POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

Olszewski: Na rugby spadła bomba13.04.2020

 
Mariusz Jankowski     https://sport.tvp.pl/
 
Epidemia koronawirusa to bomba, która spadła na nasz klub i całą dyscyplinę. Po takim ciosie ciężko się podnieść, dlatego wciąż liżemy rany – mówi w rozmowie z Mariuszem Jankowskim Bartosz Olszewski, dyrektor Ogniwa Sopot, mistrza Polski w rugby, który po przedwczesnym zakończeniu Ekstraligi stracił szansę na obronę tytułu.
 
- Mariusz Jankowski, TVP Sport: – Jajo – od zawsze kojarzy się ze świętami Wielkanocnymi. "Jajo" – to też niezmiennie znak rozpoznawczy rugby, dyscypliny sportu, która jak wiele innych walczy ze skutkami epidemii. To trudna i żmudna walka. Nikomu w środowisku nie jest chyba do śmiechu?
- Bartosz Olszewski, dyrektor Ogniwa Sopot: – Do tych skojarzeń mogę jeszcze dodać lany poniedziałek. Kiedyś mecze często były rozgrywane właśnie w ten dzień i też mocno łączyły się z naszą dyscypliną. Dziś nie gramy i nie jest niestety wesoło. A miało być przecież tak pięknie... Mieliśmy walczyć o obronę mistrzostwa Polski. Zamiast tego święta stoją pod znakiem walki, ale niestety jest to walka o byt klubów i całego rugby.
 
– Sytuacja jest trudna, ale chyba nie pomylę się mówiąc, że jeszcze przed wybuchem pandemii wasza dyscyplina miała wiele problemów, także tych finansowych?
– Nie ma co ukrywać – rugby to sport, w którym zawsze było biednie. I to można dziś traktować jako pozytyw, bo wiele klubów przez lata potrafiło sobie radzić w sytuacjach kryzysowych. Wielu ludzi musiało nauczyć się niemal ciągłego zarządzania kryzysem. Dziś na pewno są to cenne doświadczenia.
 
– A jak dziś, w trakcie sytuacji wyjątkowej, wykorzystujecie te doświadczenia w Ogniwie Sopot?
– Cóż, problem związany z koronawirusem nastąpił w najlepszym momencie klubu od prawie 20 lat. Ostatnia dekada była dla nas ogromnie ciężka. Mozolną pracą, sezon w sezon, wykształciliśmy model organizacyjny i sportowy, który zaowocował tytułem mistrza Polski. Ale co ważniejsze – nie zatrzymaliśmy się po tym sukcesie, tylko klub wciąż notował dynamiczny rozwój. Mieliśmy fajną organizację, dobrą strukturę sponsorów, zmodernizowany obiekt, który przynosił dochody ważne dla budżetu. I właśnie w tym momencie nastąpiło tąpnięcie. Zmusiło nas to do wielu cięć i zmian.
 
– To trochę tak, jakby ktoś na odradzający się klub, na coraz lepiej funkcjonujący organizm, zrzucił bombę?
– Jeśli zakażonych koronawirusem przestanie wkrótce przybywać i pod koniec maja lub na początku czerwca będzie można zacząć wracać do treningów, to jeszcze, że tak powiem, ujdziemy z życiem. Jeśli wszystko potrwa dłużej – nie wiem jak będzie. Rugbiści i ludzie pracujący przy tym sporcie to osoby niezłomne, zawsze podejmą walkę o byt – o to jestem spokojny. Ale ta bomba faktycznie spadła i wciąż liżemy rany.
 
– Jak wielu darczyńców i sponsorów już zrezygnowało z przekazywania wsparcia?
– Nie będę ukrywał, że kilku sponsorów zawiesiło lub wycofało finansowanie. Dotyczy to tak zwanego “Klubu Biznesu”, w którym mieliśmy około 50 podmiotów. Finansowanie zawiesił też jeden z głównych sponsorów. Bardzo poważnego tąpnięcia wciąż jednak uniknęliśmy.
 
– Pozostając przy finansach. Większość zawodników w polskich ligach pracuje też zawodowo. To może rodzić podwójne dramaty – z jednej strony brak możliwości zarabiania w klubie, a z drugiej problemy w miejscu zatrudnienia.
– Gdybym miał określić procent zawodowców w polskim rugby, to wynosi on maksymalnie pięć procent. Reszta łączy sport z pracą. My nieustannie monitorujemy sytuację. W kadrze mamy około 35 zawodników, z każdym rozmawialiśmy i na szczęście nie mamy przypadku, by ktoś z dnia na dzień został bez środków do życia. Razem z radą drużyny podjęliśmy decyzje dotyczące ograniczeń finansowych. Wszyscy wiedzą, że chwilowe wyrzeczenia mogą sprawić, że za kilka miesięcy każdy będzie miał gdzie wrócić.

– Takie rozmowy nigdy nie są łatwe.
– To prawda, ale rugbiści do wyrzeczeń są przyzwyczajeni. Dzięki temu nam wszystkim jest nieco łatwiej. Poza tym, proszę mi wierzyć, każdy zawodnik wie, że Ogniwo nikogo nie zostawi na lodzie. I jeśli ktoś ma problem, to zawsze może przyjść, poprosić o pomoc. Od nikogo się nie odwrócimy.
 
– Tytułu jednak nie obronicie, bo sezon Ekstraligi został zakończony przedwcześnie i dlatego nie poznamy mistrza Polski. Podobnie stało się w wielu innych krajach. To była dobra decyzja?
– Miałem jakieś pomysły, by dokończyć sezon w skróconej formie. Na pomysłach się skończyło. I chociaż na anulowaniu rozgrywek mocno cierpimy, także finansowo, to ostatecznie rozumiem tę decyzję. Dostaliśmy cios, ale akceptujemy to, co się stało. Trwanie w zawieszeniu nie byłoby dobrym wyjściem. Mamy zawodników z innych krajów, im także musimy pomóc, a czekanie nie wiadomo na co nie ułatwiłoby sytuacji.
 
– Jak pomogliście obcokrajowcom? Macie zawodników z krajów bardzo odległych od Polski.
– Jeden z Gruzinów podjął decyzję o powrocie do żony i do dzieci. Pomogliśmy mu w sfinansowaniu biletu. 28 kwietnia ma lot, tak zwany specjalny lot, z Warszawy do Tbilisi. Jego rodak zostaje, bo wciąż pracuje u naszego innego zawodnika w firmie budowlanej. Kłopot mamy z zawodnikami z Republiki Południowej Afryki. Wynika on z tego, że obywateli tego kraju w Polsce jest niewielu, dlatego takich lotów powrotnych nikt nie zaplanował. Oni są zakwaterowani, a wszelkie koszty ich pobytu pokrywa Ogniwo. Sami zdecydowali, że poczekają na wznowienie rozgrywek.
 
– Obecna sytuacja może być dla całego polskiego rugby ciosem, po którym dyscyplina już się nie podniesie?
– Tak naprawdę nie wiem jak to wpłynie na całe nasze środowisko. Chciałbym być optymistą, ale nie wiemy co nas czeka. Myślę, że niektórym klubom będzie bardzo trudno się odbudować. Ale z drugiej strony mam cichą nadzieję, iż doczekamy się pozytywnych zmian. W mojej ocenie czymś takim byłoby położenie nacisku i większego finansowania na szkolenie młodzieży. Oczywiście, my sami mamy fajne doświadczenia z zawodnikami z innych krajów i takich transferów nie wykluczam, ale szkolenie własnego narybku jest po prostu tańsze.
 
– Tegoroczna Wielkanoc jest inna od tych, które znamy. Niektórym ludziom zaczyna brakować sił, pozytywnego myślenia. Jak pan sobie z tym radzi?
– Ja mimo wszystko się cieszę. Siedzimy w domach, z rodzinami, można poznać naszych bliskich na nowo. Nie z takich opresji cywilizacja wychodziła, więc poradzimy sobie także z koronawirusem. A poza tym czasami trzeba trochę pocierpieć, by to potem móc cieszyć z małych rzeczy w życiu codziennym.
 
– Treningu rugby w warunkach domowych jednak nie polecamy?
– Nasi zawodnicy trenują piłeczkami tenisowymi, aby ćwiczyć umiejętności manualne. Tego mogą też spróbować dzieci. Piłki do rugby w domu nie używamy. Jeśli jajko – to tylko na talerzu.
1924: Polskie Rugby w Rumunii 01 1924: Polskie Rugby w Rumunii 02
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki