POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

Przegląd Lig Świata23.01.2023


Heineken Champions Cup
- W ostatniej kolejce fazy grupowej już na starcie mieliśmy małą niespodziankę: w Leicester miejscowi Tigers ulegli walijskim Ospreys. Gospodarze długo w tym meczu byli na prowadzeniu w czym niemałą zasługę miał Handrè Pollard, zdobywca 16 punktów z kopów. Goście nie dali jednak rywalom nigdy odskoczyć na więcej niż 7 punktów. Na 20 minut przed końcem doprowadzili do remisu 20:20 i chociaż po dwóch karnych Pollarda Walijczycy przegrywali 6 punktami, zakończyli mecz przyłożeniem Jaca Morgana kilka minut po upływie regulaminowego czasu gry, a podwyższenie Owena Williamsa zapewniło im wygraną 27:26. W końcówce dominowali, a przed końcowym gwizdkiem sędzia dwukrotnie po TMO decydował o nieuznaniu ich przyłożeń (w obu przypadkach brakło kilku centymetrów). Świetna postawa Ospreys, którzy prezentują się w tym sezonie europejskich pucharów znacznie lepiej, niż ostatnio przyzwyczaiły nas walijskie ekipy. Dla Tigers to dla odmiany przerwanie serii zwycięstw w fazie grupowej.
- Najciekawszym spotkaniem rundy znów było starcie z udziałem walczących o awans do kolejnej rundy Harlequins – podejmowali w Londynie naszpikowanych gwiazdami z Południowej Afryki i celujących w komplet grupowych zwycięstw Sharks. Kibice na Stoop zobaczyli sporo pięknej gry, szybkich akcji i aż 9 przyłożeń. Pierwsze trzy z nich padły po błyskawicznych przełamaniach linii obrony obu stron już w pierwszych 10 minutach – Lukhanyo Am już po kilkudziesięciu sekundach dał prowadzenie gościom, ale gospodarze odpowiedzieli dwoma przyłożeniami, z których pierwszym Danny Care uczcił swój 350. występ w barwach Quins. Po 20 minutach było już 21:8 dla gospodarzy, ale jeszcze przed końcem pierwszej połowy goście zmniejszyli stratę do dwóch punktów – po przyłożeniu Ebena Etzebetha było 24:22. Przyłożeniu wyjątkowym, bo Etzebeth wykorzystał rozluźnienie gąsienicowego rucka Harlequins, zobaczył, że Marler nie był prawidłowo związany ze swoim poprzednikiem (tylko przedramieniem) i po prostu złamał nieistniejącą już linię spalonego, podniósł piłkę sprzed nosa zaskoczonego Care’a i pobiegł na pole punktowe właściwie niezatrzymywany. Zresztą, to była jego taka druga już próba w tym meczu – wcześniej podnoszona w takiej sytuacji piłka wyślizgnęła mu się z rąk i sędzia podyktował młyn dla Harlequins. Kto wie, czyżbyśmy byli świadkami narodzin nowej broni do walki z „gąsienicami”? Ileż to takich nieprawidłowych wiązań widzimy w takich ruckach na co dzień… W drugiej połowie emocji było nieco mniej – gospodarze szybko odskoczyli po dwóch przyłożeniach, a goście odpowiedzieli dopiero w samej końcówce spotkania, zapewniając sobie ofensywny punkt bonusowy. Ostatecznie londyńczycy wygrali 39:29 po meczu, który był prawdziwą reklamą rugby.
- Innym szlagierem miał być pojedynek niepokonanego dotąd Leinsteru z finalistami Pucharu sprzed roku, Racingiem 92, który pokonał Harlequins przed tygodniem i walczył o awans do fazy play-off. Tu w pierwszej połowie padły tylko dwa przyłożenia, a dublińczycy prowadzili 7:5. Po przerwie Francuzi wyszli na prowadzenia 10:7, ale potem na boisku istniała już tylko drużyna gospodarzy. W 52. minucie odzyskała przewagę, a im bliżej końca, tym łatwiej zdobywała punkty i ostatecznie wygrała 36:10, grzebiąc nadzieje paryżan na występ w 1/8 finału Heineken Champions Cup.
- Inna irlandzka drużyna, Ulster, w swoim ostatnim meczu w fazie grupowej wygrała pierwszy raz, i dzięki temu zaledwie jednemu zwycięstwu (kolejny dowód na kuriozalność formatu tej fazy turnieju) zapewniła sobie awans do play-off. Po zaciętym meczu pokonała pewnych już awansu Sale Sharks, którzy stracili w ten sposób szansę na zapewnienie sobie przewagi własnego boiska w kolejnej fazie gier. W pierwszej połowie drużyny czterokrotnie zmieniały się na prowadzeniu, a Ulster do przerwy wygrywał dzięki jedynemu przyłożeniu w tej części gry 8:6. Wkrótce po przerwie Sharks wykorzystali osłabienie gospodarzy po żółtej kartce i dzięki przyłożeniu wyszli na prowadzenie, ale na kwadrans przed końcem sytuacja znów się odwróciła. Kolejnej zmiany prowadzącego już nie mieliśmy – w ostatnich minutach Ulster wykorzystał przewagę liczebną i zapewnił sobie zwycięstwo 22:11.
