Szwajcaria po raz trzeci22.04.2017
Tweet
Reprezentacja Polski w rugby od swojego pierwszego, oficjalnego meczu w 1958 roku rozegrała 292 spotkania. Tylko w dwóch z nich naszymi rywalami byli Szwajcarzy, z którymi Biało-Czerwonym przyjdzie zmierzyć się w sobotę na stadionie Polonii w Warszawie. Mimo to wiemy o naszym przeciwniku całkiem sporo i jednego możemy być pewni: to nie będzie łatwe starcie.
Szwajcarzy na naszym poziomie rozgrywek są beniaminkiem. Awansowali przed rokiem i w zaledwie czterech meczach zdążyli pokazać, że nie są chłopcami do bicia. Świadczy o tym choćby fakt, że nawet przez chwilę nie byli bliscy powrotu na niższy szczebel. Już w pierwszym meczu postawili się doświadczonej Portugalii, przegrywając tylko 10:28. Potem minimalnie pokonali Mołdawię (29:26) i rozgromili Ukrainę 54:18. Z Holendrami walczyli, jak równy z równym, ostatecznie ustępując 25:38.
Do stolicy nie przyjeżdża więc drużyna z peryferii, ale groźny przeciwnik, który w składzie ma rugbistów grających na co dzień w lidze francuskiej. Wśród nich nie brakuje doświadczonych zawodników młyna. łaśnie ta formacja jest główną siłą Helwetów. Polacy także nie mają się czego wstydzić w tym elemencie, jednak w ostatnim meczu z Holandią, nie wszystko funkcjonowało, jak należy.
– Podczas zgrupowania skupiliśmy na stałych fragmentach, ponieważ to był nasz najpoważniejszy problem w meczu z Holandią. Zwłaszcza w młynie zwartym. Musimy się poprawić, bo wiemy, że w tym elemencie Szwajcarzy będą groźniejsi niż nasz ostatni rywal. Dobrze radzą sobie także w pchaniu maula autowego, więc szlifujemy jak najszybsze „zawalanie” i tym samym powstrzymywanie przeciwnika – tłumaczył reprezentacyjny rwacz Stanisław Powała-Niedźwiecki.
Jedyne dwa mecze, jakie w przeszłości rozegrały obie drużyny miały miejsce w Polsce. W kwietniu 2000 roku pokonaliśmy Szwajcarię 15:8 w Gdyni, a cztery lata później, również na swoją korzyść rozstrzygnęliśmy konfrontację w Sopocie (20:15). Pozytywny bilans nie oznacza jednak, że mamy patent na tego rywala. W porównaniu do ostatniego, zwycięskiego boju z Holandią, drużyna prowadzona przez Blikkiesa Groenewalda musi zagrać dużo bardziej ofensywnie.
- Jesteśmy przygotowani na wyrównany mecz. Chcemy zdecydowanie bardziej postawić na atak, bo nawet kiedy popatrzymy na tabelę i bilans zdobytych przez nas małych punktów, to nie wygląda to kolorowo. Trzeba więc postawić kropkę nad „i”, a to oznaczać będzie drugie miejsce w Rugby Europe Trophy – powiedział kapitan drużyny narodowej Piotr Zeszutek.
Zdaniem drugiego kapitana, kluczem do zwycięstwa, podobnie, jak w starciu z Holandią, będzie zaangażowanie zawodników. - To właśnie będzie nasz największy atut. Chęć zwycięstwa, pokazania się z dobrej strony przed polskimi kibicami oraz udowodnienia, że jesteśmy bardzo dobrą drużyną. Drużyną, której w ofensywie może jeszcze trochę brakuje, ale w obronie jest nie do przejścia. Jesteśmy ambitni, charakterni i mamy wielkie serce do walki – podkreślał Dawid Plichta.
Ambicja w ataku, zawziętość w kontakcie i niezłomność w obronie rzeczywiście mogą okazać się najważniejsze. Zwłaszcza, że polska drużyna jest bardzo młoda i czeka ją jeszcze długa droga do zbudowania liczącej się w Europie siły. Średnia wieku w składzie, który w sobotę wybiegnie na murawę, to zaledwie 25 lat. To oznacza, że statystycznie każdy z tych rugbistów ma przed sobą przynajmniej sześć lub siedem sezonów gry na wysokim poziomie. To ogromny potencjał, który chce przekuć w sukces Blikkies Groenewald.
- Jeśli wygramy ze Szwajcarią zrealizujemy swój cel w 80 procentach. Moi zawodnicy wiedzą, czego od nich oczekuję i każdy jest odpowiednio zmotywowany. To będzie jednak dopiero pierwszy krok. Od sierpnia będziemy wprowadzać w życie system przygotowań dla kadr na wszystkich poziomach. Dzięki temu, już za kilka lat, młodzi zawodnicy dołączając do pierwszej reprezentacji będą znać schematy. Co więcej będą na tym samym poziomie jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne – mówił szkoleniowiec z RPA.
Trener Groenewald ma więc długofalowy plan budowania siły polskiego rugby. Ten najbliższy cel to jednak pokonanie Szwajcarii i awans do pierwszej 30 światowego rankingu. O zwycięstwo trzeba będzie się jednak mocno postarać. Sytuacji nie ułatwia nieobecność kilku kluczowych zawodników, grających we Francji oraz łącznika ataku i kopacza – Wojciecha Piotrowicza.
- Odczuwamy ich brak, ale z drugiej strony stworzyliśmy silną mentalnie drużynę. Prawdziwy monolit, który jest w stanie poradzić sobie także bez posiłków z Francji. Chłopaki z polskiej ligi godnie ich zastępują, bo wiedzą czym jest gra w reprezentacji, a także, że mecz przed własnymi kibicami jest sprawą priorytetową – powiedział Dawid Plichta, który po raz pierwszy będzie mieć okazję zagrać od pierwszego gwizdka u boku młodszego brata – Mateusza. Rodzeństwo zagra na dwóch kluczowych pozycjach, od których zależy postawa całego zespołu, więc ich dobre zrozumienie i wzajemne wsparcie powinno być dużym atutem.
Mecz ze Szwajcarią zakończy sezon Rugby Europe Trophy. Rywalizacja na nowo wystartuje jesienią, a przeciwnikami Polaków na pewno będą ponownie Holendrzy, Szwajcarzy i Mołdawianie. O losie Portugalii i Ukrainy zadecydują mecze barażowe, które te drużyny stoczą w maju, odpowiednio o awans i utrzymanie.
Kajetan Cyganik