Ekstraliga: Ogniwo lepsze od Master Pharm23.08.2020
Tweet
W hicie drugiej kolejki Ekstraligi Rugby mistrz Polski - Ogniowo Sopot lepszy od… najlepszej drużyny ostatniego sezonu Master Pharm Rugby Łódź. Na stadionie Widzewa w Łodzi goście z Trójmiasta wygrali 20:10.
Starcia Master Pharm Rugby Łódź z Ogniwem Sopot od lat decydują, która z tych ekip zostanie mistrzem Polski, czy też zdobywcą Pucharu Polski. W ostatnim ich meczu - jesienią 2019, w Sopocie - górą 13:10 byli łodzianie. W czerwcu 2019 - w finale sezonu 2018/2019 - 27:34 wygrało Ogniwo, odbierając Master Pharm tytuł mistrzów kraju.
Sezon 2019/2020 nie został dokończony. W Ekstralidze, tak jak w całym polskim sporcie, rządził koronawirus. Wiosną udało się rozegrać tylko jedną, rewanżową kolejkę, po czym Polski Związek Rugby ogłosił zakończenie sezonu. Podobnie jak w lidze siatkarzy, zdecydowano nie przyznawać medali. Master Pharm, choć był mistrzem jesieni, był też niepokonany, nie mógł cieszyć się ze złota. To dlatego w Łodzi zmierzyły się wciąż aktualny mistrz Polski - Ogniwo Sopot i najlepsza drużyna poprzedniego sezonu - Master Pharm Rugby Łódź.
Łódź silniejsza, ale na początku
Lepiej zaczęli gospodarze. Po akcji młyna na polu punktowym Ogniwa zameldował się nowy nabytek łódzkiej ekipy, Ukrainiec Oleksandr Shevchenko. Po celnym kopie z podwyższenia kolejnego nowego zawodnika Master Pharm - Michała Kępy - było 7:0 dla gospodarzy. Potem zrobiło się 10:3 (z karnych trafiali Kępa dla Łodzi, Piotrowicz dla Sopotu). Mecz był bardzo wyrównany. Zgodnie z przewidywaniami Master Pharm miał przewagę w młynie dyktowanym oraz molu autowym. Goście częściej wykorzystywali formację ataku.
Gospodarze tuż przed rozpoczęciem meczu stracili bardzo ważną postać dla swojej drużyny. Kontuzji na rozgrzewce doznał ich obrońca, od dłuższego czasu stanowiący o sile formacji ataku, Krystian Pogorzelski. Zastępujący go młody Paweł Urbaniak nie był zagrożeniem dla rywali.
Czerwona kartka dla Mirosza
Prawdziwe kłopoty łódzkiej drużyny zaczęły się ok. 30 minuty, gdy jeden z jej najbardziej doświadczonych zawodników, wieloletni kapitan Michał Mirosz nie utrzymał nerwów na wodzy. Wdał się w szarpaninę z sopocianami, którą zakończył nadepnięciem na kapitana Ogniwa i reprezentacji Polski – Piotra Zeszutka. Sędzia Łukasz Jasiński (świetne zawody w jego wykonaniu) nie miał wyjścia, musiał ukarać czerwoną kartką Mirosza. Master Pharm od tego momentu grał w 14.
W tak wyrównanym meczu, tak dobrze znających się drużyn, na dodatek w 30-stopniowym upale, brak jednego zawodnika musiał w końcu odbić się czkawką. Zwłaszcza, że po kontuzji kolana z boiska zszedł kolejny z liderów Master Pharm, reprezentant Polski – Dawid Plichta. Na dodatek Ogniwo miało na ławce lepszych zawodników, którzy w drugiej połowie dali napęd swojej drużynie. Młyn Łodzi długo się trzymał, ba nawet dominował w stałych fragmentach gry, ale do czasu.
Piotrowicz skuteczniejszy od Kępy
W ostatnich minutach to formacja sopocka była lepsza. Do tego lepiej od swojego odpowiednia w łódzkiej drużynie Michała Kępy, z kopów radził sobie Wojciech Piotrowicz, który z 20 punktów, jakie Ogniwo wywalczyło w Łodzi, zdobył 10. Z sześciu kopów na bramkę, spudłował tylko dwa razy.
Mówią trenerzy
- Mecz ustawiła kartka dla Michała Mirosza. Pewnie słuszna, choć ja tej sytuacji nie widziałem. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy swoich wcześniejszych okazji. Gdybyśmy prowadzili wyżej, byłby szansa na zmianę taktyki, odsuwanie gry nogą od własnego pola i utrzymywanie wyniku. Kontuzja Dawida Plichty dodatkowo pokrzyżowała nam szyki. Zejście Mirosza wprowadziło jeszcze jeden dodatkowy problem. Musiałem zdjąć z boiska jednego z trzech naszych obcokrajowców, bo przepisy mówią, że na boisku musi przebywać 12 polskich graczy. Potem nie mogłem dokonać zmiany w pierwszej linii, bo został mi tylko Tongijczyk Soafa. To wszystko spowodowało, że nasze taktyczne klocki się posypały. Mimo to jestem dumny z drużyny, do końca byliśmy w grze o zwycięstwo – powiedział nam trener Master Pharm Przemysław Szyburski.
- Mecz może nie był piękny, pogoda była mordercza, ale walki nie zabrakło. Kilka akcji mogło się naprawdę podobać. Tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa, bo jeszcze nigdy nie wygraliśmy na Widzewie. Kluczem było to, że ustaliśmy w młynie. Ciekawa też była taktyka Łodzi – gdy uciekali od tego swojego mega silnego młyna, ale to ich problem. Trzeba też pamiętać, że to dopiero początek sezonu. Wiele się może wydarzyć, widać, że liga będzie ciężka i bardzo wyrównana – dodaje trener zwycięskiej drużyny Karol Czyż.
Robert Małolepszy, Polsat Sport