- Klasykiem był pojedynek Tuluzy z Munsterem. Początek spotkania należał do Francuzów, którzy po kwadransie prowadzili 11:0. Munster zaczął odrabiać straty dopiero po koniec pierwszej części spotkania, a na początku drugiej po fantastycznej akcji zespołu zakończonej przyłożeniem Tadhga Beirne’a wyszedł na prowadzenie 13:11. Przegrał jednak mecz, a sporo kosztował go brak dyscypliny – do dotychczasowych dwóch karnych kolejne trzy dorzucił Melvyn Jaminet i Tuluza wygrała 20:16.
Poza tym:
• Lyon bez większych problemów pokonał Bulls 31:7 (cztery przyłożenia w wykonaniu Leo Berdeu, zdobywcy 16 punktów w tym meczu);
• Exeter Chiefs pokonali Castres 40:3 (sześć przyłożeń Anglików, w tym aż dwa karne, ale przy tym niewykorzystane kilka minut gry z przewagą aż trzech zawodników; Francuzi przez większość meczu grali w czternastkę po czerwonej kartce z 36. minuty; Castres okazało się najsłabszą drużyną fazy grupowej Champions Cup – 0 zwycięstw i 0 punktów);
• Stormers pokonali w Kapsztadzie francuskie Clermont 30:16 (do przerwy było 3:6, po przerwie natomiast wszystkie przyłożenia padły w ciągu kwadransa – gospodarze wygrali w nich 4:1, przy trzech wykorzystując liczebną przewagę po żółtej kartce Anthony’ego Belleau);
• Bordeaux przegrało z Gloucesterem 17:26 (do przerwy Francuzi prowadzili 10:5 i to pomimo gry przez dobrych parę minut w trzynastkę, jeszcze na 25 minut przed końcem byli na prowadzeniu, ale to Gloucester ostatecznie wyszarpał zwycięstwo i awans dzięki serii karnych George’a Bartona i przyłożeniu George’a McGuigana);
• Northampton Saints ulegli La Rochelle 13:31 (do przerwy przegrywali tylko 3:7, ale tuż przed końcem pierwszej połowy czerwoną kartkę zobaczył Fraser Dingwall – Anglicy dotrzymywali kroku obrońcom pucharu przez kwadrans drugiej połowie, ale potem roszelczycy zaczęli powiększać przewagę; na dodatek na koniec meczu czerwoną kartkę zobaczył drugi gracz angielskiej drużyny; a na domiar złego z kontuzją opuścił boisko Courtney Lawes, co stawia pod znakiem zapytania jego udział w Pucharze Sześciu Narodów);
• sporo emocji w meczu Montpellier z London Irish, zakończonym remisem 21:21 (nieoczekiwanie to goście długo budowali przewagę, a gospodarze nie zdobywali punktów – na pół godziny przed końcem meczu było 0:21; dopiero wtedy przebudzili się gospodarze, którzy zaprezentowali niesamowity powrót do meczu – zdobyli trzy przyłożenia i odebrali zwycięstwo londyńczykom);
• w ostatnim meczu weekendu Edynburg ograł Saracens 20:14 (po 10 minutach było 10:0, potem Andy Goode odpowiadał z karnych, a jego koledzy zbierali żółte kartki; na 10 minut przed końcem Szkoci prowadzili 20:9 i to oni zostali na boisku w czternastkę, ale londyńczycy zdołali zdobyć w końcówce tylko jedno przyłożenie).
- Efekt: trzy drużyny niepokonane (Leinster, Tuluza, La Rochelle), tylko trzy spośród ośmiu drużyn z Francji w 1/8 finału (oprócz dwóch wymienionych awansowało Montpellier; zwłaszcza w Paryżu boleśnie odczuwają odpadnięcie Racingu 92, który zagra już tylko w Challenge Cup), odwrotnie z ekipami angielskimi – pięć awansowało, a trzy odpadły, natomiast wszystkie osiem ekip z URC przeszło dalej (po trzy irlandzkie i południowoafrykańskie oraz po jednej szkockiej i walijskiej).
- Skład 1/8 finałów: Leinster – Ulster (irlandzkie derby, chyba najciekawiej zapowiadające się spotkanie), Exeter Chiefs – Montpellier, Sharks – Munster (niewygodna wyprawa dla Irlandczyków), Saracens – Ospreys (czy Walijczycy pokuszą się o kolejną niespodziankę?), Leicester Tigers – Edynburg, Stormers – Harlequins (wyjazd na południową półkulę czyni wyzwanie londyńczyków jeszcze większym), Tuluza – Bulls i La Rochelle – Gloucester.
 
