Przegląd Lig Świata08.11.2021
TweetTop 14 - Francja
• W dziesiątej kolejce francuskiej ligi najciekawiej zapowiadało się spotkanie odzyskujących formę wicemistrzów kraju z La Rochelle przeciwko liderowi tabeli – Bordeaux Bègles. Mecz jednak okazał się jednostronny. Bordeaux jako pierwsze zaczęło punktowanie (François Trinh-Duc z karnego), ale na tych trzech punktach je skończyło. Co prawda potem przez pół godziny mieliśmy remis, ale ostatecznie La Rochelle wygrało 26:3. Obie drużyny kończyły mecz w czternastkę: więcej było w tym meczu żółtych kartek (trzy) niż przyłożeń (dwa) – a wszystkie kartki i przyłożenia w drugiej połowie.
• Niespodziankę sprawiło Brive, które po serii czerech porażek pokonało Racing 92 12:10. Pierwsza połowa pod dyktando gospodarzy: naciskali paryżan, zmuszali ich do błędów, a Enzo Hervé bezlitośnie kopał z karnych. A ponieważ do tego briwijczycy twardo bronili, do przerwy było 12:0. W drugiej połowie długo trzeba było czekać na punkty. Dopiero na 20 minut przed końcem pierwsze trzy z karnego dla Racingu zdobył Maxime Machenaud. Hervé próbował odpowiedzieć z ponad 50 m, ale bezskutecznie. Racing atakował, ale przyłożenie zdobył dopiero w ostatniej akcji meczu (mimo gry w osłabieniu po żółtej kartce) – dało mu ono tylko bonus defensywny.
• W ostatnim meczu kolejki Clermont podejmował Tulon – starcie dwóch potęg, w tym sezonie przeżywających jednak kłopoty i znajdujących się w dolnej połówce tabeli. Mecz lepiej zaczęli gospodarze, którzy po pierwszej połowie prowadzili 11:6 (ale na pewno żałowali, że kilku minut gry z przewagą dwóch zawodników nie wykorzystali do niczego więcej niż tylko 3 punktów z karnego). Na początku drugiej połowy podnieśli prowadzenie do stanu 21:9. W samej końcówce spotkania Tulon, grający pierwszy raz pod wodzą Francka Azémy, odpowiedział swym jedynym przyłożeniem w meczu, które zbliżyło gości na dystans 5 punktów i odebrałoby clermontczykom punkt bonusowy, gdyby ci nie odzyskali przewagi trzech przyłożeń na sekundy przed końcowym gwizdkiem. Ostatecznie wygrali mecz 31:16, nawet mimo mieszanego szczęścia Morgana Parry przy kopach z podstawki.
• Poza tym: Tuluza wykorzystała potknięcie Bordeaux i dzięki zwycięstwu 37:15 nad Perpignan wróciła na fotel lidera (do przerwy mieliśmy remis 15:15, ale po przerwie punktowali już tylko mistrzowie Francji – a piąte przyłożenie zdobyte w ostatniej akcji po symulowanym młynie dało im bonus ofensywny), Lyon pokonał Castres 30:23 (bardzo dużo karnych i pojedynek dwóch dziesiątek – Léo Berdeu zdobył dla Lyonu 25 punktów, a Ben Botica dla Castres zaliczył ich 18), Pau po szalonym meczu pokonali Biarritz 33:21 (gospodarze przyłożenia zaczęli zdobywać dopiero w ostatnich 20 minutach meczu i w tej końcówce zaliczyli ich aż trzy, bez żadnej odpowiedzi rywali; bohaterem meczu został Antoine Hastoy, który zdobył 23 punkty w każdy możliwy sposób: przyłożenie, trzy podwyższenia, trzy karne i drop goal), a Stade Français przegrało z Montpellier 27:31 (mimo iż w przyłożeniach było 4:1 na korzyść paryżan; sporo emocji, drużyny zmieniały się na prowadzeniu pięciokrotnie).
• Tuluza po tygodniu przerwy wróciła na pierwsze miejsce w ligowej tabeli, spychając na drugie Bordeaux. W czołowej czwórce pojawiły się drużyny Lyonu i Montpellier, ale ich strata do lidera jest spora. A za ich plecami ciasno. Nieco odstaje tylko ostatnia czwórka, w której są Stade Français, Tulon i obaj beniaminkowie.
• W Pro D2 drugie zwycięstwo odniosło Agen – nie dość, że nad jednym z czołowych klubów, Montauban, to na dodatek w znakomitym stylu: na prowadzenie wyszli już po 19 sekundach gry i wygrali aż 41:17 (przy czym na 20 minut przed końcem było 41:3). Dzięki temu wydostali się ze strefy spadkowej. W meczu na szczycie, dwóch najlepszych drużyn ligowej tabeli: Bajonny z Mont-de-Marsan, górą byli goście, którzy wygrali 33:14 po świetnej drugiej połowie (20:0). Inna ekipa z czołówki, Colomiers, została pokonana przez Carcassonne jednym punktem dzięki rzutowi karnemu z ostatniej minuty.
Premiership - Anglia
• Dwa fantastyczne powroty w ósmej kolejce Premiership. Zaskakująco ciekawie było w derbach Londynu pomiędzy Saracens i Irish – dziesięć przyłożeń, a na końcu remis 34:34, dzięki któremu obie ekipy zdobyły po trzy punkty do ligowej tabeli. Mecz zaczął się zgodnie z przewidywaniami: już w 4. minucie Saracens zdobyli pierwsze przyłożenie i odtąd nie odpuszczali. Na dodatek Irish już od 21. minuty grali w osłabieniu po czerwonej kartce Adama Colemana (za wysoką i niebezpieczną szarżę). Do przerwy gospodarze prowadzili 13:3, a w ciągu 10 minut po wznowieniu gry zrobiło się już 27:3. Co prawda Irish zdobyli wreszcie przyłożenie, ale tym samym odpowiedział Mako Vunipola i było 34:8. Mecz wydawał się rozstrzygnięty – 19 minut do końca, 26 punktów różnicy i na dodatek przegrywająca ekipa w liczebnym osłabieniu przez 3/4 spotkania. Jednak wtedy zobaczyliśmy jeden z najpiękniejszych powrotów w historii ligi: Irish zaczęli zdobywać przyłożenie po przyłożeniu, a w ostatniej akcji, dobrą chwilę po upływie 80. minuty, Kyle Rowe zdobył swoje trzecie przyłożenie w tym meczu, Rory Jennings spod bocznej linii podwyższył i skończyło się sensacyjnym remisem. Najlepsze podsumowanie chyba na twitterowym profilu Irish – po prostu „nie do wiary”.
• Losy meczu potrafili odwrócić też specjaliści w tym zakresie, Harlequins, którzy grali na wyjeździe z Wasps. Obie drużyny były mocno osłabione – bez graczy reprezentacji, ale Wasps dodatkowo z całą rzeszą kontuzjowanych zawodników (a na początku tego meczu stracili kolejnego gracza, Aliego Crossdale’a). Mimo to właśnie gospodarze lepiej zaczęli mecz. Zdobyli co prawda tylko jedno przyłożenie (po świetnym przechwycie w połowie boiska), a Harlequins mieli okresy przewagi, ale do przerwy było 16:0 dla Wasps (a niewiele brakło by było wyżej – co najmniej dwukrotnie byli bardzo bliscy kolejnych przyłożeń). Kontuzje i TMO spowodowały, że pierwsza połowa trwała w praktyce ponad godzinę. W drugiej połowie Quins odwrócili losy meczu: dominowali w młynie, przez co zyskiwali liczne karne, pierwsze przyłożenie zdobyli zaraz po gwizdku, potem dorzucili kolejne trzy i wygrali z bonusem 26:16.
• Nieoczekiwanie dużo emocji w meczu ekip z dwóch końców ligowej tabeli: niepokonanych Leicester Tigers z nieustannie przegrywającym Bath. Ósme zwycięstwo w sezonie odnieśli Tigers – 40:23, ale Bath długo stawiało opór. W końcówce pierwszej połowy było bliskie remisu, ale jego przyłożenie zostało unieważnione. Przyłożenia dla Tigers zdobywali m.in. zwolniony z kadry, a świetnie ostatnio grający młynarz Nic Dolly, pominięty przez Eddiego Jonesa George Ford (w sumie aż 25 punktów – efektem są apele kibiców Tigers o powołanie go do reprezentacji), a także starszy brat Luke’a Cowana-Dickiego, Tom, który w ostatniej minucie zapewnił swojej drużynie bonus ofensywny.
