Przegląd Lig Świata21.02.2022
TweetTop 14 - Francja
• Osiemnasta kolejka we Francji zaczęła się od sporej niespodzianki. Co prawda obrońcy tytułu z Tuluzy od pewnego czasu mają złą passę, ale na pewno w spotkaniu z Pau liczyli na jej przełamanie. Na dodatek okoliczności zdawały się im wyjątkowo pomagać. Mecz co prawda lepiej zaczęli gospodarze, którzy po 33 minutach prowadzili 17:3. Ale wtedy doszło do sytuacji, która – jak się zdawało – odmieni losy meczu: czerwoną kartkę zobaczył środkowy Pau Tumua Manu (który moment wcześniej zdobył przyłożenie). Jednak odmiana nie nastąpiła – mimo osłabienia Pau powiększało przewagę i w 49. minucie prowadziło już 27:3. Wtedy jednak straciło, znów po czerwonej kartce, drugiego środkowego. Gospodarzom brakowało na boisku już dwóch zawodników i Tuluza zaczęła błyskawicznie odrabiać straty. W ciągu 10 minut goście zdobyli trzy przyłożenia i zrobiło się 27:24. Wydawało się, że kolejne punkty mistrzów są kwestią czasu, a zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, ale desperacka obrona gospodarzy przez ostatni kwadrans była skuteczna i mimo beznadziejnej wydawałoby się sytuacji ostatecznie wynik się nie zmienił. Niezwykle cenne zwycięstwo Pau i szóste już z rzędu potknięcie Tuluzy, to – wyjątkowo bolesne.
• Ciekawe spotkanie zobaczyli kibice w La Rochelle, gdzie miejscowi (po trzech porażkach z rzędu) podejmowali Clermont. Pierwsza połowa zacięta i zakończona remisem 10:10 (gospodarze przyłożenie zdobyli w ostatniej akcji tej części spotkania). Drugą połowę od karnego zaczęli goście, ale gospodarze wyszli na prowadzenie po dwóch przyłożeniach. Czwarte dorzucili na 10 minut przed końcem w ciekawych okolicznościach: Morgan Parra ratował Clermont przed skutecznym „50:22”, ale nie zdołał opanować piłki, ta wpadła na pole punktowe i bezlitośnie wykorzystali to gospodarze. Było już 31:13. Goście co prawda w samej końcówce odpowiedzieli dwoma przyłożeniami po efektownych akcjach, ale było już za późno na przechylenie szali na swoją stronę i wywalczyli jedynie bonus defensywny: La Rochelle wygrało 31:27.
• W starciu ubiegłorocznych półfinalistów ligi, lider tabeli, Bordeaux, podejmował Racing 92, korzystający m.in. z przerwy w obowiązkach reprezentacyjnych Finna Russella. Paryżanie bardzo mocno zaczęli mecz, przez 10 minut zdecydowanie dominowali, a efektem tego okresu było 6 punktów z karnych. Potem spotkanie się wyrównało, a jedyne dodatkowe punkty w pierwszej połowie zdobyli gospodarze, którzy schodząc na przerwę prowadzili 7:6. W drugiej połowie także było sporo walki. Obie drużyny celowały w przegrywaniu własnych autów i po jednym z takich przypadków paryżanie zdobyli swoje jedyne przyłożenie. Po kwadransie gry mieliśmy remis 13:13 i ten wynik utrzymywał się niemal do końcowego gwizdka. Dopiero w ostatniej akcji paryżanie go zmienili: po wysokiej szarży dostali karnego w zasięgu bramki i szansę wykorzystali – wygrali 16:13.
• Poza tym Brive sprawiło niespodziankę remisując z Montpellier 16:16 (Montpellier ratowało remis przyłożeniem w ostatniej akcji meczu – do zwycięstwa brakło im skutecznego podwyższenia Paolo Garbisiego), w meczu dwóch drużyn z czołowej czwórki Castres pokonało Lyon 19:17 (z decydującą rolą wykonawcy kopów Benjamina Urdapillety), Stade Français rozgromiło ostatnie w tabeli Biarritz 65:19 (aż 10 przyłożeń paryżan, w tym dwa karne), a Tulon pokonał Perpignan 29:18 (w ostatnich minutach beniaminek zmniejszył stratę do 6 punktów, ale Tulon przypieczętował zwycięstwo, wychodząc w ten sposób kosztem swoich rywali ze strefy spadkowej; kontuzję odniósł Eben Etzebeth).
• Mimo porażki Bordeaux pozostało liderem tabeli – drugie Montpellier zremisowało, trzeci Lyon przegrał. Swoją stratę do tej pary mocno zredukowały zwycięskie w ten weekend drużyny Castres i Racingu 92. La Rochelle ponownie znalazło się w dolnej połówce tabeli, a w strefie spadkowej ponownie mamy obu beniaminków.
• W Pro D2 mieliśmy mecz na szczycie, w którym Mont-de-Marsan pokonało Oyonnax 27:20 i dzięki temu wróciło na fotel lidera, a także niespodziewaną porażkę trzeciej w tabeli Bajonny ze znacznie niżej notowanym Beziers 14:35. W czołówce doszło też do starcia Colomiers z Nevers, wygranego przez gospodarzy 26:21, dzięki czemu zepchnęli gości (grających bez Andrzeja Charlata) z czwartej pozycji. Czwarte zwycięstwo w sezonie zaliczyła ostatnia w tabeli Narbona – wygrała z przedostatnim Rouen Normandie. Wciąż jednak do swoich rywali ma 7 punktów straty.
• Kuriozalna sytuacja ze stadionu Biarritz sprzed dwóch tygodni (na boisku w ostatniej akcji meczu, po aucie na 5 m, znalazły się dwie piłki – drugą wrzucono prawdopodobnie z trybun) doczekała się oficjalnego ostrzeżenia dla baskijskiego klubu. Został on ukarany jednocześnie finansowo za transparent pod adresem burmistrz miasta, z którą właściciel klubu pozostaje w konflikcie.
Premiership - Anglia
• W siedemnastej kolejce Premiership znów błysnęli London Irish. W emocjonujących derbach wygrali z Saracens 32:30. Byli na prowadzeniu praktycznie cały mecz – już na samym początku meczu Bernhard Janse van Rensburg zdobył dla nich pierwsze przyłożenie, a po 30 minutach prowadzili 14:3. Saracens jednak zaczęli odrabiać stopniowo straty. W 60. minucie zdobyli jednopunktową przewagę, ale zaledwie parę minut później Irish znów odskoczyli na 6 punktów dzięki przyłożeniu Olliego Haskella-Collinsa. Na trzy minuty przed końcem, dzięki karnemu Alexa Lozowskiego (15 punktów w meczu) i przyłożeniu Nicka Tompkinsa ponownie Saracens mieli punkt przewagi – jednak nie dowieźli jej do końca, bowiem karny w ostatniej akcji dał zwycięstwo gospodarzom.
• Harlequins grali z Wasps i wygrali 29:24. Co prawda to tylko 5 punktów różnicy, ale przewaga londyńczyków przez większość meczu była wyraźna. Do przerwy prowadzili 12:3, a w ciągu paru minut po przerwie zrobiło się już 24:3. Dopiero wtedy goście z Coventry zaczęli się odgryzać. Co prawda przyłożenie Louisa Lynagha nie pozwoliło im początkowo znacznie zmniejszyć strat, ale w ostatnich minutach dwa przyłożenia (z czego drugie w ostatniej akcji) pozwoliły im wywalczyć przynajmniej defensywny punkt bonusowy. Plusem dla Wasps był na pewno powrót na boisko (wszedł z ławki na większość drugiej połowy) Jacka Willisa – najlepszego gracza ligi w sezonie 2019/2020, który przez rok leczył kontuzję odniesioną podczas meczu reprezentacji.
• Nieoczekiwanie dużo walki było w starciu drużyn z przeciwległych końców tabeli: Bath mocno postawiło się Leicester Tigers i przegrało tylko 20:24. Co prawda po 10 minutach przegrywało 5:14, a chwilę potem zostało na 10 minut w osłabieniu, jednak pierwszą połowę wygrało po trzech przyłożeniach 20:14. W drugiej połowie to goście rzucili się do ataku i ostatecznie tylko oni punktowali w tej części spotkania. Bath nie pomogło nawet wejście z ławki Danny’ego Ciprianiego, wracającego po kilkutygodniowej przerwie.
• Poza tym Worcester Warriors sprawili małą niespodziankę wygrywając z Bristol Bears 19:14 (prowadzili 14 punktami, całą przewagę stracili w ciągu paru minut, ale na początku drugiej połowy zdobyli punkty, które zadecydowały o ich zwycięstwie – zbyt wiele błędów po stronie gości, a dla gospodarzy to pierwsze zwycięstwo pod wodzą Steve’a Diamonda), Northampton Saints przegrali z Sale Sharks 21:22 (przy jednopunktowej różnicy żadna z ekip nie była w stanie powiększyć swojej zdobyczy przez ostatnie 20 minut – w ostatniej akcji meczu swoją szansę na przechylenie szali zwycięstwa Saints stracili po pudle z karnego spod samej linii bocznej), a Newcastle Falcons ulegli Exeter Chiefs 14:15 (mimo gry w czternastkę od 24. minuty, jeszcze na cztery minuty przed końcem prowadzili – los meczu na korzyść Chiefs przesądził jednak karny Joe’go Simmondsa; dyrektor rugby z Newcastle po meczu krytykował stronnicze jego zdaniem sędziowanie).
• Leicester Tigers powiększyli swoją przewagę nad kolejną drużyną do 11 punktów. Na trzecie miejsce wrócili Harlequins, ale pomiędzy nimi a siódmymi Northampton Saints jest bardzo ciasno. Bristol Bears nie odrabiają dystansu do tej grupy i na dole tabeli bez zmian (czerwoną latarnią jest coraz bardziej osamotnione Bath, które traci do najbliższego rywala aż 10 punktów).
• Na drugim froncie, w Championship, w najciekawszym meczu Ealing Trailfinders pokonali na wyjeździe Jersey Reds 28:10. Wygrywały dwie pozostałe drużyny z czołowej czwórki: Cornish Pirates 20:12 z Bedford Blues, a Doncaster Knights 11:10 z Hartpury University (decydujące punkty zdobyli z karnego w ostatniej minucie meczu).
• Z wieści pozaboiskowych – w zawodowym angielskim rugby zrezygnowano z obowiązkowych cotygodniowych testów covidowych. Odtąd testowani mają być tylko zawodnicy mający symptomy zachorowań. W pełni zaszczepionych ma być aż 97% personelu ligowego w Premiership.
• Ponadto sfinalizowana została transakcja przejęcia Saracens przez grupę inwestorów z Francois Pienaarem w składzie (pod nazwą Kimono House Ltd.) z rąk Nigela Wray’a. Wartość transakcji to 32 mln funtów.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
• Dwunasta kolejka URC zaczęła się od najciekawiej zapowiadającego się meczu weekendu, pomiędzy Munsterem i Edynburgiem. Muster, który tydzień temu nieznacznie przegrał z inną szkocką drużyną, Glasgow Warriors, tym razem poradził sobie z przeciwnikami. A gwiazdą piątkowego wieczoru okazał się skrzydłowy Simon Zebo, który zdobył hat-tricka przyłożeń. Mecz początkowo był dość wyrównany – co prawda Munster szybko wyszedł na prowadzenie 13:0, ale tuż przed przerwą prowadził tylko 13:10. Jednak w ostatniej akcji tej części spotkania swoje pierwsze przyłożenie zaliczył Zebo, a w drugiej kolejne zbudowało przewagę jego drużyny. Co prawda na 10 minut przed końcem Szkoci zmniejszyli stratę do 7 punktów, ale pod sam koniec meczu znów punktował irlandzki skrzydłowy i Munster ostatecznie wygrał 34:20. Dwukrotnie sporą zasługę w przyłożeniach Irlandczyków miał Ben Healy, który dorzucił 14 punktów z kopów, w tym dwukrotnie spod samej linii bocznej. Statystki posiadania piłki i terytorium przemawiają na korzyść gości, ale one o wyniku nie decydują, a Munster kilka razy świetnie ratował się w obronie.
