POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

Przegląd Lig Świata09.05.2023


United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
- Jako pierwsza z czołowych europejskich lig w fazę play-off weszła międzynarodowa liga United Rugby Championship.
- W pierwszym, piątkowym ćwierćfinale mieliśmy sporą niespodziankę: druga drużyna sezonu zasadniczego, Ulster, uległa na swoim boisku w derbowym pojedynku Connachtowi 10:15. To był niezwykle zacięty pojedynek, a prowadzący od 33. minuty goście do końca drżeli o zwycięstwo, choć mogli wcześniej wypracować sobie bezpieczniejszą przewagę. To Connacht miał w pierwszej połowie najlepszą sytuację do zdobycia przyłożenia, ale z nieznanych nikomu powodów Tom Farrell w sytuacji 2:1 nie oddał piłki koledze, tylko wpadł prosto w obrońcę. Także na początku drugiej połowy goście długo dominowali i kilka razy naprawdę niewiele dzieliło ich od pola punktowego gospodarzy. Jednak punkty zdobywali tylko z bezbłędnie egzekwowanych przez Jacka Carty’ego karnych (no, raz pomógł mu słupek), dzięki którym na początku drugiej połowy prowadzili 12:3. Ulster przebudził się na ostatnie 20 minut, ale udało mu się zdobyć tylko jedno przyłożenie, a więcej punktów, mimo dużej przewagi na boisku nie zaliczył. Tymczasem Carty dorzucił do swojego dorobku kolejne trzy punkty. Awans do półfinału to duży sukces Connachtu.
- Kolejny pojedynek miał charakter nie tylko derbów (Południowej Afryki), ale także był rewanżem za ubiegłoroczny finał ligi – przyciągnął na stadion w Kapsztadzie aż 44 tys. widzów. Obrońcy tytułu mistrzowskiego podtrzymali świetną passę w starciu z innymi ekipami ze swojego kraju – Stormers wygrali z Bulls 33:21. W pierwszej połowie wyszli na prowadzenie 17:0 i choć Bulls tuż przed przerwą zmniejszyli straty, zaraz na starcie drugiej połowy zrobiło się 27:7. Bulls ponownie odpowiedzieli, ale kapsztadczycy dbali o to, aby rywale nie byli w stanie za bardzo zredukować straty – ich dorobek punktowy powiększał z karnych Mannie Libbok (w sumie 18 punktów z podstawki w tym spotkaniu, ale miał też duży udział w dwóch pierwszych przyłożeniach swojej drużyny).
- Kolejny krok w drodze po podwójną koronę zrobił Leinster – na swoim boisku pokonał naszpikowaną Springbokami ekipę Sharks 35:5. Co prawda to ekipa z Durbanu otworzyła wynik tego spotkania po kilku minutach gry, ale potem dublińczycy pokazali, dlaczego celują tak wysoko. Wyrównał Caelan Doris, a przy okazji próbujący go powstrzymać Makazole Mapimpi zobaczył żółtą kartkę. 10 minut przewagi Leinster wykorzystał do zdobycia dwóch kolejnych przyłożeń i wyjścia na prowadzenie 21:5. Sharks przeważali w młynie (co na pewno niepokoi kibiców gospodarzy), ale nic z tego nie wynikało. W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił: to dublińczycy kontrolowali przebieg spotkania i jako jedyni punktowali, ostatecznie wygrywając 35:5.
- Faworytem ostatniego starcia ćwierćfinałowego byli Glasgow Warriors, którzy na swoim boisku dotąd w tym sezonie wszystko wygrywali i właśnie w Glasgow mierzyli się z Munsterem. I zaczęli ten mecz z wielkim impetem, jednak mimo przewagi przez pierwsze 20 minut, do zdobycia punktów wciąż im czegoś brakowało. A po tych 20 minutach obraz meczu się zmienił – to Munster zdobył pierwsze przyłożenie w spotkaniu, a moment później dorzucił drugie, gdy gospodarze byli już na boisku w czternastkę po czerwonej kartce Toma Jordana za atak na głowę mknącego skrzydłem Conora Murray’a. Do przerwy było 14:0 i Szkoci mogli się cieszyć, że przegrywają tylko tyle. Od początku drugiej połowy rzucili się do ataków, ale choć dominowali, długo znowu byli bez punktów. Dopiero na 10 minut przed końcem zdobyli przyłożenie, ale wciąż przegrywali 5:14, a w ostatnich chwilach meczu już nie potrafili wyjść z własnej połowy – a było im tym trudniej, że po żółtej kartce zostali na boisku w trzynastkę.
- Pary półfinałowe: Leinster – Munster i Stormers – Connacht. Oba starcia wydają się mieć pewnych faworytów, ale w najbardziej tradycyjnych irlandzkich derbach zdarzyć się może wszystko, a Connacht ma niezły koniec sezonu i już jednego faworyta z kwitkiem odprawił (choć konieczność przelotu na drugą półkulę na pewno sprawy nie ułatwi).

