All Blacks skruszyli gruziński mur02.10.2015
Tweet
Przyłożenie Beki Tsiklauri w 7 minucie meczu Gruzji z Nową Zelandią była chyba najważniejszym wydarzeniem piątkowego wieczoru w polskim świecie rugby. Były zawodnik gdyńskiej Arki, podobnie jak jego koledzy, zaprezentował się bardzo solidnie w starciu z mistrzami świata, ale ostatecznie musieli uznać ich wyższość 43:10 (22:10).
Na starcie swojego czwartego występu w Pucharze Świata, Gruzja odniosła nieco zaskakujące zwycięstwo nad Tonga i zapowiedziała walkę o trzecią lokatę w grupie, gwarantującą bezpośredni awans do kolejnego czempionatu. W starciu z mistrzami świata nikt nie liczył na niespodziankę, bo All Blacks wiedzą jak punktować błędy mniej doświadczonych drużyn. Dla kibiców z Polski miał to być jednak wyjątkowy mecz, bo w wyjściowym składzie „Lelos”, na pozycji obrońcy wybiegł Beka Tsiklauri - były rugbista Arki Gdynia. I rzeczywiście był!
All Blacks zaatakowali od pierwszych sekund, a Gruzini będący chyba wciąż pod wrażeniem Haki nie przygotowali odpowiednio obrony. Minęła zaledwie minuta i 16 sekund kiedy na pole punktowe wpadł Waisake Naholo – skrzydłowy, który potrzebował tylko 10 tygodni na powrót do formy po złamaniu, które wydawało się wykluczyć go z Pucharu Świata. Dan Carter podwyższył i wtedy przyszło największe zaskoczenie tego starcia.
All Blacks stracili piłkę w przegrupowaniu, a arbiter pozwolił Lelos grać na korzyści. Wtedy właśnie Beka Tsiklauri bardzo przytomnie kopnął bezpańską piłkę, potem poprawił i w sprincie za jajem pokonał spóźnionych obrońców Nowej Zelandii. Były rugbista Arki Gdynia z gestem triumfu wpadł na pole punktowe, a Lasha Malaguradze podwyższył doprowadzając do remisu.
Gruzinów oklaskiwali nawet kibice w czarnych koszulkach, którzy byli spokojni o odpowiedź swoich ulubieńców i nie przeliczyli się. Trzy minuty później po pięknym rozprowadzeniu przy chorągiewce zameldował się Julian Savea. Skrzydłowy niespełna dziesięć minut później powtórzył wyczyn w tym samym miejscu, a punkt bonusowy mistrzom świata w 22. minucie dał Dane Coles. Co ciekawe żadnego z tych przyłożeń nie podwyższył Dan Carter. Co prawda pozycje miał trudne, ale zawodnik jego klasy nie powinien mylić się tyle razy.
Gruzini byli twardzi, a nawet brutalni w obronie. Co więcej pozwalali sobie na gry psychologiczne, które wyraźnie wytrącały All Blacks z rytmu: nieco spóźnione szarże, prowokacje słowne, trochę trzymania po przegrupowaniach. To wszystko przynosiło efekt, bo choć podopieczni Steve’a Hansena mieli wyraźną przewagę terytorialną (73%) oraz częściej byli przy piłce (58%), popełniali mnóstwo błędów. Piłka wypadała im do przodu w kontakcie oraz w prostych wydawałoby się sytuacjach.
Zdecydowanie nie był to występ godny mistrzów świata i w szatni Hansen musiał postawić swój zespół do pionu. Zwłaszcza, że około 12. Minuty Lashla Malaguradze wykorzystał rzut karny z niemal 50 metrów i do przerwy przewaga Nowej Zelandii nie była imponująca – 22:10.
W drugiej odsłonie publiczność głośniej przywitała wybiegającą na murawę drużynę Gruzji i owacja była zasłużona, ponieważ w drugiej połowie opór Gruzji nie zelżał, a wręcz się zaostrzył. Lelos szarżowali z ogromną pasją, wybijając rywali z rytmu, rozbijając ich ataki w zarodku. Mocne uderzenia odczuli w szczególności Ben Smith oraz Sonny Bill Williams, który musiał na chwilę opuścić boisko zmieniony przez Viktora Vito. Grający na ogół w trzeciej linii rugbista nieoczekiwanie musiał zająć pozycję skrzydłowego…
Nowa Zelandia pozostawała jednak nieco skuteczniejsza i wciąż groźniejsza od Gruzinów. Udokumentowali to jednym przyłożeniem, które padło w następstwie świetnego, indywidualnego wejścia Juliana Savea. Po kilku wejściach zawodników młyna wykończył ją Kieran Read, a na 29:10 podwyższył Dan Carter.
W końcówce Gruzini wyraźnie opadli z sił, a rezerwowi nie wnieśli na boisko jakości pierwszego składu. Najpierw hat-trick dopełnił Julian Savea, który ponownie zanurkował przy chorągiewce. Chwilę później po kolejnej porywającej akcji ataku, za słupami zameldował się Malakai Fekitoa, a Dan Carter podwyższył, ustalając wynik starcia na 43:10.
All Blacks wygrali z punktem bonusowym i jako pierwsza drużyna zapewnili sobie awans do ćwierćfinału. Czy mistrzowie będą jednak zadowoleni po tym występie? Z pewnością nie. Gdy piłka wypada do przodu, Dan Carter nie trafia podwyższeń i myli się przy prostych kopach w aut, a kolejni zawodnicy schodzą z murawy pogruchotani, nie można być zadowolonym. To dopiero początek kampanii, a Steve Hensen wydaje się mieć spore problemy kadrowe, bo zwłaszcza w jego ataku pojawiło się kilka kontuzji na istotnych pozycjach (Nonu, Slade i Barrett).
Gruzja po raz kolejny może być dumna ze swoich rugbistów. Pokazali ogromne serce, twardą obronę i umiejętności godne drużyny na światowym poziomie. Do szczęścia zabrakło jeszcze twardszej końcówki i zasłużonego defensywnego punktu bonusowego. Na otarcie łez pozostał tytuł najlepszego zawodnika meczu dla Mamuki Gorgodze.
Nowa Zleandia – Gruzja 43:10 (22:10)
Nowa Zelandia: Julian Savea 15, Dan Carter 8, Waisake Naholo 5, Dane Coles 5, Kieran Read 5, Malakai Fekitoa 5
Gruzja: Beka Tsiklauri 5, Lasha Malagoradze 5
Tekst: Kajetan Cyganik (RugbyPolska.pl)
Fot. Tomasz Plenkowski (RugbyPolska.pl)