Marlena, która walczy w młynie05.06.2015
TweetMarlena jest kapitanem swojego zespołu i jej zadaniem jest też tonowanie emocji koleżanek w trudnych momentach. - Wiem, co się myśli o żeńskich drużynach, że emocjonalne i kłótliwe. My zawsze staramy się sobie od razu, na miejscu, wyjaśnić, jak coś nie gra. Ostatnio było u nas sporo negatywnych uczuć i zachowań, bo przegrałyśmy jeden turniej. Zaczęłyśmy do siebie mieć pretensje i coś pokrzykiwać po meczu. Bo my jesteśmy już bardzo przyzwyczajone do wygrywania - śmieje się zawodniczka. - Ja jeszcze pamiętam, jak z Turem Chojnice kończyłam mecze z wynikiem 0:60, ale niektóre dziewczyny przyszły do nas niedawno i tylko ciągle zwyciężały. Myślę, że poważna porażka, na przykład utrata mistrzostwa, będzie poważnym testem dla naszego zespołu, czy nic nie pęknie w drużynie - dodaje 30-latka, ale jasno mówi, że na co dzień w zespole nie ma problemu z konfliktami. - U nas nawet, jak się ktoś nie lubi, to stara się tego nie okazywać. Nie musi się przecież przyjaźnić ze wszystkimi. Każdy ma swój charakter. Jak kogoś nie lubisz, to nie przebywasz z nim cały czas. Ja widzę też duże zasługi naszego trenera w tej dobrej atmosferze. On od razu potrafi wyczuć jakieś nieporozumienie i staramy się to na bieżąco rozwiązywać. U nas nikt nikogo nie obgaduje za plecami, a tym bardziej nie bije czy nie wydrapuje oczu. Na szczęście nie ma żadnych podziałów i konfliktów, bo w Poznaniu skończyło się to podziałem drużyny na dwie, nie chciałbym tego...
Ola Piskorska : Wirtualna Polska 04.06.2014, czytaj całość [kliknij]