1981: Czysty sport - rugby!10.04.2015
TweetKolejny archiwalny artykuł znaleziony i wpisany przez Wisława Woronko, tym razem jest to wywiad z Pawłem Smacznym przeprowadzony przez Michała Listkiewicza w 1981 roku.
Polski Związek Rugby to młodzieniaszek w porównaniu z większością krajowych federacji. Cóż bowiem znaczy ćwierć wieku przy ponad sześćdziesiątce piłkarzy, półwieczu lekkoatletów czy równie pięknym jubileuszu kolarzy. Ale i te 25 lat działalności PZR ma swoją wymowę. Tym bardziej, że działając w trudniejszych warunkach niż większość innych dyscyplin potrafili rugbiści osiągnąć sporo znaczących sukcesów. Wciąż jednak jest rugby sportem u nas niedocenianym, lekceważonym. A przecież w wielu - i to bardzo usportowionych - krajach właśnie rugby skutecznie konkuruje z futbolem, lekkoatletyką czy koszykówką.
W przededniu inauguracji ligi rozmawiamy o problemach i zamierzeniach rugby. Paweł Smaczny jest jednym z największych w Polsce fanatyków tej dyscypliny. Wiceprezes związku, czynny sędzia międzynarodowy, popularyzator - to jego najkrótsza wizytówka.
Nowa rzeczywistość, jaka zapanowała w polskim sporcie wpędziła w tarapaty najbardziej „kapitałochłonne” dyscypliny. Wam - czystym amatorom - raczej nie wyrządziła wielkich szkód?
Na pewno łatwiej nam było znieść wiele zjawisk, które przyprawiły o ból głowy tylu ludzi żyjących z piłki, siatkówki czy koszykówki. W rugby- o pieniądzach nigdy się nie mówiło, bo ich po prostu nie było. Co prawda ostatnimi laty w 2-3 klubach pojawiły się niewielkie etaty czy dożywiania dla rugbistów, ale przy zarobkach przedstawicieli innych dyscyplin wyglądały one wręcz śmiesznie. Więc teraz i problem mniejszy. Zresztą powrót do stanu zerowego w naszej dyscyplinie bardzo się przydał. Wyrównały się bowiem szanse. Wszyscy są biedni. Zresztą warszawski AZS zawsze był najbiedniejszy i... zawsze najlepszy.
Teraz są stypendia...?
Nie dla rugbistów. Jako sport mało ponoć popularny zaliczeni zostaliśmy do grupy pozbawionej stypendiów. Jedyną możliwością otrzymania pieniędzy z tytułu gry w owalną piłkę jest dorobienie się klasy mistrzowskiej i wywalczenie miejsca w reprezentacji. Takich ludzi jest w Polsce ośmiu.
Przepraszam, nie dosłyszałem...
Ośmiu. Dostają po 2 tysiące miesięcznie.
Podobno jako pierwsi przystąpiliście do robienia oszczędności poprzez reorganizację systemów ligowych. Najbiedniejsi a najbardziej oszczędni.
Wyprzedziliśmy zalecenia GKKFiS prawie o pół roku. Od ubiegłej jesieni w XI lidze rozgrywane są tylko turnieje. Podzieliliśmy zespoły na 2 grupy terytorialne i co kilka tygodni spotykają się one na 2 dni w jednym miejscu, by rozegrać turniej. Koszty przejazdów i hoteli są dzięki temu kilkanaście razy mniejsze niż poprzednio.
Gdyby brać pod uwagę ilość klubów i zawodników, znaleźlibyśmy się pewnie na ostatnim miejscu w Europie. Tymczasem walczymy w grupie A pucharu FIRA będącego odpowiednikiem mistrzostw Europy.
To tylko i wyłącznie zasługa garstki zapaleńców. Nasze sukcesy międzynarodowe (byliśmy przecież swego czasu trzecim zespołem Europy) pozostają w absolutnej sprzeczności z poziomem dyscypliny jako takiej. Tylko 13 klubów ma w Polsce sekcje rugby. We Francji w samej tylko ekstraklasie grają 64 drużyny, w sumie jest ich kilka tysięcy. Związek Radziecki do niedawna miał tyle sekcji co my, teraz ma już ponad 200. Ale tam oparto rugby na wojsku, czego my od lat nie potrafimy zrobić u siebie. Rugby jest najbardziej idealną dyscypliną, jaką można uprawiać w wojsku. Wspaniale rozwija fizycznie, można ją uprawiać praktycznie wszędzie, nie wymaga wielkich nakładów. A mimo to ani jeden wojskowy klub w Polsce nie zainteresował się „jajem”. Gdyby wprowadzić rugby do programu wojskowych zajęć wf, gdyby zaczęto w nie grać na jednostkowych klepiskach, za kilka lat ruszylibyśmy z miejsca.
Na razie przed nami kolejny sezon. Jakie perspektywy?
Nasza sytuacja w Pucharze FIRA jest bardzo trudna. Na skutek działań niezbyt nam przychylnych sił w kierownictwie FIRA (głównie Francuzów) w tym roku zamiast jednej spadają do grupy B 2 drużyny. Wszystko rozstrzygnie się 24 maja, kiedy to zmierzymy się w Olsztynie z ZSRR. Zwycięzca zostanie w grupie A pokonany - spadnie. Szczerze mówiąc nie będziemy faworytami tego pojedynku.
Niechęć władz FIRA do nas ma racjonalne uzasadnienie. Otóż od kilku lat z powodu braku pieniędzy nie startujemy w ME juniorów. A absencja w tej imprezie jest bardzo niemiłe widziana przez międzynarodowe władze. Nasi juniorzy, choć reprezentują niezły poziom, nie mają prawie żadnych kontaktów międzynarodowych. Szkoda.
A co z rugby w szkołach? Przecież to idealny sport dla starszej młodzieży.
Coś się zaczęło dziać. Począwszy od roku szkolnego 1981/82 Ministerstwo Oświaty i Wychowania wprowadza rugby do szkół. Wytypowano 19 szkół w całym kraju, my jako związek dajemy każdej z nich po 10 piłek, będziemy też szkolić nauczycieli w-f.
Nie mówiliśmy jeszcze o sprzęcie?
Piłki i buty są. Wałbrzyska wytwórnia to solidna firma. Znacznie gorzej z koszulkami, których po prostu nikt nie produkuje. Jeżeli kluby nie sprowadzą sobie koszulek zza granicy, nie będą ich miały wcale. Koszulka piłkarska nie nadaje się do gry w rugby, pierwsze szarpnięcie za kołnierz skończyłoby się jej zniszczeniem. Potrzebna jest specjalna, umocniona taśmą koszulka dla rugbistów. Na razie nie ma chętnych do ich produkowania.
Mimo to jakoś się trzymacie?
Rugbiści to twardy naród. Pewien trener piłkarski powiedział mi kiedyś, że futbolista po pierwszym starciu w rugby opuściłby boisko. A my padamy i zaraz wstajemy, bo na tym - polega ta gra. Może na zakończenie wspomnę o inicjatywie zorganizowania meczu, z którego dochód przeznaczony byłby na pomnik ofiar tragicznych wypadków w Gdyni w 1970 roku. Zginęło wtedy 2 rugbistów śpieszących do pracy - Sieradzan i Zajczonko. Naszym obowiązkiem jest dołożyć skromną cegiełkę do symbolu. który będzie nam przypominał o tamtych wydarzeniach i o tamtych ludziach.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy polskiemu rugby jak najwięcej pomocnych rąk. Zasłużyło sobie na to.