European Rugby Challenge Cup
- W European Rugby Challenge Cup najciekawiej zapowiadał się mecz Benettona Treviso ze Stade Français – i nie zawiódł, emocji w nim nie brakło. Początek meczu należał do Włochów, którzy po półgodzinie prowadzili 12:3. W pozostałych 10 minutach zdążyli jednak nie tylko stracić prowadzenie, ale i je odzyskać. Po przerwie karuzela trwała nadal – prowadziła raz jedna, raz druga drużyna. W 58. minucie kolejny raz przewagę zdobyli Włosi, ale tym razem nie oddali jej już do końca – choć zwycięstwo wcale im łatwo nie przyszło. Na 10 minut przed końcem wygrywali już tylko 35:32, ale paryżanie zamiast zniwelować reszty strat, zarobili dwie żółte kartki i grając w trzynastkę nie byli już w stanie zmienić wyniku meczu. Przegrali, choć zdobyli więcej przyłożeń (Léo Barré zawodził jednak z podwyższeń – trafił tylko jedno z czterech).
- Bardzo ciekawie było też w spotkaniu Newcastle Falcons z Connachtem. Anglicy walczyli o pierwsze zwycięstwo i awans do fazy play-off. Po 20 minutach prowadzili już 21:0, ale wtedy Irlandczycy zaczęli odpowiadać. Trzykrotnie piłkę przykładał Finlay Bealham, ale choć Connacht dwukrotnie dzięki temu zmniejszył straty do siedmiu punktów, nie zdołał odebrać prowadzenia gospodarzom. Najbliżej remisu był po przyłożeniu na 28:26, które jednak odebrało im TMO. W końcówce gracze z Newcastle zdobyli piąte przyłożenie i ostatecznie wygrali 35:21, ale to było za mało – nieoczekiwana wygrana Brive nad Cardiff pozbawiła Falcons awansu.
Poza tym:
• Bristol Bears wygrali 33:19 z Perpignan (po kwadransie gry przegrywali 0:7, ale w ciągu niewiele ponad 10 minut zdobyli cztery przyłożenia i ustawili mecz; dwa przyłożenia w tym spotkaniu zdobył Ellis Genge; i tak całkiem niezły wynik Francuzów jak na drugi skład);
• Glasgow Warriors zremisowało z Bath 19:19 (choć w przyłożeniach wygrało 3:1);
• Tulon bez problemów pokonał Zebre Parma 14:5 (warto obejrzeć przyłożenie, który zdobył Jiuta Wainiqolo;
• Brive nieoczekiwanie pokonało Cardiff 37:24 i dzięki temu jedynemu zwycięstwu w rozgrywkach awansowało do play-off (już po pierwszej połowie prowadząc 17:3 i mając na koncie trzy przyłożenia; obrazek meczu – 50:22, a właściwie niemal 22:5 Rhysa Priestlanda;
• Bajonna przegrała ze Scarlets 7:20 (Walijczycy zapewnili sobie pierwsze miejsce w swojej grupie jako jedyna drużyna z kompletem zwycięstw);
• Dragons ulegli Lions 25:30 (z 5:3 po pięciu minutach zrobiło się 5:27 na koniec pierwszej połowy, w czym spory udział miał Jordan Hendrikse seryjnie punktujący z karnych; na początku drugiej połowy Hendrikse dorzucił szóstego karnego i było 5:30 – wtedy jednak Walijczycy zaczęli odrabiać straty i do odwrócenia wyniku brakło im niewiele);
• a na koniec Cheetahs pokonali Pau 9:6 (do przerwy 3:3, potem 6:6, decydujący karny padł w ostatniej akcji meczu; Cheetahs uratowali w ten sposób dalszy udział w europejskich rozgrywkach, który dla nich jeszcze szczególnie ważny wobec braku alternatywy).
- Przy okazji Bristol Bears ukarano odebraniem pięciu punktów i grzywną w wysokości 10 tys. euro za wystawienie do gry w dwóch pierwszych meczach zawodnika, który nie był uprawniony (został zgłoszony do rozgrywek, które wymagają co najmniej 3-miesięcznego związku z klubem – tymczasem Elliott Stooke, który trafił do Bristolu z rozwiązanych Wasps, przed upływem 3 miesięcy związał się z Montpellier). To jednak nie przeszkodziło bristolczykom w awansie (niezwykle cennym, skoro w lidze zajmują ostatnie miejsce).
- Do 1/8 finału awansowały 3 spośród 6 francuskich drużyn (niepokonany Tulon, Stade Français i nieoczekiwanie Brive), jedna z trzech angielskich (Bristol Bears z kompletem zwycięstw mimo odjętych punktów), wszystkie trzy walijskie (w tym niepokonani Scarlets), obie ekipy ze Szkocji i Irlandii, jedna z dwóch ekip włoskich i wreszcie obie z Południowej Afryki.
- Zestawienie 1/8 finału (do 12 drużyn z fazy grupowej Challenge Cup dołączyły 4 ekipy z Champions Cup, które w swoich grupach zajęły 9 i 10 miejsca): Tulon – Cheetahs, Scarlets – Brive, Benetton – Connacht, Glasgow Warriors – Dragons, Stade Français – Lyon (chyba najciekawsze spotkanie), Lions – Racing 92 (daleka wyprawa paryżan), Bristol Bears – Clermont, Cardiff – Sale Sharks.
 
Championship - Anglia
- W angielskiej Championship świetną passę kontynuuje Caldy – piąty mecz wygrany w sezonie, z czego trzeci z rzędu, tym razem 29:17 na wyjeździe z Nottinghamem, którego Caldy przeskoczyło w tabeli awansując na ósme miejsce. Wygrywały też ekipy zdecydowanie prowadzące w lidze: Ealing Trailfinders pokonali Hartpury University 26:13, a Jersey Reds pokonali London Scottish. Ich zwycięstwo nad najsłabszą drużyną ligi nie przyszło jednak łatwo, wygrali tylko 24:22.
 
Japan Rugby League One - Japonia
- W piątej kolejce Japan Rugby League One bez niespodzianek – czołowe drużyny nadal wygrywają. Na czele tabeli wciąż z kompletem zwycięstw obrońcy tytułu mistrzowskiego, Saitama Wild Knights – tym razem wygrali 38:17 z BlackRams Tokyo (jedno z przyłożeń zdobył dla zwycięzców Marika Koroibete, a asystował mu świetnie debiutujący w lidze Tomoki Usada, ściągnięty z Waseda University, gdzie był kapitanem drużyny). Zajmujący drugie miejsce Kubota Spears pokonali Kobelco Kobe Steelers 25:21 (zacięty mecz, ale sporo w nim było błędów), a trzeci Tokyo Sungoliath wygrali aż 51:10 z Hanazono Kintetsu Liners (wciąż komplet porażek i ostatnie miejsce tej drużyny; aż cztery przyłożenia zdobył obrońca Seiya Ozaki). Pierwszy raz porażki udało się nie doznać ekipie Shizuoka Blue Revs, która zremisowała z rewelacyjnym beniaminkiem Mitsubishi Sagamihara Dynaboars 27:27 (Dynaboars w ostatniej akcji doprowadzili przyłożeniem do remisu, a od zwycięstwa oddzieliło ich tylko pudło z podwyższenia, zresztą z łatwej pozycji). Poza tym Yokohama Canon Eagles pokonali Green Rockets Tokatsu 36:12 (graczem meczu był Amanaki Lelei Mafi, który w pierwszej połowie zdobył hat-trick przyłożeń; punktował też Faf de Klerk), a Toshiba Brave Lupus Tokyo wygrali z Toyota Verblitz 63:25 (kiepski sezon ekipy spod znaku Toyoty, dotąd odniosła tylko jedno zwycięstwo, tym razem nie pomogły jej trzy przyłożenia Taichi Takahashiego).
 
Currie Cup - Południowa Afryka
Wkrótce ruszy w Południowej Afryce Currie Cup. Na drugim poziomie tych rozgrywek mieliśmy w ubiegłym roku oprócz południowoafrykańksich także ekipy z Zimbabwe (Goshawks), Kenii (Simbas) i Gruzji (Black Lion). W tym roku powróci tych rozgrywek po pięciu latach przerwy namibijska drużyna Welwitschias. Ponownie mają też zagrać Goshawks i Simbas, natomiast z Europy mają się pojawić Tel-Aviv Heat (poniekąd z większością zawodników z Południowej Afryki) i Diables Barcelona. Nie ma informacji o powrocie Black Lion – czyżby długoterminowa umowa Gruzinów z SARU jednak miała skończyć się na tylko jednym sezonie (cóż, Black Lion stawiając na Super Cup oddali w nim kilka meczów walkowerem)?

Grzegorz Bednarczyk

Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]
Kurs sędziowski w Siedlcach Byron Hayward o meczu z Polską
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki