Grzegorz Kacała: Plan minimum to się utrzymać05.11.2022
Tweet
Reprezentacja Polski do lat 20 w Lizbonie powalczy w mistrzostwach Europy w rugby XV. Celem „Biało-Czerwonych” jest utrzymanie w elicie, a trener naszej reprezentacji Grzegorz Kacała ocenia, że to całkiem realne, mimo braku kilku podstawowych graczy, z których z różnych przyczyn nie mógł skorzystać.
Reprezentacja Polski przygotowuje się do występu w mistrzostwach Europy do lat 20, które zostaną rozegrane w Lizbonie. Czy wszyscy zawodnicy są do dyspozycji trenera?
Mamy kilka kontuzji, Kacper Palamarczuk przebywa na zgrupowaniu reprezentacji seniorów, choć rocznikowo mógł być z nami, natomiast Alan Owczarek jest zawieszony. Otrzymał czerwoną kartkę i wypada z dwóch spotkań. Mógłby zagrać w ostatnim meczu mistrzostw, ale z racji tego, że występuje na newralgicznej pozycji łącznika młyna, podjęliśmy decyzję wraz ze sztabem, że nie ryzykujemy i ktoś inny go zastąpił. Reszta jest do naszej dyspozycji.
Która z tych absencji jest najbardziej bolesna?
Kontuzjowany jest Radek Jaworszczuk, który był naszym motorem napędowym. Niestety złamał nogę na meczu w Pradze i nie może wystąpić. Brak Palamarczuka też jest dotkliwy, choć w tym wypadku to po części decyzja samego zawodnika. Nie jest tak, że go nie chcieliśmy czy dostał zakaz. Po prostu mieszka w Irlandii, ma różne pozarugbowe obowiązki i zwyczajnie czasowo nie wyrabiał. Przy tym bardzo chciał przygotować się do występów w Championship z reprezentacją seniorów, dlatego nie ma go z nami.
Jaki jest nasz cel na ten turniej?
Plan minimum to się utrzymać. Wracamy na ten poziom po wielu latach. Co prawda dwa lata temu też zakwalifikowaliśmy się do najlepszej ósemki, ale wtedy w występie przeszkodziła nam pandemia Covid-19. Teraz młodszy rocznik zdołał powtórzyć to osiągnięcie. System rozgrywek jest zero-jedynkowy. Zaczynamy od ćwierćfinałów, gdzie zmierzymy się z aktualnymi wicemistrzami Europy i gospodarzami turnieju Portugalczykami. Zwycięzca awansuje do półfinału, przegrany powalczy o miejsca 5-8. W ciągu tygodnia każdy rozegra po trzy spotkania. Faworytem nie jesteśmy, ale mam nadzieję, że się postawimy. I jak to mówi znany sportowiec z naszego kraju: tanio skóry nie sprzedamy.
Czym możemy postraszyć naszych rywali?
Myślę, że naszym atutem jest fakt, że przeciwnicy nas słabo znają. Jesteśmy „underdogiem” i liczę, że nas zlekceważą, choć oczywiście nie na tym opieramy swoją grę. Naszą siłą jest kolektyw. Poza tym, jesteśmy nieźle przygotowani, jak na sytuację pocovidową. Udało nam się przeprowadzić kilka zgrupowań, zagrać sparingi. Dlatego liczę, że uda nam się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Cieszę się, że większość moich zawodników ma pewne miejsce w swoich klubach i funkcjonują na poziomie seniorskim. Mam nadzieję, że nie przytrafi nam się więcej kontuzji i pokażemy nasze mocne strony. W Pradze pokonaliśmy naszych głównych rywali w walce o utrzymanie Czechów, choć nie byli wtedy w pełnym składzie, a teraz mają ściągnąć posiłki z Francji. My też zagramy w nieco innym składzie. Jednak najważniejszy jest dla nas pierwszy mecz, który rozegramy w niedzielę o 17.30 z Portugalią. Zapraszamy wszystkich do oglądania, będzie można śledzić spotkanie na stronie Rugby Europe. To będzie ostatni z czterech rozgrywanych w niedzielę meczów. Dla nas wszystkich to ogromne wyróżnienie, a dla wielu zawodników najważniejszy do tej pory mecz w karierze.
Trenujesz młodzież już od wielu lat. Czy widoczny jest progres naszych młodych rugbistów?
Jeżeli patrzymy na nasze podwórko, to na pewno się nie cofamy, ale myślę, że świat rozwija się szybciej… Dwie główne nacje w rugby młodzieżowym, czyli finaliści ostatnich imprez, Portugalia i Hiszpania, zrobiły największy postęp, wyprzedzając Rosję czy Rumunię. Ogromny progres zrobili też Belgowie i Holendrzy. Przy czym ci ostatni, w dużej mierze na bazie zawodników pochodzących z zagranicy. Mają np. akademię, gdzie trenuje wielu rugbistów urodzonych w RPA, o holenderskich korzeniach, którzy z różnych względów przeprowadzają się na stałe do ojczyzny swoich przodków. Na bazie takich graczy budują swoją kadrę. Wszystko zależy od organizacji i liczby zawodników. A u nas liczba graczy się nie zwiększa…
No ale przecież wielu naszych rodaków wyjechało do Anglii czy Irlandii. I też możemy z tego korzystać.
Mamy też paru takich zawodników na pokładzie, ale wspomniany „model holenderski” zakłada łączenie zawodników krajowych i pozyskiwanych z zagranicy w jednej akademii w Amsterdamie. A o polskiej akademii jeszcze niestety nie słyszałem. Mam nadzieję, że kiedyś usłyszę. Wspomniani Portugalczycy czy Hiszpanie korzystają z zawodników grających we Francji, którzy niekoniecznie w tych krajach się urodzili. Zresztą nasza seniorska kadra, przebywająca na zgrupowaniu w Walii, to na 32 powołanych zawodników, 14 rugbistów grających na co dzień za granicą, a do tego trzech, którzy zaczynali za granicą, a teraz grają w Ekstralidze. Czyli mamy 17 stranierich, czemu oczywiście nie jestem przeciwny. W piłce nożnej mamy Nicolę Zalewskiego i Matty’ego Casha. W rugby takich zawodników jest znacznie więcej. My w kadrze U20 mamy trzech takich chłopaków: dwóch z nich mówi płynnie po polsku, jeden - Jake Wiśniewski dopiero się uczy. Do tego wspomniany Kacper Palamarczuk, który urodził się w naszym kraju, ale jak miał roczek to wyjechał z rodzicami do Irlandii i tam nauczył się grać.
A dlaczego nasi młodzi gracze, wzorem np. Gruzinów, nie chcą wyjeżdżać za granicę? Z czego to wynika?
Moim zdaniem nasza liga stała się widowiskowa, albo może inaczej, budzi coraz większe emocje. Widać po tabeli, że się wyrównuje, a wiele spotkań jest na styku. Kluby nie są zainteresowane wypuszczaniem najzdolniejszej młodzieży za granicę. Czemu się nie dziwię, bo oddając gracza do zagranicznego klubu w piłce nożnej można zarobić duże pieniądze. W rugby w ogóle nie praktykuje się takich opłat. W Gruzji przyjęto inny model. Najzdolniejsi gracze są pilotowani przez tamtejszy związek i wysyłani dla dalszego rozwoju do Francji czy Wielkiej Brytanii. Wszyscy jednak chcą grać potem w reprezentacji. U nas jest inaczej, również ze względów ekonomicznych. I też nie do końca wszystkim zawodnikom opłaca się wyjeżdżać. Bo np. jadąc do Francji, jedzie się po naukę. Nikt tam nie wykłada na to wielkich pieniędzy.
Biuro Prasowe PZR