• Ciekawie było też w meczu Scarlets z Connachtem. W ciągu pierwszych 20 minut punkty zdobywali tylko gospodarze i prowadzili 10:0. Jednak goście przebudzili się i to oni mieli przewagę na koniec pierwszej połowy – wyszli na prowadzenie 18:13. W drugiej połowie kontynuowali nacisk, zwolniony z kadry Jack Carty dokładał karne (w sumie 14 punktów z kopów), a John Porch przyłożenie i na 20 minut przed końcem było 29:13. Jednak Scarlets się nie poddali. Chwilę później szybko rozegrali karnego, Leva Fifita (zdobywca przyłożenia z pierwszej połowy) powstrzymał Walijczyka z piłką po zaledwie paru krokach – w efekcie sędzia odesłał go na ławkę kar, a po TMO przyznał gospodarzom karne przyłożenie. Ci złapali wiatr w żagle, ale tej przewagi już nie wykorzystali. Na pięć minut przed końcem jednak znów żółtą kartkę zobaczył Fifita (w konsekwencji czerwoną – choć można zastanawiać się, czy w tej sytuacji sędzia miał słuszność) i Walijczycy dzięki karnemu zmniejszyli dystans do 6 punktów. Naciskali do końca, ale Irlandczycy zdołali się wybronić i wygrali 29:23.
• Poza tym Leinster bez problemów pokonał z bonusem Ospreys 29:7 (ozdobą meczu było przyłożenie wracającego po kontuzji do składu dublińczyków Jamesa Lowe’a, parę minut po tym jak pojawił się na boisku), Glasgow Warriors wygrali z Benettonem 13:3 (to już piąte zwycięstwo Szkotów z rzędu w URC, a ich gwiazdą był obrońca Ollie Smith), a Dragons nie zdobyli ani jednego punktu w starciu z Ulsterem – przegrali 0:12.
• Nie grały drużyny z Południowej Afryki, które swoje derby w ramach tej kolejki rozegrały przed tygodniem, a teraz przenoszą się do Europy. A spotkanie Cardiff z Zebre zostało odwołane – tym razem jednak nie była winna epidemia, ale pogoda.
• W tabeli na czoło wrócił Leinster, spychając z fotela lidera Ulster. Szkockie drużyny obsunęły się po jednej pozycji w dół, ale Glasgow Warriors pozostali w czołowej trójce. Duży skok w górę zanotował w środku tabeli inny irlandzki team, Connacht. Cardiff i Zebre mają już po pięć meczów zaległych.
Super Rugby Pacific - Australia, Nowa Zelandia, Fiji, Samoa, Tonga
• Nowy sezon Super Rugby (pierwszy sezon Super Rugby Pacific) zaczęło starcie w Australii – chcący zapomnieć o ostatnim roku Waratahs grali z debiutującymi w rozgrywkach Fijian Drua (w których składzie był zaledwie jeden zawodnik z przeszłością w Super Rugby). Fidżyjczycy swoją przygodę z Super Rugby zaczęli od Na Bole [kliknij]. Mimo sporej grupy kibiców na trybunach, nie zaczęli jednak od zwycięstwa – to jednak ekipa z Sydney przekonująco wygrała, aż 40:10 (a prowadziła już 40:3). Dla niej to przerwanie koszmarnej passy 13 porażek w rozgrywkach Super Rugby z rzędu.
• Mecz, którym impreza miała rozpocząć się po drugiej stronie Morza Tasmańskiego, także z udziałem wyspiarskiego beniaminka (Moana Pasifika – Blues), jak już wcześniej zapowiadano nie doszedł do skutku z powodu zachorowań w Moanie.
• W meczach drużyn nowozelandzkich zwycięstwa odniosły ekipy Chiefs i Crusaders. Chiefs pokonali Highlanders 26:16, głównie dzięki przewadze wypracowanej już w pierwszej połowie spotkania. Chiefs wygrali bardzo pewnie, wykorzystywali kłopoty z dyscypliną rywali, a znaczącą rolę w zwycięstwie odegrali wracający do drużyny po przerwie na występy w Japonii Brodie Retallick oraz pozyskany właśnie z Highlanders Josh Ioane. Crusaders wygrali 42:32 z Hurricanes. Tu jednak gospodarze musieli ciężko walczyć o zwycięstwo. Co prawda zaczęli od dwóch przyłożeń skrzydłowego Leicestera Fainga’anuku, ale kopy Jordiego Barretta pozwoliły gościom trzymać dystans i Crusaders do przerwy prowadzili tylko 15:13. Crusaders przechylili szalę na swoją korzyść w drugiej połowie (m.in. dzięki trzeciemu przyłożeniu Fainga’anuku), ale to była zacięta walka, a Hurricanes mieli swoje szanse (unieważnienie jednego z ich przyłożeń po TMO wzbudziło ogromne kontrowersje – czy tam był przód?). Ciekawostka: grający w tym meczu 39-letni Ben May został najstarszym graczem kiedykolwiek biegającym po boiskach w historii Super Rugby.
• W Australii starcie Reds z Rebels było mniej efektowne od nowozelandzkich spotkań, pełne błędów (Rebels stracili przyłożenie w pierwszej akcji po wypuszczeniu piłki w decydującym momencie). Wygrali Reds 23:5. Więcej emocji w niedzielę, gdy Brumbies grali z Western Force. Drużyny szły tutaj cios za cios. Po pierwszej połowie stołeczna ekipa prowadziła jednym punktem, a na pięć minut przed końcem – sześcioma. Wtedy przyłożenie z podwyższeniem Jake’a McIntyre’a dało punkt przewagi dla drużyny z Perth, ale Brumbies zdołali jeszcze odpowiedzieć i ostatecznie jednak wygrać 29:23. Ozdobą meczu była chyba ta akcja Lena Ikitau – zatrzymał go dopiero bodaj szósty przeciwnik.
• Oczywiście, jak to południe, to i zmiany w przepisach. Po raz kolejny obowiązywać będzie reguła pozwalająca po 20 minutach od pokazania czerwonej kartki jednemu zawodnikowi, wpuścić na boisko innego. Do tego wracamy do walki z remisami (rok temu, w Super Rugby Trans-Tasman tego nie było) – jeśli po 80 minutach obie drużyny będą miały identyczną liczbę punktów, odbędzie się dogrywka. Gra będzie się toczyć do „złotego punktu”, maksymalnie 10 minut. Dopiero jeśli przez ten czas nikt nie zdobędzie punktów, do statystyk zostanie zapisany remis.
Japan Rugby League One - Japonia
• W Japan Rugby League One covidowy paraliż – w szóstej kolejce odwołano aż cztery mecze (m.in. pięć punktów bez walki zapisała na swoje konto drużyna Sungholiath i pozostała niepokonana na czele tabeli; z kolei pięć punktów Osaki oznacza ich pierwsze „zwycięstwo” w sezonie). W dwóch rozegranych spotkaniach Shizuoka Blue Revs przegrali z Yokohama Canon Eagles 18:28 (warto zwrócić uwagę, że goście zdobyli przyłożenie grając w podwójnym osłabieniu), a Saitama Wild Knights pokonali Toshiba Brave Lupus Tokyo 30:18 (dwa przyłożenia zdobył dla zwycięzców reprezentant Australii Marika Koroibete, jedno z nich po 50-metrowym rajdzie).
Major League Rugby - USA, Kanada
• W trzeciej kolejce Major League Rugby mieliśmy bardzo ciekawe spotkanie we wschodniej konferencji, gdzie Rugby ATL grało z Rugby New York. Dwa przyłożenia na początku dały wysokie prowadzenie nowojorczykom, ale ekipa z Atlanty walczyła, a na początku drugiej połowy nawet wyszła na prowadzenie. W tej części spotkania jednak goście zdobyli o jedno przyłożenie więcej i wygrali 36:31. Blisko pierwszego zwycięstwa był beniaminek, Dallas Jackals, który na kwadrans przed końcem prowadził z Houston SaberCats 33:21, ale w ostatnich minutach stracił aż trzy przyłożenia. Przed ostatnią akcją był remis, ale ta ostatnia akcja złamała serca kibiców gospodarzy). Houston wygrało 38:33. W ostatnim meczu kolejki San Diego Legion po emocjonującym spotkaniu uległo Seattle Seawolves 28:31. Poza tym NOLA Gold przegrała z Toronto Arrows 23:24 (zdecydowały karne Sama Malcolma w końcowej fazie meczu), Old Glory DC w pierwszym meczu na swoim boisku uległo New England Free Jacks 25:41 (aż siedem przyłożeń zwycięzców), a Austin Gilgronis pokonali Utah Warriors 24:10 (trzecie zwycięstwo ekipy z Austin, trzecia porażka drużyny z Salt Lake City). Austin i Seattle są jedynymi drużynami z kompletem trzech zwycięstw, na wschodzie bez porażki są Boston i Nowy Jork, ale te drużyny wygrały tylko dwukrotnie – zdążyły zaliczyć już pauzę wynikającą z nieparzystej liczby drużyn w lidze.
Currie Cup - Południowa Afryka
• W Currie Cup po trzecim zwycięstwie do kompletu dorzuciły dwie drużyny grające w ten weekend na wyjeździe: Cheetahs pokonali Pumas 28:17, a Sharks wygrali z Lions 43:31 (mimo trzech żółtych kartek w drugiej połowie, z czego dwóch w ciągu ostatnich kilkunastu minut). Obie ekipy oczywiście na prowadzeniu w tabeli rozgrywek. Za ich plecami są pauzujący w ten weekend Bulls, a następnie Griquas, którzy pokonali Western Province 22:20 (trzecia porażka kapsztadczyków z rzędu).
W zimbabwiskiej prasie pojawił się harmonogram gier drugiego poziomu tych rozgrywek. Wynika z nich, że startują na początku kwietniu i będą trwać do czerwca, a udział ma wziąć w nich 10 drużyn. 7 jest z Południowej Afryki (Griffons, Boland, Border, SWD Eagles, Leopards, Eastern Province i Valke), a 3 spoza tego kraju – zimbabwijska (Goshawks), kenijska i gruzińska. W przypadku Gruzinów może oznaczać to nałożenie się tych rozgrywek na fazę play-off Rugby Europe Super Cup. Z kolei w przypadku Kenijczyków udział wciąż jeszcze podobno nie jest pewien. Oficjalnych komunikatów na razie brak.
División de Honor - Hiszpania
• W hiszpańskiej División de Honor mieliśmy mecz na szczycie. W tym sezonie nie było to spotkanie dwóch ekip z Valladolid (VRAC radzi sobie kiepsko, jest w dolnej części tabeli poza miejscami zapewniającymi awans do play-off). Liderujące w tabeli Alcobendas (ubiegłoroczny wicemistrz) grało z inną drużyną z Valladolid, wiceliderem ligi – El Salvador. Emocji było sporo, już po pięciu minutach goście prowadzili 8:0, potem jednak to ekipa spod Madrytu budowała przewagę. Tuż po przerwie było 21:13 i na długo wynik stanął, mimo że kilka minut drużyna z Valladolid grała w trzynastkę. W ostatnich minutach, gdy El Salvador był z powrotem w komplecie, zaczął punktować – najpierw zmniejszył stratę do jednego oczka, a w ostatniej akcji karnym rozstrzygnął spotkanie na swoją korzyść. Wygrał 23:21, ale rywali na fotelu lidera nie zmienił – zmniejszył jednak dystans do jednego punktu, a ma jedno spotkanie rozegrane mniej.
Dettol Premiership - Hongkong
• Mistrzem Hongkongu po raz czwarty z rzędu została ekipa HKFC. Tytuł przyznano jej przy zielonym stoliku: rozgrywki ligowe przerwano z powodu epidemii w grudniu, po rozegraniu 13 kolejek. HKRC było ich zdecydowanym liderem.
SuperLig - Rumunia
• W Rumunii SuperLiga swoich rozgrywek jeszcze nie zaczęła, ale mamy skandal. W poprzednim uczestniczyło w niej 6 drużyn, z czego 4 dominowały nad pozostałą dwójką. Wśród tej dwójki była drużyna Tomitanii z Konstancy, która znalazła bogatego inwestora, Ionela Rusena, i miała dołączyć do grupy walczącej o mistrzostwo. Sprowadzono kilkunastu zawodników z Nowej Zelandii. Ta bańka jednak pękła – okazało się, że zawodnikom z antypodów nie płacono i dziś w Rumunii raczej się zastanawiają, czy SuperLiga nie zmaleje do pięciu ekip. Rusen z kolei mówi, że zapłacił wszystko, co był winien, a reszta miała być bonusami za zwycięstwo.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]