Top 14 - Francja
- We Francji rozegrano 24. kolejkę ligową ˜– do końca fazy zasadniczej pozostały zaledwie dwie, a w lidze jest niezwykle gorąco. Najwięcej dramaturgii miały chyba mecze między drużynami, które walczą o awans do play-off, a tymi z samego dołu tabeli, walczącymi o utrzymanie.
- Na pewno nie tak wyobrażał sobie obronę mistrzowskiego tytułu właściciel Montpellier Mohed Altrad: jego drużyna, przed tą kolejka tracąca do szóstego miejsca siedem punktów w bardzo ciasnej stawce, potrzebowała zwycięstwa, aby zachować nadzieje na awans. A grała z Brive – najsłabszą ekipą ligi, wydawało się, że już skazaną na degradację. Po pierwszej połowie było co prawda tylko 5:0 dla mistrzów, ale wraz z jedynym przyłożeniem w tej części spotkania, czerwoną kartkę zobaczył Axel Muller Aranda i Brive musiało grać przez godzinę w czternastkę. Nie poddało się jednak – ilekroć Montepellier zdobywało przyłożenie, Brive odpowiadało tym samym i niwelowało stratę do 2 punktów. Na kilka minut przed końcem obrońcy tytułu powiększyli przewagę do sześciu punktów (tym razem Brive odpowiedziało karnym, a nie przyłożeniem z podwyższeniem), ale w ostatniej akcji meczu briwijczycy pokonali obronę gospodarzy i zaliczyli akcję wartą siedmiu punktów na miarę nieoczekiwanego zwycięstwa 27:26.
- Na podobną niespodziankę liczyło Perpignan, przedostatnie w lidze i ścigane przez Brive. Tu przyłożenia padały od początku, Lyon prowadził 14:3, potem 24:10, a pierwsza połowa skończyła się wynikiem 24:16. Jednak po przerwie katalończycy zaczęli odrabiać straty – dwa przyłożenia i karny pozwoliły im na 10 minut przed końcem wyjść na nieoczekiwane prowadzenie 31:27. Lyon odzyskał przewagę na tablicy wyników dopiero na trzy minuty przed końcem – ostatnie akcje należały do gospodarzy, którzy ostatecznie wygrali mecz 41:31.
- Na koniec kolejki mieliśmy starcie lidera tabeli, Tuluzy, z wciąż niepewnym awansu do play-off Bordeaux. W pierwszej połowie gra toczyła się cios za cios: aż sześciokrotnie drużyny zmieniały się na prowadzeniu, a w nieco lepszych humorach połowę kończyła Tuluza, prowadząca 21:17 po przyłożeniu na koniec tej części spotkania Jacka Willisa, świetnie obsłużonego przez Antoine’a Duponta. W drugiej połowie emocji było mniej. Na początku sporo chaosu i żadnych punktów, aż po 20 minutach sprawy wziął w swoje ręce Dupont i po indywidualnej akcji zdobył decydujące przyłożenie. Chwilę potem jeden z rywali zobaczył żółtą kartkę i Tuluza kontrolowała spotkanie, wygrane ostatecznie 31:17. A jej łącznik młyna zaliczył kolejny znakomity występ.
Poza tym:
•    Clermont pokonało Stade Français 32:16 (zdecydowało 20 punktów bez żadnej odpowiedzi paryżan w drugiej połowie, a przyłożenie Damiana Penaud w ostatniej akcji dało Clermont punkt bonusowy; gospodarze wygrali piąty mecz z rzędu na swoim boisku);
•    także Pau odsunęło od siebie widmo spadku z ligi, wygrywając z Castres aż 40:3 (tu także bonus ofensywny, w przyłożeniach było 5:0);
•    w starciu bezpośrednich rywali o miejsca w czołowej szóstce Racing 92 pokonał Bajonnę aż 55:14 (po pierwszej połowie było tylko 13:7, a obie drużyny miały po jednym przyłożeniu na koncie – jednak w drugiej połowie paryżanie zdobyli aż sześć przyłożeń, z czego cztery w niesamowitych w ich wykonaniu ostatnich dziesięciu minutach);
•    swoją sytuację w tabeli skomplikował Tulon, który przegrał z La Rochelle 8:23 (mimo obecności na boisku Charlesa Ollivona, którego czerwona kartka z półfinału Challenge Cup została anulowana; dość długo spotkanie miało wynik na styku, a w Tulonie zawodził z kopów Ihaia West).
Tuluza zapewniła sobie już bezpośredni awans do półfinału, praktycznie pewne jest go także La Rochelle. Walka o pozostałe miejsca w play-off jest jednak wciąż zacięta, choć grono drużyn, które może liczyć na kwalifikację do tej fazy rozgrywek w praktyce nieco się zmniejszyło (Clermont czy Montpellier w zasadzie są już poza tą grą). Rumieńców nabrała walka o utrzymanie: skazane na degradację Brive traci do Perpignan już tylko cztery punkty, a obu drużynom do końca sezonu pozostali już ci sami rywale (Tuluza i Castres).
- Przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego Pro D2 były tak naprawdę dwie niewiadome: która drużyna zajmie drugie miejsce, dające bezpośredni awans do półfinałów ligi, a która będzie przedostatnia i spadnie z ligi. W obu przypadkach zmian w tabeli nie było. Grenoble pokonało Vannes 27:17 i obroniło pozycję wicelidera, choć Mont-de-Marsan oraz Nevers do końca liczyły na potknięcie rywali i wysoko wygrały swoje mecze (pierwsi 47:17 z Rouen, drudzy 48:13 z Montauban – aż cztery przyłożenia niezwykle skutecznego ostatnio skrzydłowego Christiana Ambadianga). Z kolei trzeciej od końca lokaty broniło Angoulême, które jednak czekało niezwykle trudne zadanie – grało z najlepszą drużyną sezony, Oyonnax, i to na wyjeździe. Ostatecznie przegrało, ale stoczyło heroiczny bój, a przyłożenie zdobyte pod sam koniec meczu dał im bezcenny punkt bonusowy – przegrali tylko 31:33, a ten punkcik wystarczył, aby w tabeli pozostać ponad Carcassonne i to pomimo faktu, że ta ekipa 34:14 wygrała z Provence.
- Skład ćwierćfinałów: Mont-de-Marsan – Agen i Nevers – Vannes. W półfinałach czekają Oyonnax i Grenoble.

