pokonali na wyjeździe Coventry 73:24 (zdecydowane zwycięstwo tegorocznych faworytów ligi, którzy rozluźnili się dopiero w końcówce spotkania).
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
• Piąta kolejka URC przyniosła dwie niespodziewane porażki niepokonanych dotąd irlandzkich potęg. Sporą sensację sprawili Ospreys, którzy pokonali Munster 18:10. Walijczycy wykorzystywali przewinienia rywali i Stephen Myler wykorzystywał bezlitośnie karne (było ich sześć – zdobył w ten sposób wszystkie punkty swojej drużyny). Munster przeważał szczególnie w pierwszej połowie, ale wyniósł z niej tylko 3 punkty, a jedyne przyłożenie zdobył po maulu w drugiej połowie. Zwycięstwo Ospreys tym słodsze, że walijska ekipa zagrała bez reprezentantów kraju.
• Drugą drużyną, która pierwszy raz doznała goryczy porażki był Ulster. Zmierzył się z Connachtem w drugich w tym sezonie irlandzkich derby. Ich gospodarzem był teoretycznie Connacht, ale zdecydował się rozegrać je na dublińskim Aviva Stadium. Było to pierwsze takie wydarzenie w Irlandii bez ograniczeń w liczebności widowni – co prawda kibice stadionu nie zapełnili, ale 10 tys. widzów to znacznie więcej niż mogłoby się zmieścić w Galway, a ci, którzy przybyli, na pewno nie żałowali. Znakomicie kierowany przez Jacka Carty’ego Connacht nie dał Ulsterowi żadnych szans. Co prawda to belfastczycy jako pierwsi objęli prowadzenie po karnym, ale po pierwszej połowie przegrywali już 6:17. A w drugiej połowie Connacht dorzucił kolejne 14 punktów, zanim Ulster zdobył przyłożenie (jak się później okazało – swoje jedyne w tym meczu). Gracze z Galway dobili rywali w doliczonym czasie gry i wygrali ostatecznie 36:11.
• Ciekawie było w walijskich derbach, w których Cardiff podejmowało Dragons. Górą była stołeczna drużyna, której ekipa z Newport nie potrafiła pokonać mimo szybkiego wyjścia na prowadzenie 14:3 ani czerwonej kartki na początku drugiej połowy dla Rey’a Lee-Lo. Cardiff odrobiło straty jeszcze w pierwszej połowie i schodząc na przerwę prowadziło 18:14. Drugą zaczęło od karnego przyłożenia i miało już 11 punktów przewagi. Dragons próbowali wykorzystać osłabienie gospodarzy, jednak obrona Cardiff była wciąż szczelna. Na 20 minut przed końcem Cardiff miało 9 punktów przewagi i nie dopuściło rywali na swoje pole punktowe aż do ostatniej akcji meczu. Wygrało 31:29, a Dragons na osłodę pozostały dwa punkty bonusowe.
• Arcyciekawe mecze funduje nam w tym sezonie włoski Benetton – sporo przyłożeń i minimalne różnice punktowe w większości spotkań. Tak było i tym razem, gdy grał na wyjeździe ze Scarlets, którzy dla odmiany mieli w głowach dwie ostatnie bardzo wysokie porażki z irlandzkimi potęgami. Zaczęło się od prowadzenia Walijczyków 14:0, ale Włosi zdołali doprowadzić do remisu na początku drugiej połowy. Scarlets potem ponownie odskoczyli i choć na każde ich przyłożenie Benetton odpowiadał własnym, zadecydowały dwa skutecznie wykonane karne: Scarlets wygrali 34:28. Ekipa z Treviso musiała zadowolić się dwoma punktami bonusowymi. Błyszczał łącznik młyna Dane Blacker (dwukrotnie przyłożył i mocno zapracował na przyłożenie Roba Evansa), a bardzo często wykorzystywane TMO dwukrotnie unieważniło przyłożenia skrzydłowego walijskiej drużyny Steffa Evansa.
• Poza tym: Leinster nie podzielił losu Munsteru i Ulsteru i w celtyckim klasyku pewnie wygrał na wyjeździe z Glasgow Warriors 31:15 (na dodatek z bonusem), a Zebre przegrało 10:27 z Edynburgiem (bonusowe przyłożenie Szkoci wywalczyli w doliczonym czasie gry). Południowoafrykańskie drużyny spotkania z tego weekendu mają odłożone na luty.
• W tabeli na czele Leinster, który jako jedyny pozostał niepokonany. Ulster i Munster mimo porażek za jego plecami, ale depczą im po piętach drużyny szkockie i Ospreys. Wciąż bez zwycięstwa włoskie Zebre.
NPC - Nowa Zelandia
• W nowozelandzkich mistrzostwach prowincjonalnych NPC od zwycięstwa do zwycięstwa nadal kroczy Taranaki, które tym razem pokonało 47:35 Manawatu. W starciu drużyn z Premiership Hawke’s Bay pokonało 41:14 rywala do przewodzenia w tabeli, Waikato (aż 29:0 w drugiej połowie) i umocniło się na prowadzeniu w lidze (a przed meczem mieliśmy piękną wspólną hakę dla uczczenia Seana Wainui). Niespodziankę sprawiło Otago, które pokonało Canterbury 22:20 (i to mimo fatalnych dziesięciu minut w pierwszej połowie, po których przegrywało 0:17). Odwołano mecz Bay of Plenty z Otago (z powodu żałoby po śmierci Wainui, który był graczem Bay of Plenty).
All-China Cup - Chiny
• Silver Dragons z Szanghaju zdobyli mistrzostwo Chin po wygranej z Rams z Kantonu 21:18. To szósty tytuł tej ekipy z rzędu, ale zwycięstwo w Kantonie nie przyszło jej łatwo. Swoją drogą, w podstawowych piętnastkach obu drużyn chyba nie było ani jednego Chińczyka (w Kantonie: jedenastu graczy z Południowej Afryki, trzech z Anglii i jeden z Argentyny, w Szanghaju towarzystwo znacznie bardziej urozmaicone narodowościowo, zdaje się z ośmiu krajów). W przyszłym roku ma jednak pojawić się w stawce All-China Cup drużyna złożona z Chińczyków: istniejąca od ponad dekady najlepsza drużyna siódemkowa kraju o statusie zawodowym, Shandong, postanowiła przystąpić do rozgrywek piętnastkowych.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]