Czyż: My już nic nie musimy...24.10.2017
TweetCzyż: My już nic nie musimy. 10 mistrzostwo Polski to byłoby coś pięknego
Kuba Borowicz – Prosto z Boku – 23.10.2017 Extra Time
Ogniwo Sopot zameldowało się w finale mistrzostw Polski na kolejkę przed zakończeniem rundy zasadniczej Ekstraligi. O to, czy będzie gospodarzem meczu decydującego o tytule powalczy z Budowlanymi Łódź, którzy go bronią. Gdy sopocka ekipa wygra, to łodzianie nie zameldują się w wielkim finale. O tym, co działo i dzieje się w Ogniwie porozmawiałem z trenerem zespołu, Karolem Czyżem. Zapraszam do przeczytania wywiadu.
Było piwko po meczu z Arką?
Karol Czyż: Było. Poszliśmy do namiotu, który jest na stadionie tuż po meczu i wspólnie zjedliśmy grochówkę, wypiliśmy piwo, porozmawialiśmy. Kiedyś moim marzeniem było, żeby móc po spotkaniu iść z drużyną na tak zwaną trzecią połowę i tego piwa się napić. To sukces tych chłopaków, że tyle osób przychodzi na ich mecze i w takiej atmosferze można spędzić czas przy rugby.
Fajniej się piwo pije, gdy mecz był wygrany. A ten z Arką był i to zdecydowanie.
KC: Na pewno. Mecz derbowe zawsze są trochę inne, zawsze niosą za sobą spory ciężar gatunkowy. Inaczej gra się z Lechią lub Arką.
Ale trzeba sobie powiedzieć jasno, że w obu spotkaniach derbowych to wy byliście przed rozpoczęciem meczu faworytem. To coś, co jeszcze dwa lata temu było nie do pomyślenia.
KC: Teraz - tak jak mówię - mecze zwyciężamy, ale nie ma reguły i te pojedynki lokalne rządzą się swoimi prawami. W 2005 roku Ogniwo było dużo słabsze niż jest dzisiaj, a Lechia kroczyła po tytuł. W bezpośrednim starciu okazaliśmy się lepsi. Zagraliśmy z sercem, ambicją, dla swoich kibiców, chcieliśmy to wygrać. Na papierze nie mieliśmy szans, ale to się udało.
W sezonie 2015/2016 zdobyliście brązowy medal po zwycięstwie 10:9 z Arką Gdynia. Teraz ten mecz miał zupełnie inny przebieg. Gdyby nie rozprężenie w końcówce, to mogłoby się to skończyć jeszcze wyższym zwycięstwem.
KC: Pojawiło się rozprężenie i po pierwszych straconych punktach stwierdziłem, że teraz już będzie tylko lepiej i mecz wygramy, a słabszy początek był nam potrzebny, żeby się obudzić.
Widział pan aktualizację powołań na zgrupowanie reprezentacji Polski przeciwko drużynie Czech?
KC: Tak, widziałem.
I jak pan to skomentuje? Tylko jeden zawodnik z Budowlanych Łódź. Oficjalne przyczynami takiego stanu rzeczy są kontuzje i różne sprawy zawodowe, nieoficjalnie przed meczem ptaszki ćwierkały, że Budowlani nie będą chcieli, aby ich zawodnicy przed szalenie ważnym meczem z Ogniwem przebywali na kadrze.
KC: Temat reprezentacji to naprawdę dużo dłuższa i poważniejsza rozmowa, a ja nie wiem, czy mamy tyle czasu. Na pewno przy Blikkiesie Groenewaldzie uczyli się w naszym kraju wszyscy, w tym ja. Jeżeli chodzi o metodykę treningu to był fachowcem, jakiego w naszym kraju nie ma. Pewien etap się skończył, teraz powstaje coś nowego. Jeżeli chodzi o Budowlanych, to bardzo dziwnie to wygląda, ale nie zamierzam nikogo oceniać - to nie moja sprawa, ja mam swoją pracę i swoje obowiązki. Na pewno jednak było wśród powołanych zawodników sześciu graczy Budowlanych, a teraz jest jeden - o coś tu musi chodzić.
Słyszałem dwie wersje – pierwszą taką, że Budowlani chcą odpocząć przed meczem z wami – to najbardziej logiczna i najbliższa prawdy moim zdaniem. Druga to jakaś solidarność z niepowołanym zawodnikiem, co w moim odczuciu brzmi już niepoważnie.
KC: To tak, jakby moi zawodnicy nie pojechali na zgrupowanie, bo Mateusz Plichta nie został na nie powołany. Dodam tylko, że uważam, iż to obecnie najlepsza „dziewiątka” w naszym kraju i mówię to z pełną świadomością wagi moich słów. Zresztą - to nie tylko moje zdanie. Powinno być tak, że reprezentacja Polski jest najważniejsza. W klubach się gra po to, aby na końcu zagrać w narodowych barwach. Robert Lewandowski przyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji i nie wyobrażam sobie, aby na nie nie przyjechał, bo ma ważny mecz w Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium. Każdy zawodnik, każdy reprezentant Polski czuje coś takiego, jak umowne zobowiązanie wobec narodowych barw. Ja to w ten sposób rozumiem.
Zwłaszcza, że w rugby w reprezentacji Polski nie gra się dla pieniędzy. W bardzo ważnym spotkaniu z Czechami nie będzie w naszej kadrze pięciu zawodników mistrza Polski.
KC: Takie są fakty. Taka jest koncepcja nowego trenera, tak on to widzi. Moim zdaniem w drużynie narodowej powinni grać najlepsi zawodnicy w naszym kraju. Oni powinni stanowić o sile naszej reprezentacji.
Czy wy jesteście w komfortowej sytuacji przed meczem z Budowlanymi? Miejsce w finale i srebrny medal macie pewny.
KC: Mamy zapewnione miejsce w finale i już nic nie musimy. Zrobiliśmy bardzo dużo, choć awansując do decydującej batalii, chcemy ją wygrać. Łódź przyjedzie do nas na pewno bardzo zmotywowana i dobrze przygotowana, bo dla nich porażka oznacza grę poza finałem, co byłoby wielką sensacją. Budowlani dwa razy z rzędu zwyciężyli w całych rozgrywkach i mieli taki sam plan również w tym roku. Jeżeli by nie wygrali, to na pewno byłaby niespodzianka. Czy komfortowo? Mamy luz psychiczny, że na kolejkę przed końcem nie musimy o nic walczyć. Czy na swoim boisku, czy na wyjeździe, czeka nas trudne spotkanie finałowe, które zamierzamy wygrać.
Czy ten luz psychiczny was nie zgubi? Ucieknie motywacja i zadowolicie się z tego, że macie srebrny medal.
KC: Kiedyś podczas meczu z teoretycznie dużo słabszą od nas drużyną wynik nie był taki, jaki bym sobie wymarzył, mimo że spotkanie wygraliśmy. Przeciwnicy zaryzykowali, nie mieli nic do stracenia, mieli luz przez cały mecz, bo wiedzieli, że jesteśmy faworytem. Po prostu – bawili się rugby. My w meczu z Budowlanymi nic nie musimy, ale nie chcemy spotkania „olać”. Wyjdziemy skoncentrowani, pewni siebie, wyjdziemy po zwycięstwo. Nie możemy sobie na finiszu rozgrywek pozwolić na głupie błędy. Świadomość jednak tego, że ten luz jest, na pewno nam pomaga.
W Ogniwie wszystko jest budowane systematycznie - awans do Ekstraligi, brązowy medal, finał Pucharu Polski, teraz walka o złoto. Pytanie, czy to wszystko nie przyszło dla was za szybko. Czy wy jako drużyna jesteście gotowi, żeby zdobyć mistrzostwo kraju.
KC: Myślę, że jesteśmy gotowi. Moi zawodnicy tymi wszystkimi małymi kroczkami dążyli do tego, by w końcu zacząć osiągać wielkie sukcesy. To nie jest tak, że coś przyszło nagle, niespodziewanie. Mamy kilku doświadczonych graczy, jest kilku młodych, którzy również sporo wnoszą. Jedni uczą się od drugich - starsi przekazują doświadczenie, młodzi nieco inne spojrzenie na rugby. Myślę, że ta mieszanka jest gwarancją sukcesu. To ona wpływa na to, że Ogniwo ciągle się rozwija i radzi sobie coraz lepiej. Mieliśmy już piąte miejsce, rok później czwarte, przed rokiem stanęliśmy na najniższym stopniu podium. W finale Pucharu Polski przegraliśmy, ale dało to nam srebrny medal. Teraz czas na złoto.
Szczerze - jaki był wasz cel przed tym sezonem? Nie uwierzę, że walka o medale.
KC: Na pewno każdy na nas patrzył już inaczej w tym sezonie, bo zdobyliśmy brązowy medal, graliśmy w finale Pucharu Polski. Zaczęto się z nami liczyć, może trochę wymagać? Najpierw chcieliśmy wejść do strefy medalowej i zdobyć drugi krążek z rzędu, teraz marzymy o zwycięstwie w całych rozgrywkach. Drugi cel wyznaczyliśmy sobie dopiero po wywalczeniu pierwszego.
Jak reaguje na was spora rzesza kibiców Ogniwa i ludzi związanych z klubem? Zaczynają od was wymagać, patrzą na was i oczekują złotego medalu?
KC: Na pewno oczekują medalu i patrzą na nas z nadzieją, może oczekiwaniem, ale też sympatią i wsparciem - tak to postrzegamy. Ogniwo ma w swoich szeregach wielu byłych zawodników, którzy kiedyś stanowili o sile klubu. Przychodzą na mecze, kibicują i dochodzą do nas opinie, że tak mocnego ataku jak teraz Ogniwo nie miało od bardzo dawna. To cieszy, bo dużo pracujemy na tym, żeby cały czas podnosić swój poziom.
Dziesiąty tytuł mistrza Polski w historii klubu działa na wyobraźnię?
KC: Jeszcze nie, ale pewnie niedługo zacznie. Gdy ktoś mnie pyta, co będzie za dwa tygodnie, to zawsze koncentruje się na najbliższym spotkaniu i mówię: gramy z Lechią lub Arką. Pewnie tak, ale do 11 listopada mamy jeszcze trochę czasu.
Jest pan zadowolony z tego, że przed nami przerwa na reprezentację? Że odpoczywacie, a nie gracie od razu tego spotkania, bo jesteście w dobrej formie i to może was trochę rozbić?
KC: Na pewno odpoczniemy psychicznie, bo meczów w ostatnim czasie było sporo i chłopakom należy się trochę odpoczynku.
Czy wszyscy są zdrowi w drużynie przed końcówką sezonu?
KC: Jakieś drobne urazy mają Roman Żuk i Łukasz Szablewski i Mariusz Wilczuk, ale do finału zostały trzy tygodnie, więc na pewno sobie z tym poradzimy.