Premiership - Anglia
- Ostatnia kolejka fazy zasadniczej Premiership była właściwie bez znaczenia. Jedynie dwa mecze miały realną stawkę – awans do Champions Cup. Co więcej, kolejkę zaplanowano na popołudnie w dzień koronacji Karola III, co dodatkowo obniżyło zainteresowanie tymi spotkaniami.
- Tam, gdzie było o co walczyć, emocje jednak były. Bristol Bears i Bath miały przed tą kolejką identyczną liczbę punktów, a Bears byli wyżej w tabeli dzięki lepszemu stosunkowi małych punktów. W ostatniej kolejce, w korespondencyjnym pojedynku obie ekipy wygrały z bonusem, ale w ostatniej chwili małymi punktami Bath wyprzedziło Bears. Bristolczycy grali na koniec sezonu z Gloucesterem (także mogącym liczyć na awans, pod warunkiem jednak wygranej w tym meczu i porażki Bath z Saracens). Na pierwsze przyłożenia Bears goście jeszcze odpowiedzieli zmniejszając straty, ale potem gospodarze budowali przewagę i pewnie wygrali 36:21. Dwa przyłożenia zdobył dla zwycięzców Semi Radradra, z kolei gorzej pożegnał się z drużyną Charles Piutau, który w ostatniej akcji meczu popełnił przewinienie, które kosztowało jego ekipę karne przyłożenie.
- To karne przyłożenie w połączeniu z przyłożeniem Olliego Lawrence’a na koniec meczu Bath z Saracens, pozbawiło Bristol Bears awansu do Champions Cup. A w starciu w Bath działo się naprawdę wiele. Co prawda londyńczycy nie mieli już o co grać i wystawili mocno rezerwowy skład, ale do przerwy to oni prowadzili 24:21. Bo przerwie Saracens zdobyli już tylko jedno przyłożenie (za to jakie – akcja Manu Vunipoli przez ponad pół boiska z czterema pokonanymi przeciwnikami), natomiast Bath punktowało raz za razem – hat-tricka skompletował Tom Dunn, dublet ustrzelił Beno Obano. Wciąż było jednak za mało, aby przeskoczyć w tabeli Bristol Bears. W sumie jednak Bath zdobyło w tym meczu 9 przyłożeń, a ostatnie z nich, w ostatniej akcji meczu, zadecydowało o awansie na ósmą lokatę w lidze.
- Na koniec rozgrywek pojawiła się też kolejna fatalna wieść z frontu finansowego: London Irish nie zapłacili wynagrodzeń personelowi za kwiecień. W klubie oczekują na nowego inwestora, ale póki co mają problemy finansowe, a zawodnicy bliscy są rozwiązania kontraktów. Klub początkowo tłumaczył się opóźnieniami związanymi z dniami wolnymi od pracy w bankach, ale było to zwykłe ściemnianie. Ostatecznie jednak zawodnicy wyszli na boisko w ostatnim meczu z Exeter Chiefs i nawet go wygrali 17:14.
Poza tym:
•    Sale Sharks wygrali z Newcastle Falcons 54:12;
•    Leicester Tigers przegrali z Harlequins 17:20 (całą drugą połowę grali w czternastkę po czerwonej kartce Christa Ashtona – kto wie, czy nie skończy ona rugbowej kariery tego zawodnika o dwa mecze przed planowanym czasem, bo zawieszenie może go pozbawić szansy na grę w fazie play-off).
- Skład półfinałów ligi znany był już przed dwoma tygodniami: Saracens – Northampton Saints i Sale Sharks – Leicester Tigers. Ponadto do Champions Cup awansują London Irish, Harlequins, Exeter Chiefs i Bath. Fatalna końcówka sezonu Gloucesteru, który w ciągu kilku ostatnich kolejek spadł z miejsca premiowanego awansem do play-off na przedostatnią lokatę.

