Klasycznie czy po francusku?30.09.2021
Tweet
Pisałem już w „szponach” o tym, że różnice w przepisach nie sprzyjają odbiorowi rugby. Jeśli w każdych rozgrywkach na boisku obowiązują odrobinę inne reguły, kibic musi znaleźć miejsce gdzieś wewnątrz czaszki na przechowywanie informacji o tych różnicach, a i tak będzie się mylić. Wśród tych elementów są też modele przyznawania punktów bonusowych.
W efekcie mamy takie przypadki jak ten w niedawnym meczu Południowej Afryki z Argentyną w ramach The Rugby Championship. 14 sierpnia w Port Elizabeth na dwie minuty przed końcem gospodarze prowadzili 27:12, choć w przyłożeniach było tylko 2:0. Wtedy debiutujący w kadrze Jaden Hendrikse zdobył trzecie przyłożenie dla Południowej Afryki. Mecz był oczywiście wygrany, ale Springboks uznali, że powalczą o czwarte przyłożenie mające im dać punkt bonusowy – wykonali błyskawiczny kop z dropa na podwyższenie (spudłowany), bo inaczej upłynąłby czas gry i mecz by się skończył. Chodziło o to, aby Argentyńczycy wznowili grę od środka, co pozwoliło na rozegranie jeszcze jednej akcji. Jednak zapomnieli, że w tym turnieju obowiązuje francuski model przyznawania punktów bonusowych, zgodnie z którym do uzyskania ofensywnego punktu bonusowego trzeba zdobyć o trzy przyłożenia więcej od przeciwnika. Mieli go zatem na koncie już po przyłożeniu Hendrikse, a pośpiech w celu doprowadzenia do wznowienia gry spowodował, że dali Argentyńczykom szansę na odebranie im go – bo przecież przyłożenie gości zmniejszyłoby ich przewagę do tylko dwóch przyłożeń. Skoro zatem sami uczestnicy rozgrywek (na pomeczowej konferencji prasowej przyznali się do błędu zarówno kapitan drużyny Siya Kolisi, jak i trener Jacques Nienaber) się mylą, co dopiero reszta…
To początek tekstu Grzegorza Bednarczyka autora bloga „W Szponach Rugby”, całość do przeczytania bezpośrednio [kliknij]