Lwy wróciły do domu z remisem22.07.2017
TweetPodawaliśmy wprawdzie wyniki wszystkich spotkań tournee Brytyjskich i Irlandzkich Lwów, ale warto przeczytać analizę trzech test meczów z Nową Zelandią pióra dziennikarzy RugbyPolska.pl
Tourne British and Irish Lions weszło w decydującą fazę kiedy zespół złożony z najlepszych zawodników Anglii, Walii, Szkocji oraz Irlandii spotkał się na stadionie Eden Park z All Blacks. Nowozelandczycy po raz kolejny udowodnili dlaczego dwa razy z rzędu zdobyli mistrzostwo świata i pokonali drużynę euripejskich gwiazd 30:15.
Lwy na pewno były twardą opozycją dla All Blacks, ale czy można powiedzieć, by choć przez chwilę byli realnym zagrożeniem? Stroną, która rzeczywiście może przechylić na swoją stronę szalę zwycięstwa? Z pewnością nie zabrakło błysku geniuszu kilku zawodników, takich jak Ben Te’o, Jon Davies, Liam Williams. Zwłaszcza drugi z wymienionych kilka razy tworzył wyrwy w nowozelandzkiej obronie i niewiele zabrakło, by po jego rajdzie, już w pierwszych minutach przyłożenia nie zdobył Elliot Daly. Genialna szarża przy chorągiewce uratowała jednak gospodarzy od straty przełożenia. To również Davies odegrał sporą rolę w akcji punktowej - kontrze, którą rozpoczął Liam Williams, uciekając kilku obrońcom. Akcję wykończył Sean O'Brien.
All Blacks mieli na to jednak kilka odpowiedzi, a każdy z nich prezentował niesamowite umiejętności techniczne. Rzadko widzi się młynarza, który ustawiony na pozycji skrzydłowego potrafi w pełnym biegu złapać piłkę podaną w kostki i przyłożyć jak Codie Taylor. Jedne z lepszych zawodów rozegrał też Sonny Bill Williams, popisując się firmowymi odegraniami na kontakcie i bez pardonu rozbijając mur defensywny Lwów. Beauden Barrett z kolei znów udowodnił kibicom, że nie muszą tęsknić do Dana Cartera. Piłka zgarnięta w pełnym biegu, jedną ręką z obrońcą na plecach to był majstersztyk! Nie można też zapomnieć o Rieko Ioane - chłopaku, który w barwach narodowych rozegrał dopiero swój trzeci mecz, a pierwszy w wyjściowym składzie, a mimo to bez kompleksów ścigał się z rywalami i podejmował odważne decyzje, zdobywając dwa przyłożenia.
Co więcej All Blacks mieli w tym sporkaniu problemy z autami. W pierwszych 30 minutach musieli zmienić dwóch zawodników ataku. Dodatkowo Lions całkiem często rozrywali ich obronę, a mimo to nie potrafili wykończyć swoich akcji. Brytyjczycy nie radzili sobie ze niewielką zmianą w stylu gry All Blacks. Tym razem nie oglądaliśmy tak często szybkich, szerokich rozegrań. Piłka krążyła nieraz z ręki do ręki. Trudno było powiedzieć, czy było to podanie przed kontaktem, na kontakcie, czy już po nim. Krótkie podania, które przekazywały piłkę "w ukryciu" przed rywalem. Zupełnie jakby na boisku pojawiła się słynna formacja wojenna Rzymian - bojowy żółw...
Drugi test mecz był bez dwóch zdań przełomowy. All Blacks przegrali na własnym terenie po raz pierwszy od 47 meczów, a Sonny Bill Williams wpisał się do niechlubnej statystki, stając się pierwszym Nowozelandczykiem od 50 lat, który został wyrzucony z boiska z czerwoną kartką. W takich okolicznościach British and Irish Lions wygrali drugi mecze serii 24:21 i sprawa ostatecznego zwycięstwa pozostała otwarta!
Mecz na WestPac Stadium w Wellington odbywał się w deszczowych, trudnych warunkach. Dlatego od początku kopacze wykorzystywali każdą okazję, by zdobyć punkty z podstawki. Wynik otworzył Beuden Barrett, który tego dnia wykopał wszystkie 21 "oczek" swojej drużyny. Swoją drogą, All Blacks ostatni raz zakończyli mecz bez przyłożenia na koncie w 2014 roku, kiedy zremisowali z Australią 12:12.
Owen Farrell szybko odpowiedział na punkty Barretta, ale kluczowe zdarzenie miało miejsce w 25. minucie, kiedy Sonny Bill Williams, zupełnie niepotrzebnie, w sytuacji kiedy jego kolega zatrzymywał już Anthony'ego Watsona, uderzył angielskiego skrzydłowego barkiem w twarz. Sędzia po obejrzeniu powtórki ukarał środkowego czerwoną kartką. W następstwie rugbista został zawieszony na cztery tygodnie.
- Jak mantrę powtarzamy, że najważniejsza jest drużyna. Sonny jest bardzo rozczarowany, że zawiódł swój zespół. Każdy poppełnia błędy, a to szybka i dynamiczna gra. Nie możemy cofnąć czasu - musimy iść do przodu - powiedział Steve Hansen, który w miejsce SBW powołał do składu Malakai Fekitoa.
Grając w przewadzie Lions długo nie mogli znaleźć drogi na pole punktowe rywala. Co więcej pewny, jak nigdy, przy kopach z podstawki Barrett pozwolił odskoczyć gospodarzom na 18:9. Wtedy jednak po świetnym, szerokim rozegraniu Lwy wreszcie wykorzystały przewagę liczebną i tuż przy chorągiewce przyłożył Taulupe Faletau, którego nie zdołał powstrzymać Israel Dagg. Kilka minut później, lukę przy przegrupowaniu wykorzystał Conor Murray i po podwyższeniu Farrella na tablicy wyników pojawił się remis 21:21. Rzut karny angielskiego centra i łącznika na cztery minuty przed końcową syreną, przesądził o historycznej wygranej przyjezdnych.
Remis 15:15 w trzecim test meczu i remis w całej serii przeciwko aktualnym mistrzom świata – ekipa British and Irish Lions wróciła z Nowej Zelandii z nierozstrzygniętą serią, ale kto wie, czy ten remis nie jest cenniejszy niż zwycięstwo odniesione nad Australią cztery lata temu.
Oczywiście, decyzja sędziego Romaina Poite’a była kontrowersyjna (a właściwie przede wszystkim chyba zmiana tej decyzji) i osobiście przychylałbym się do zdania anglosaskich komentatorów, którzy zwracali uwagę na to, że Ken Owens doskonale zdawał sobie sprawę z pozycji spalonej, na jakiej się znajdował, a jego nagłe odrzucenie piłki potwierdzałoby, że szybko zorientował się, co też najlepszego uczynił. Nie zmienia to jednak ogólnego wrażenia, jakie zostawili po sobie podopieczni Warrena Gatlanda. Wrażenia takiego mianowicie, że po pierwszym przegranym bardzo wyraźnie meczu z All Blacks w kolejnych dwóch nigdy nie stracili wiary w wywiezienie z Antypodów korzystnego rezultatu.
Kajetan Cyganik i Krzysztof Płosa, RugbyPolska.pl