Super Rugby Pacific
- Najciekawszymi meczami jedenastej kolejki Super Rugby Pacific okazały się te z udziałem drużyn wyspiarskich. Już przed weekendem najwięcej uwagi przyciągało starcie Drua z Hurricanes i czego, jak czego, ale emocji w nim nie zabrakło, a na koniec Fijian Drua zebrało kolejny kolejny nowozelandzki skalp w tej edycji rozgrywek. Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando gospodarzy, którzy jednak prowadzili po niej tylko 7:5 – mogli wyżej, ale dwukrotnie stracili doskonałe szanse na przyłożenia, także dwukrotnie Frank Lomani spudłował karne z podstawki. A tymczasem zaraz po przerwie drugie przyłożenie zdobył Julien Savea (zrównał się w ten sposób w liczbie przyłożeń z rekordzistą Super Rugby, Israelem Folauem – obaj zdobyli ich po 60) i choć Jordie Barrett znów spudłował podwyższenie, to ekipa z Wellingtonu wyszła na prowadzenie. Co prawda Fidżyjczycy odpowiedzieli, ale do 60. minuty Hurricanes zbudowali 10-punktową przewagę. W ostatnich minutach gry jednak ją stracili – w 76. minucie Kemu Valetini dalekim karnym doprowadził do remisu, chwilę potem z boiska musiał zejść z drugą żółtą kartką jeden z graczy gości, a Valetini kolejnym kopem z karnego z trudnej pozycji dał Drua wygraną 27:24.
- Bliscy pierwszej, prawdziwie sensacyjnej wygranej byli zawodnicy drugiej wyspiarskiej drużyny, Moana Pasifika. W Auckland (poniekąd pojedynek derbowy, bo Moana też tam rozgrywa większość domowych spotkań) grali z Blues i po niezwykle zaciętym pojedynku ulegli zaledwie jednym punktem 30:31. Pierwsze trzy przyłożenia w meczu zdobyli Nowozelandczycy, ale Harry Plummer zawodził z podstawki i pierwszą połowę wygrali zaledwie 17:15 – w końcówce wyspiarze odpowiedzieli dwoma przyłożeniami (przy pierwszym z nich sędzia poprosił TMO o sprawdzenie, czy przy szybko rozegranym karnym było dotknięcie piłki nogą przez zawodnika wznawiającego grę). W drugiej połowie Moana dwukrotnie wychodziła na prowadzenie. Gdy wybiła 80. minuta, prowadziła 30:24, grała jednak w czternastkę po żółtej kartce. Blues atakowali, kolejny gracz Moany zobaczył żółtą kartkę, aż wreszcie sędzia przyznał Nowozelandczykom karne przyłożenie, które rozstrzygnęło mecz na ich korzyść.
Poza tym:
•    niepokonani pozostają Chiefs, którzy pokonali najsłabszą w tym sezonie ekipę z Nowej Zelandii, Highlanders, 52:28 (paradoksalnie, Highlanders mieli długo przewagę, a większość przyłożeń Chiefs padło z kontrataków; świetnie pokazał się znowu Damian McKenzie, który nie tylko zdobył 17 punktów z kopów, ale miał spory udział w dużej części przyłożeń swojej ekipy);
•    Crusaders pokonali Western Force 48:13 (bardzo pewne zwycięstwo obrońców tytułu, dla których trzy przyłożenia zdobył Brodie McAlister, a dwóch kolejnych graczy zaliczyło po dwa przyłożenia; zawiódł natomiast odrobinę Richie Mo’unga, który spudłował połowę z ośmiu kopów z podwyższeń, choć zwykle z trudnych pozycji; w ekipie z Perth zadebiutował reprezentant Australii Isa Naisarani, natomiast w Crusaders po ośmiu miesiącach przerwy wywołanych chorobą na boisku pojawił się Will Jordan);
•    w australijskim klasyku Reds przegrali z Waratahs 24:32 (do przerwy remis, zaraz po niej świetne przyłożenie Tahs i stopniowe budowanie przewagi);
•    w innych australijskich derbach Rebels ulegli Brumbies 26:33 (błysnął Noah Lolesio, który na początku meczu zdobył dwa przyłożenia dla stołecznej ekipy; Rebels na początku meczu prowadzili, a potem kilkakrotnie zmniejszali stratę do 7 punktów – i pod koniec meczu byli bardzo bliscy doprowadzenia do nieoczekiwanego remisu).
- W tabeli nadal na czele niepokonani dotąd Chiefs, a za ich plecami utrzymała się najlepsza australijska ekipa, Brumbies. Wciąż ciasno między szóstym a jedenastym miejscem – z czołowej ósemki wypadli nowozelandzcy Highlanders, wróciło natomiast do niej Fijian Drua.

Japan Rugby League One - Japonia
- W Japan Rugby League One rozegrano pierwsze spotkania dwumeczów barażowych o grę na najwyższym poziomie ligowym w nowym sezonie. Tylko w jednym spotkaniu zwycięstwo przypadło drugoligowcom – Mie Honda Heat wygrało 34:29 z Green Rockets Tokatsu (prowadziło do przerwy 27:5, ale w drugiej połowie pierwszoligowiec odrobił większość strat). W pozostałych dwóch meczach wysokie zwycięstwa ekip z elity – Mitsubishi Sagamihara Dynaboars pokonali 59:21 z Toyota Shuttles Aichi (tu losy dwumeczu są już chyba rozstrzygnięte), a Hanazono Kintetsu Liners wygrali 36:14 ze zwycięzcą drugiej dywizji, Urayasu D-Rocks (dla pokonanych przyłożenie zdobył Israel Folau, ale to już było za późno, by odwrócić losy spotkania).

Currie Cup - Południowa Afryka
- W dziewiątej kolejce Currie Cup wygrywały czołowe drużyny: Cheetahs z Western Province 26:21 (decydujące przyłożenie zdobyli w ostatnich minutach, gdy kapsztadczycy zostali na boisku w trzynastkę), a Pumas z Griffons 45:25. Ubiegłoroczni finaliści, Griquas, pokonali Lions 25:21 i wskoczyli do czołowej czwórki. Wciąż w niej są też Sharks, którzy pokonali Bulls 41:27. W Mzansi Challenge, na drugim poziomie, spośród czterech drużyn zagranicznych trzy poniosły porażki (Welwitschias z Leopards, Rhinos z Boland Kavaliers, Goshawks z Valke). Wyjątek stanowili kenijscy Simbas, którzy w Kapsztadzie pokonali Border Bulldogs (najsłabszą drużynę południowoafrykańską) 30:26, odnosząc pierwsze zwycięstwo w sezonie.

