POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

Przegląd Lig Świata24.04.2023


Top 14 - Francja
- 23 kolejka francuskiej Top 14 przyniosła sporo emocji i niespodzianki – te ostatnie przede wszystkim w postaci zwycięstw drużyn walczących o utrzymanie z tymi walczącymi o awans do play-off. Jednak najwięcej uwagi przyciągał mecz ekip z ligowego topu, w który mierzył się lider z trzecią drużyną tabeli – Stade Français z Tuluzą. Goście, mający sporą przewagę nad resztą stawki i mający przed sobą wymagający wyjazd do Dublina, pojechali do Paryża bez wielu kluczowych graczy (jednak nie tylko odpoczywających – Ange Capuozzo przed tygodniem odnowiła się kontuzja ramienia i czeka go do trzech miesięcy przerwy w grze). Przyłożenia padły tylko na początku spotkania i było po nich 7:7. Potem punkty zdobywano tylko z karnych, a tu znacznie więcej okazji mieli paryżanie (kopiący przy każdej możliwej okazji, nie zawsze skutecznie), którzy dzięki temu wygrali 19:10. Tuluzańczyków martwi natomiast kolejna kontuzja – tym razem Melvyna Jamineta.
- Dystans do Tuluzy zmniejszył wicelider, La Rochelle, który w ten weekend pokonał Clermont 26:13. Co prawda na początku meczu przeważali goście, ale nie potrafili tej przewagi wykorzystać, pudłując nawet z kopów z karnych. Potem do głosu doszli znacznie skuteczniejsi gospodarze – po pierwszej połowie prowadzili 19:0, mając trzy przyłożenia na koncie. Co prawda w drugiej połowie goście zaczęli się odgryzać i zrobiło się 19:13, ale ostatnie słowo należało do La Rochelle.
- Bardzo ciekawie zapowiadał się mecz Bajonny z Montpellier – obie ekipy były poza czołową szóstką i potrzebowały zwycięstwa, aby poważnie się liczyć w walce o awans do fazy play-off. Początek meczu wyrównany i punkty zaliczano tylko z karnych. Jednak do przerwy to gospodarze zdobyli przewagę dzięki dwóm przyłożeniom – było 20:6. Po przerwie Bajonna zwiększyła swoją przewagę do stanu 30:13 na 20 minut przed końcem, ale wtedy przebudzili się goście. W ciągu kilku minut zdobyli trzy przyłożenia i na 10 minut przed końcem mieliśmy remis 30:30. Mecz rozstrzygnął Camille Lopez – łącznik ataku baskijskiej ekipy, który już miał na koncie 20 punktów, dorzucił jeszcze trzy dzięki kopowi z drop goala. Bajonna wygrała 33:30.
- Wysoka stawka też w meczu Bordeaux z Lyonem. Jeszcze w 70. minucie meczu był remis 9:9, a wszystkie punkty zdobyto z karnych, którymi wymieniali się Maxime Lucu i Léo Berdeu. Dopiero w końcówce padły przyłożenia – oba zdobyli gracze Bordeaux, które dzięki temu wygrało spotkanie 27:9.
- Poza tym (wspomniane wcześniej wygrane drużyn z nizin tabeli):
•    Castres pokonało Tulon 31:18 (na dodatek to wygrana bonusowa – wicemistrzowie zdobyli 3 przyłożenia, podczas gdy tulończycy, którzy kończyli mecz w czternastkę, punktowali tylko z karnych);
•    Perpignan wygrało z Racingiem 92 30:21 (obie ekipy grały przez godzinę w czternastkę i długo wynik był na styku – Katalończycy rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść w ostatnich 20 minutach gry, gdy zdobywali punkty, nie pozwalając na to rywalom);
•    Brive zwyciężyło Pau 22:17 (Brive przerwało serię ośmiu porażek z rzędu; w tym spotkaniu prowadziło już 16:0 i dopiero wtedy rywale zaczęli odpowiadać).
- W tabeli bardzo ciekawie – pięć drużyn z miejsc od 4. Do 8. Dzielą tylko 4 punkty, więc absolutnie wszystko jest tu możliwe (do play-off awansuje najlepszych sześć drużyn). Na pewno porażki Tulonu, Racingu i Montpellier w meczach, które te drużyny powinny wygrać, bardzo bolą w tych klubach. Na czele tabeli nadal Tuluza, ale już z tylko jednym punktem przewagi nad La Rochelle (za to z siedmioma nad trzecim Stade Français, a więc bezpośredni awans do półfinału jest nadal mocno prawdopodobny). Na dnie tabeli solidarne zwycięstwa Brive i Perpignan – Brive nadal traci osiem punktów do Katalończyków i trudno uwierzyć, aby w ostatnich trzech kolejkach odrobił tę stratę. Z kolei Perpignan zniwelował dystans do Pau do tylko trzech punktów i może jeszcze powalczy o uniknięcie barażu.
- Pro D2 odpoczywało.

Premiership - Anglia
- Największą stawkę w przedostatniej kolejce fazy zasadniczej angielskiej Premiership miało chyba spotkanie Saracens z London Irish. Gospodarze co prawda zdecydowanie prowadzili w tabeli, ale goście zajmowali w niej piąte miejsce i zwycięstwo pozwalało im marzyć o awansie do play-off. Swojej szansy jednak nie wykorzystali. Co prawda po kwadransie prowadzili 10:0, ale wtedy przestali punktować, zdominowani fizycznie przez rywali. Saracens stopniowo redukowali stratę karnymi Owena Farrella, a w ostatniej akcji pierwszej połowy wyszli na prowadzenie po przyłożeniu Alexa Goode’go. Po przerwie już tylko budowali swoją przewagę, dokładając do wyniku cztery przyłożenia i ostatecznie wygrali te londyńskie derby 45:21. Chwalony jest weteran Farrell, ale także młody młynarz Theo Dan.
- Poza tym:
•    Newcastle Falcons ulegli Northampton Saints 5:66 (miłe złego początki – pierwsze przyłożenie po kilku minutach gry zdobyli gospodarze – zresztą piękne, po świetnym przeboju Santiago Carrerasa i akrobatycznym wykończeniu Adama Radwana – potem jednak stracili ich aż 10; Saints, którzy będą za tydzień pauzować, zrobili wszystko, aby awans do play-off nie wypadł im z rąk – to najwyższy wynik tego sezonu Premiership);
•    Exeter Chiefs po niezwykle zaciętym meczu pokonali Bristol Bears 22:21 (bristolczycy przystąpili do gry bez zawieszonego Ellisa Genge’a, z kolei exeterczycy już po kwadransie zostali na boisku w czternastkę po czerwonej kartce Dafydda Jenkinsa; o wygranej Chiefs zdecydował karny z ostatnich minut meczu Joe’go Simmondsa);
•    kolejna porażka Harlequins, tym razem 35:45 z Bath (drużyny wielokrotnie zmieniały się na prowadzenie, a Bath wygrywającą przewagę zyskało zdobywając dwa przyłożenia z rzędu na kwadrans przed końcem – co prawda Quins przed końcem zmniejszyło stratę do trzech punktów, ale ostatnie słowo należało do odbijającego się od dna i wciąż liczącego na awans do Champions Cup Bath);
•    Gloucester kiepsko kończy sezon – tym razem uległ Sale Sharks 22:25 (wykorzystał przewagę po żółtych kartkach na początku drugiej połowy i wyszedł na prowadzenie, ale potem je zaprzepaścił i w ostatniej akcji przyłożeniem ratował tylko bonus defensywny – każdy punkt jest ważny w walce o Champions Cup).
- W tabeli po tej kolejce znamy już najważniejsze rozstrzygnięcia fazy zasadniczej. W półfinałach ligi Saracens zagrają z Northampton Saints, a Sale Sharks z obrońcami mistrzowskiego tytułu, Leicester Tigers. Za tydzień prawdziwa walka będzie się toczyć o ostatnie niepewne miejsce w czołowej ósemce, dające awans do Champions Cup – w grze są trzy drużyny, w bezpośrednim starciu zmierzą się Bristol Bears z Gloucesterem, a Bath będzie grało z Saracens.
- W przedostatniej kolejce fazy zasadniczej Championship mieliśmy mecz na szczycie – Jersey Reds pokonali Ealing Trailfinders 19:13 i dzięki temu wydźwignęli się przed londyńczyków na pierwsze miejsce w tabeli. Mają dwa punkty przewagi, a w ostatniej kolejce grają z Ampthill, siódmym w lidze – wygrana da im mistrzostwo ligi (szkoda jednak, że nie awans do Premiership). Na dole tabeli też mieliśmy bardzo ważne spotkanie: ostatni (chyba przez cały sezon) London Scottish pokonali 49:3 przedostatni Richmond i zepchnęli rywali na ostatnie miejsce w lidze. A choć awansu do Premiership nie będzie, ostatnia drużyna spadnie z ligi, więc ten wynik może znaczyć naprawdę bardzo dużo.

United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy 
- W ostatniej rundzie fazy zasadniczej URC niewiele było już do rozstrzygnięcia. Najciekawiej zapowiadały się walijskie derby, jedne z dwóch rozgrywano jedno po drugim na Principality Stadium – pomiędzy Ospreys i Cardiff, którego stawką był awans do Champions Cup jako najlepsza drużyna z Walii. Cardiff w swoim ostatnim meczu sezonu nieoczekiwanie zagrał bez Dai’a Younga na ławce – dyrektor rugby w klubie został zawieszony, a powodu takiego kroku nie podano do publicznej wiadomości (mówi się o skargach na złe traktowanie personelu i zawodników). Mimo to Cardiff mecz wygrało – zadecydowała o tym przede wszystkim pierwsza połowa. Przez pierwsze 20 minut stołeczna ekipa dominowała, ale punktów nie zdobywała. Przełamanie przyszło dopiero w 25. minucie, w ciągu kwadransa Cardiff zdobyło trzy przyłożenia i do przerwy prowadziło 24:0, a mogło wyżej, gdyby nie minimalny przód w asyście przy czwartym przyłożeniu. W drugiej połowie Ospreys wreszcie zaczęli się odgryzać, ale Cardiff nie zapominało o puntowaniu i ostatecznie wygrało 38:21.
- Korespondencyjny pojedynek o dwa miejsca w Champions Cup toczyły ekipy Connachtu, Bulls i Sharks. Jako pierwsi na boisko wybiegli Bulls, których przeciwnikiem był niepokonany dotąd w tych rozgrywkach Leinster. Irlandczycy pojechali jednak na południe ze składem złożonym z głębokich rezerw i choć przed tygodniem mimo to wygrali, tym razem nie mieli nic do powiedzenia w starciu z południowoafrykańskim przeciwnikiem – Bulls wygrali aż 62:7. Przegrana Leinsteru w tych okolicznościach nie dziwi, ale jej rekordowy rozmiar już tak. Bulls zagwarantowali sobie w ten sposób awans do Champions Cup, a finisz rundy zasadniczej mieli imponujący (tydzień wcześniej 78:12 z Zebre).
- Kolejną drużyną walczącą o kwalifikację byli Sharks, którzy także na własnym terenie grali z inną irlandzką ekipą, Munsterem. Tu gospodarzom nie poszło już tak łatwo. Zaczęli fatalnie – już po ośmiu minutach z boiska musiał zejść z kontuzją ich kapitan Siya Kolisi. Mimo to Sharks jako pierwsi zdobyli przyłożenie i stopniowo powiększali prowadzenie – aż do stanu 22:3 na początku drugiej połowy. Wtedy jednak licznik po ich stronie stanął, a punktować zaczęli goście. W ciągu niewiele ponad kwadransa zdobyli trzy przyłożenia i doprowadzili do remisu 22:22. Przez ostatni kwadrans spotkania nikt już punktów nie zdobył, a remis oznacza, że Sharks, choć awansowali do fazy play-off, w Champions Cup nie zagrają (chyba że wygrają całą ligę).
- W tej sytuacji na Connachcie było już mniejsze ciśnienie w meczu z Glasgow Warriors. Walczył, ale ostatecznie to Szkoci wygrali przed swoją publicznością po emocjonującym spotkaniu 29:27 (w tym sezonie wygrali wszystkie spotkania na swoim stadionie i pewnie tym bardziej cieszy ich fakt, że w ćwierćfinale także zagrają w Glasgow).
- Poza tym:
•    w drugich walijskich derbach niespodzianka: Dragons przerwali serię 10 porażek i pokonali Scarlets 31:14 (kluczowy był pierwszy kwadrans, po którym prowadzili już 21:0);
•    drugi mecz Benettona na południowoafrykańskiej ziemi także skończył się porażką – Stormers pokonali Włochów 38:22 (mimo zebrania trzech żółtych kartek po drodze – w żadnym z okresów osłabienia nie stracili jednak punktów; jedną z tych żółtych kartek zarobił Evan Roos, który wystąpił pierwszy raz w podstawowym składzie po drugiej kontuzji – zresztą za wyjątkowo głupie zachowanie; ozdobą meczu była ta niesamowita akcja dwóch graczy włoskiego młyna);
•    także Zebre drugi raz przegrało w Południowej Afryce – 35:50 z Lions (Zebre kończą sezon na ostatnim miejscu w lidze, z 11 punktami bonusowymi na koncie – zaliczyli 18 porażek w 18 meczach; w ekipie gospodarzy ostatni mecz w karierze rozegrał były Springbok, Jaco Kriel);
•    Ulster pokonał Edynburg 28:14 (świetna skuteczność Johna Cooney’a – 18 punktów, w tym przyłożenie po świetnym przechwycie; Irlandczykom do szczęścia brakło tylko punktu bonusowego, ale choć Stormers zrównali się z nimi punktami w ligowej tabeli, kapsztadczykom zabrakło kilku małych punkcików, aby zepchnąć Ulster z drugiego miejsca w tabeli).