• Poza tym Bristol Bears pokonali Worcester Warriors 27:5 (mimo przewagi gości w terytorium i posiadaniu piłki, bristolczycy odnieśli trzecie zwycięstwo w sezonie i to na dodatek z bonusem), Sale Sharks pokonali Northampton Saints 30:6 (po świetnym początku sezonu, teraz Saints złapała zadyszka; dla odmiany Sale Sharks odbijają się od dna, a lekarstwem na ich kłopoty okazał się wracający do składu łącznik ataku AJ MacGinty, który zdobył 15 punktów), Exeter Chiefs przegrali z Newcastle Falcons 14:15 (to pierwsze zwycięstwo Falcons w Exeterze w historii Premiership).
• W tabeli Leicester Tigers powiększyli przewagę nad Saracens i Harlequins do 10 punktów, ci ostatni z kolei mają 7 punktów przewagi nad Exeter Chiefs, którzy wrócili do czołowej czwórki, wypychając z niej Northampton Saints. W środkowej strefie tabeli jest ciasno. Na dole o jedno oczko podskoczyli Bristol Bears, a na dnie pozostaje nieodmiennie Bath.
• W Championship nadal większość stawki ściśnięta z niewielkimi różnicami punktowymi, ale powoli rysuje się trzyzespołowa czołówka: Ealing Trailfinders z trzema punktami przewagi nad Jersey Reds i Cornish Pirates. Ta ostatnia ekipa grała w ten weekend z London Scottish i wygrała 19:17 – Scottish zdobyli w ten sposób pierwszy punkt w sezonie, a byli bliscy sprawienia sensacji.
NPC - Nowa Zelandia
• W nowozelandzkim NPC poznaliśmy półfinalistów. O awans do finału powalczą Hawke’s Bay (najlepsza drużyna sezonu zasadniczego) z Tasman (obrońcy tytułu) oraz Waikato (pokonało w ostatniej kolejce Otago po emocjonującym pojedynku 27:25) z Canterbury. Canterbury i Tasman awansowały na trzecie i czwarte miejsce pokonując po emocjonujących spotkaniach wcześniej zajmujące je ekipy – odpowiednio Bay of Plenty i Wellington. W Championship także znamy półfinalistów, choć na końcu tej rywalizacji nie ma Świętego Graala w postaci awansu do Premiership: Taranaki zagra z Southlandem (Taranaki w ostatniej kolejce dopełniło kompletu zwycięstw ligowych wygrywając właśnie z Southlandem 24:10), a Manawatu z Otago.
Superliga - Ukraina
• Rozgrywki ligowe zakończyły się u kolejnego z naszych sąsiadów – w ukraińskiej Superlidze. Mistrza kraju poznaliśmy już dość dawno – po raz piętnasty z rzędu został nim Olimp Charków, który wygrał wszystkie dwanaście spotkań w lidze (w tym dziesięć z bonusem), a play-off w tym sezonie nie przewidziano. Drugie miejsce przypadło Kredo-1963 z Odessy (także bez zaskoczenia), a w ten weekend ostatnie, zaległe spotkanie decydowało o tym, kto zajmie trzecie miejsce na podium. A w nim Politechnik Kijów pokonał Podillię Chmielnicki 30:28. Wziął w ten sposób rewanż za przegrany mecz o trzecie miejsce sprzed roku i zdobył swój pierwszy medal mistrzostw od niemal 20 lat.
División de Honor - Hiszpania
• W hiszpańskiej División de Honor w ten weekend rozegrano dopiero czwartą kolejkę, a w jej ramach doszło m.in. do derbów Valladolid. W poprzednich sezonach byłby to mecz na szczycie, w tym jednak etatowy mistrz Hiszpanii z ostatniej dekady (tylko raz w tym czasie oddał tytuł), VRAC, radzi sobie średnio. I tym razem także przegrał – niepokonany dotąd El Salvador, lider tabeli, rozgromił mistrzów aż 43:14, absolutnie dominując w pierwszej połowie spotkania. El Salvador jest nadal liderem (jedyna niepokonana drużyna), zaś VRAC jest na szóstym miejscu w stawce 12 drużyn.
Divisão de Honra - Portugalia
• W portugalskiej Divisão de Honra przed tygodniem (w szóstej kolejce ligowej) rzadko spotykany na rugbowych boiskach wynik: Agronomia zremisowała z Benficą 0:0. Punktów zero, za to cztery kartki, w tym jedna czerwona. W tabeli z kompletem zwycięstw prowadzą Direito i Belenenses, a obrońcy tytułu, Técnico, są na siódmym miejscu w stawce 12 drużyn.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]