Major League Rugby - USA, Kanada
- W najciekawszych spotkaniach północnoamerykańskiej Major League Rugby na zachodzie Utah Warriors chyba już stracili szanse na awans do play-off, przegrywając 16:26 z liderem konferencji, San Diego Legion. Lider ze wschodu, New England Free Jacks pauzowali, ale za ich plecami toczyła się zacięta walka między NOLA Gold i New York Ironworkers – zdecydowanie wygrali ją nowojorczycy, 54:19, i wrócili do czołowej trójki konferencji. Poza tym Rugby ATL pokonało Chicago Hounds 27:12, a Old Glory DC pokonało Dallas Jackals 7:3 (to drugi mecz w tym sezonie MLR zakończony po pierwszej połowie – rozegranie drugiej uniemożliwiły warunki pogodowe).

Super Rugby Americas - Ameryka Południowa
- W Super Rugby Americas najciekawszym spotkaniem weekendu były derby Argentyny: drudzy w ligowej tabeli Dogos powiększyli przewagę nad trzecimi Pampas dzięki wygranej 34:29 (w 50. minucie mieli 18 punktów przewagi, ale pozwolili Pampas wyjść na prowadzenie i dopiero na sam koniec meczu zdobyli decydujące o zwycięstwie 7 punktów). Dogos zostali zresztą liderami tabeli – prześcignęli pauzujący w ten weekend Peñarol, który towarzysko grał z gruzińską drużyną Black Lion i pokonał go 35:31. To już koniec południowoamerykańskiej wyprawy Gruzinów. Poza tym pasmo porażek przerwał chilijski Selknam, który pokonał brazylijskich Cobras 33:17, a Raptors przegrali z paragwajskimi Yacare 37:44 (ekipa z Glendale miała szansę na drugą wygraną w sezonie, a jeszcze chwilę przed końcowym gwizdkiem remisowała).

All-Ireland League - Irlandia
- Dublińska drużyna Terenure College pierwszy raz w trwającej ćwierć wieku historii swoich występów na najwyższym poziomie All-Ireland League triumfowała i zdobyła mistrzostwo Irlandii. W finale, będącym rewanżem za decydujące spotkanie z poprzedniego roku, pokonała inną stołeczną ekipę, Clontarf, aż 50:24 (30 punktów zdobył 23-letni Caolan Dooley, który trafił 11 z 12 prób z podstawki, w tym kilka razy z trudnych pozycji; w jedyne nieudanej próbie był blisko – trafił w słupek).

Didi 10 - Gruzja
- Mistrzem gruzińskiej ligi Didi 10 została drużyna Charebi Rustawi, która w finale rozgrywek pokonała obrońców mistrzowskiego tytułu, Batumi, 24:22. Dla ekipy z położonego pod Tbilisi Rustawi to drugie mistrzostwo w historii – czekali na nie równe 30 lat (poprzednio wygrali rozgrywki w 1993).

Top 10 - Włochy
- We Włoszech rozegrano pierwsze spotkania półfinałowych dwumeczów ligi Top 10. W pierwszym spotkaniu atut swojego boiska wykorzystało Colorno, nieoczekiwanie wygrywając z najlepszą drużyną sezonu zasadniczego, Rovigo, 19:14. W drugim półfinale niżej notowany gospodarz nie podołał wyzwaniu – Emilia przegrała z Petrarcą 17:22. Swoją drogą, wszystko wskazuje na to, że po tym sezonie liga zmieni nazwę i zmniejszy liczbę drużyn z 10 do 9, a w kolejnym roku – do 8. Od sezonu 2024/2025 każda drużyna z Top 10 (jakkolwiek będzie się nazywać) będzie musiała też wystawić drugi skład w rozgrywanych równolegle zmaganiach rezerw (zasadniczo U25).

Liga Națională de Rugby - Rumunia
- W meczach najsilniejszej grupy Liga Națională de Rugby Dinamo Bukareszt pokonało Timișoarę 20:17, a druga stołeczna ekipa, Steaua, wygrała z Universitateą Kluż 45:23 (Steaua ma komplet pięciu zwycięstw na koncie, a Universitatea – pięciu porażek).

Super W - Australia
- W australijskich kobiecych rozgrywkach Super W drugi z rzędu triumf drużyny Fijiana Drua. Fidżyjki obroniły tytuł sprzed roku, pokonując w finale drużynę Queenslandu 38:30 (w fazie zasadniczej przegrały z nimi 22:45).

Grzegorz Bednarczyk

Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]

Jesienią startują WXV - globalny turniej kobiet Zmarł Leszek Król
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki