POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

Triumf Anglii na otwarcie RWC18.09.2015

To było dokładnie to, czego po meczu otwarcia Pucharu Świata można było się spodziewać. Anglicy pokazali niezwykłą dyscyplinę taktyczną i konsekwencję, a Fidżi serce do walki i mocne, fizyczne rugby. Lepsze okazało się podejście gospodarzy, którzy wygrali 35:11 (18:8) i rozpoczęli rywalizację od bonusowego zwycięstwa.

Pierwsze starcie tegorocznego Pucharu Świata rozpoczęło się przy krzyku ponad 80 tysięcy gardeł, które odśpiewały „God Save the Queen”. Kiedy drużyna Fidżi rozpoczęła swój wojenny taniec, odpowiedziały im kamienne twarze gospodarzy oraz gromki śpiew trybun „Swing Low, Sweet Charriot”.

Zaczął padać deszcz, a gorąca atmosfera i ogromne wsparcie, jakie otrzymała drużyna gospodarzy miała wyraźny wpływ na obie ekipy. „Wojownicy z Pacyfiku” byli wyraźnie stremowani: popełnili kilka prostych błędów, obrońca przy prostym chwycie wypuścił piłkę do przodu. To wszystko pozwoliło otworzyć wynik i zdobyć pierwsze punkty 8. Pucharu Świata Georgowi Fordowi, który wykorzystał rzut karny.

Krótko potem gospodarzom mógł zrewanżować się Ben Volavola, ale chybił z podstawki. Anglicy niesieni na skrzydłach dopingu naciskali i w 13. Minucie sformowali fantastyczny maul. Obrona Fidżi była w rozsypce i praktycznie nie postawiła oporu. Łącznik młyna próbował powstrzymać angielski taran w nieprzepisowy sposób i otrzymał żółtą kartkę, a sędzia podyktował karne przyłożenie. Po podwyższeniu było już 10:0.

Po tym przyłożeniu Fidżi zaczęło fenomenalnie bronić. Ich szarże były mordercze i wywoływały okrzyki bólu na trybunach. Anglia fantastycznie konstruowała jednak swoje ataki. Piłka wędrowała jak po sznurku. Atak unikał przeciwnika, oddając „jajo” i tworząc przewagę na skrzydłach. W ten sposób zdobyli kolejne przyłożenie. Waisea Nayacalevu bohatersko zatrzymał tuż przed końcową linią Anthony’ego Watsona, ale jego koledzy stracili piłkę. Na drugą stronę boiska wspomniany skrzydłowy dotarł za późno. Mike Brown uciekł mu tuż przed pole punktowym i powiększył prowadzenie Anglików.

Fidżi jednak nie rezygnowało. Najpierw Nikola Matawalu fantazyjnym zwodem uciekł na zamkniętą stronę po młynie i wyślizgując się szarży Jonny’ego Maya i Mike’a Browna przyłożył. Piłka znalazła się na podstawce i nagle… sędzia zażądał powtórki. Okazało się, że piłka wypadła łącznikowi z Pacyfiku tuż przed momentem kiedy ją przyłożył.

Arbiter zarządził młyn, a zmotywowani goście odzyskali piłkę. Ben Volavola popisał się fantastycznym cross-kickiem, a Nemani Nadolo – gwiazda Fidżi, jeszcze lepszym chwytem i przyłożeniem.

Przed przerwą George Ford i wspomniany Nadolo wymienili jeszcze po karnym i do przerwy Anglia prowadziła z Fidżi 18:8 i w drugiej odsłonie ten wynik długo nie ulegał zmianie. Gospodarze naciskali z mniejszym animuszem, a ich rywale nie ustępowali w obronie. Z drugiej strony ataki Fidżi były tłumione w zarodku. Anglicy szybko zamykali, nie pozwalając rozpędzać się przeciwnikowi, a tym samym neutralizując jego główny atut – siłę i dynamikę.

Dopiero w 64. Minucie impas przerwał Volavola, który wykorzystał rzut karny. Chwilę później pięknym za nadobne odpłacił mu Owen Farrell, który zmienił Georga Forda. Zmiany wprowadziły ożywienie do gry zespołu Stuarta Lancastera. Po jednej z ładnych akcji oskrzydlających Joseph Watson i Jonny May zdobyli kilkanaście cennych metrów, by na koniec oddać piłkę do Mike’a Browna, który zaliczył swoje drugie przyłożenie. Po podwyższeniu było już 28:11.

Czas uciekał, ale Anglicy nie odpuszczali. Potrzebne było im czwarte przyłożenie, które w dawało niezwykle istotny w grupie śmierci punkt bonusowy. W ostatnich sekundach dopięli swego. Znowu w jednej z głównych ról był aktywny tego dnia Jonny May, ale wykończył akcję Billy Vunipola, który wraz ze swoim bratem Mako wnieśli do gry sporo świeżości. Kibice długo czekali na decyzję sędziego technicznego, ponieważ piłka ledwie dotknęła linii końcowej, ale ostatecznie punkty zostały zaliczone, i Anglicy unieśli ręce w górę. Owen Farrell jeszcze podwyższył, ustalając wynik na 35:11.

Fidżi włożyło w ten mecz sporo serca, ale to spotkanie idealnie pokazało, że same chęci nie wystarczą. Podobnie jak twarda obrona i wykonywane z furią szarże, dynamika, siła i zaangażowanie. W rugby wygrywa taktyka, a tego dnia taktycznie zdecydowanie lepsza była Anglia. Poukładana, spokojna, wyraźnie trzymająca się planu, konsekwentna.

Najlepszym przykładem tego co stało się z gośćmi jest Nemani Nadolo – gigant o wzroście 194 cm i wadze 125 kg. Skrzydłowy nie wytrzymał presji, która sam wziął na swoje barki, deklarując przed meczem, że popsuje Anglikom wieczór. Zawodnik robił proste błędy, podejmował złe decyzje i tylko kilka razy pokazał jak groźny potrafi być w ataku - Anglicy nie pozwolili rozpędzić się lokomotywie. Co więcej Nadolo chybiał z podstawki i to kolejny problem Fidżi – brak klasowego kopacza, który mógłby rozstrzygać o losach meczu. A w piątkowy wieczór dobrych okazji do zmniejszenia strat było kilka…

Bohaterem i zawodnikiem meczu bezsprzecznie został Mike Brown, choć świetnie spisywał się również Jonny May i Tom Youngs. Cały angielski młyn spisał się fenomenalnie, kilkukrotnie pokonując rywali z młynach dyktowanych i rozbijając ich maulem.

Anglia – Fidżi 35:11 (18:8)
Anglia: Mike Brown 10, George Ford 8, Owen Farrell 7, Billy Vunipola 5, karne przyłożenie
Fidżi: Nemani Nadolo 8, Ben Volavola 3

 

Tekst: Kajetan Cyganik (RugbyPolska.pl)
Fot. Tomasz Plenkowski (RugbyPolska.pl)

"Kibice dodali nam skrzydeł" 7: Wstępne powołania do Namibii
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki