Decydujący tydzień na RWC06.10.2015
TweetMiniony weekend przyniósł ogromne rozczarowanie dla wszystkich kibiców rugby. Można nie być kibicem Anglii, ale jeśli gospodarz tak wielkiego turnieju odpada z rywalizacji już w fazie grupowej, to cała impreza traci na tym bardzo wiele. W cieniu porażki drużyny Stuarta Lancastera pozostała przegrana Włochów, którzy walczyli z Irlandią jak lwy, ale również mogą już planować powrót do domu...
Porażka, to chyba mało powiedziane. Anglicy, przegrywając z Australią 13:33 mogli tylko spuścić głowy i wbić wzrok w ziemię, by nie widziec swoich wiernych kibiców, którzy w znacznej części opuścili stadion już przed ostatnim gwizdkiem. Gospodarzom pozostał jeszcze mecz z Urugwajem na otarcie łez, ale już teraz w kraju rezultat rozkładany jest na czynniki pierwsze.
Po pierwsze więc wytyka się brak komunikacji Chrisa Robshawa ze Stuarte Lancasterem w meczu z Walią. To był dużo ważniejszy pojedynek i gdyby wtedy kapitan Anglii zdecydował się na kop, zamiast walki o wątpliwe przyłożenie, sytuacja byłaby zupełnie inna. Po remisie i zwycięstwie Walii bez punktu bonusowego przeciwko Fidżi, droga do ćwierćfinału wciąż byłaby otwarta. Tymczasem drzwi zatrzasnęły się ogromnym hukiem wraz z tamtym gwizdkiem kończącym mecz.
Bo tak naprawdę to tamten mecz decydował. Australia jest w doskonałej formie i robi chyba najlepsze wrażenie spośród wszystkich zespołów na tym etapie zmagań. Są niepowstrzymani, pewni w młynie, świetni w ataku, potrafią rozrywać linię obrony rywala, a sami w defensywie są niezwykle konsekwentni. Przede wszystkim jednak mają zawodników, którzy genialnie odzyskują piłkę w przegrupowaniach i to ogromna wartość w zbliżających się starciach. Jedyną szansą Anglii był zryw - prawie narodowościowy.
W tym roku Anglicy ogromną wagę przywiązywali do dumy narodowej. Nie obserwowaliśmy tego w poprzednich latach. Walijczycy, Irlandczycy mocno podkreślali swój związek z narodem i symbolami. Anglicy zaczęli robić to dopiero w procesie przygotowań do RWC 2015, by pociągnąć za sobą cały naród. Akcja #carrythemhome, piosenka mistrzostw "Swing low, sweet Chariot" śpiewana zgodnie przez dziesiątki tysięcy ludzi, wzniosłe słowa i hasła, budowanie jedności, trójwymiarowa róża na koszulkach, honor, a nawet kampania reklamowa O2 "Make them giants" (uczyń ich gigantami). To wszystko sprawiło, że w sobotę nie tylko Stuart Lancaster i angielscy rugbiści boleśnie zderzyli się z brukiem, ale również ich kibice, którzy teraz podzielili się na dwa obozy. Część chce zmian w sztabie i drużynie. Wzywają do dopuszczenia zawodników grających we Francji, jak Steffon Armitage. Inni chcą pozostać wierni pomimo porażki i dają im kredyt zaufania na kolejne lata...
Ta druga opcja jest jednak znacznie słabsza, a jeden z krytyków zadał bardzo proste pytanie: jak można wymagać od Stuarta Lancastera mistrzostwa świata, jeśli jest on siódmym, albo ósmym wśród najlepszych obecnie trenerów globu. Zdecydowanie lepszymi fachowcami są Steve Hansen, Warren Gatland, Joe Schmidt, Michael Cheika, czy nawet Phillipe Saint-Andre... Chyba rzeczywiście nie można.
Faktem jest, że Anglia w Pucharze Świata gra jeszcze tylko w tym tygodniu. W Manchesterze pożegnają się z czempionatem podczas pojedynku z Urugwajem, który także wraca już do domu. Na Półwysep Apeniński wracają także Włosi, którzy być może nie byli faworytami w swojej grupie, ale liczyli, że skoro w Pucharze Sześciu Narodów zdołali już raz pokonać Francuzów i Irlandczyków, to również tu uśmiechnie się do nich szczęście. Z Francuzami zabrakło Sergio Parisse, a w starciu z Irlandią zobaczyliśmy ile kapitan Azzurrich wnosi do gry swojego zespołu. Porażka 9:16 była bolesna, ale pokazała charakter tego zespołu, który na otarcie łez wywalczy prawdopodobnie kwalifikację do kolejnego Pucharu Świata i nadzieję, że w Japonii uda im się zostać dłużej niż trzy tygodnie...
Do domu jedzie także zawiedziona drużyna Fidżi, a także marzący o niespodziance Amerykanie, czy Kanadyjczycy. Sytuacja jest już jasna w trzech z czterech grup. W ćwierćfinale zagra już na pewno Australia, Walia, Nowa Zelandia, Argentyna, Irlandia, Francja i... okazuje się, że to nie w grupie śmierci najdłużej będzie toczyć się walka o wyjście do dalszej fazy. Faworytami w grupie B, patrząc nie tylko na tabelę, ale również układ zbliżających się spotkań są RPA i Szkocja, ale Japonia będzie walczyć do ostatniego tchu!
We wtorek z Pucharem Świata na dobre pożegna się Kanada i Fidżi, które rozegrają swoje ostatnie mecze i odbiorą pamiątkowe medale. My czekamy na ostateczne roztrzygnięcia, które zapadną dopiero w weekend.
Tekst: Kajetan Cyganik (RugbyPolska.pl)
Fot. Tomasz Plenkowski (RugbyPolska.pl)