- Pary ćwierćfinałowe: Leinster – Sharks, Ulster – Connacht, Stormers – Bulls i Glasgow Warriors – Munster. W fazie play-off mamy wszystkie cztery drużyny irlandzkie, trzy południowoafrykańskie i szkockiego rodzynka. Nieco inaczej wygląda kwalifikacja do Champions Cup – zajmujący ósme miejsce Sharks musieli ustąpić awansu najlepszej walijskiej ekipie, Cardiff. Dla Sharks jedyną nadzieję na awans jest w tej sytuacji wygranie całej ligi – w takim przypadku nie awansuje do Champions Cup siódma ekipa sezonu zasadniczego, Connacht.

Super Rugby Pacific
- Dziewiąta kolejka Super Rugby Pacific była trzecią z rzędu z okrojoną liczbą spotkań. Rozegrano ich cztery, we wszystkich faworytami były ekipy nowozelandzkie, ale nieoczekiwanie wygrały tylko trzy z nich.
- Na niespodziankę (i to sporego kalibru) długo zanosiło się w Melbourne, gdzie jedna z najsłabszych drużyn ligi, Rebels, grała z obrońcami mistrzowskiego tytułu, Crusaders. Pierwsze przyłożenie w meczu zdobyli Nowozelandczycy, ale gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli, po kolejnych trzech minutach wyszli na prowadzenie i dość długo się na nim utrzymywali. Do przerwy było 24:12, po przerwie co prawda ekipa z Christchurch wróciła na prowadzenie, ale potrzebowała do tego aż 25 minut, a po chwili zresztą je straciła (po karnym Reece’a Hodge’a – jedynych punktach Rebels w tej połowie – było 27:26). Ostatnie 10 minut to jednak popis Crusaders, którzy w tym okresie rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść zdobywając 17 punktów – ostatecznie wygrali 43:27. Swoją drogą, Nowozelandczycy zagrali bez George’a Bowera, który podobnie jak kolega z drużyny Sevu Reece, w wyniku kontuzji traci cały sezon, włącznie z Pucharem Świata.
- Sensację udało się sprawić natomiast najsłabszej przed tą kolejką australijskiej ekipie – Western Force pokonało nowozelandzkich rywali (i niewiele tu zmienia fakt, że była to najsłabsza z ekip zza Morza Tasmańskiego w tym sezonie – Highlanders). Co więcej, to było dopiero drugie zwycięstwo jakiejkolwiek australijskiej ekipy w piętnastu dotychczasowych takich starciach tego sezonu. Ekipa z Perth zagrała świetną pierwszą połowę, po której prowadziła 24:3, i to pomimo kolejnej kontuzji w przetrzebionych szeregach, już w pierwszej minucie meczu (tym razem ofiarą był rwacz Ollie Callan). W drugiej połowie Highlanders zaczęli odpowiadać, zmniejszyli straty do zaledwie 7 punktów, a byli bardzo bliscy kolejnego przyłożenia. Gospodarzy uratował Manasa Mataele, dorzucili potem 6 punktów z karnych i ostatecznie wygrali 30:17.
- Poza tym:
•    Chiefs wygrali z Fijian Drua 50:17 (ósme zwycięstwo Nowozelandczyków; już w pierwszej połowie zdobyli pięć przyłożeń, z czego dwa w pierwszych paru minutach; drugą połowę popsuł nieco deszcz);
•    Blues pokonali Waratahs 55:21 (Australijczycy pojechali do Auckland w osłabionym składzie, choćby bez odpoczywającego Michaela Hoopera; z kolei Blues stracili w tym meczu z poważnie wyglądającą kontuzją Stephena Perofetę).
- Wszystkim drużynom pozostało w sezonie zasadniczym sześć spotkań do rozegrania. W górze tabeli bez wielkich przesunięć (jedyna ekipa z kompletem zwycięstw, Chiefs, nieco powiększyła przewagę nad resztą stawki), w dole natomiast (gdzie jest ciasno – od 6 do 10 miejsca mamy pięć drużyn na przestrzeni dwóch punktów) Western Force awansowało do czołowej ósemki wypychając z niej Fijian Drua. Tu jednak sporo może się jeszcze zdarzyć i walka o miejsca 6–8 będzie zacięta.

Japan Rugby League One - Japonia
- Już w pierwszym meczu ostatniej kolejki Japan Rugby League One została rozwiana największa niewiadoma: Toshiba Brave Lupus Tokyo, walczący o awans na czwarte miejsce (brakowało im punktu do Yokohama Canon Eagles), przegrali z liderami ligi, Saitama Wild Knights 22:34 i musieli pożegnać się z marzeniami o awansie do play-off (zdecydowała pierwsza połowa, wygrana przez Wild Knights 19:0). W tej sytuacji skład półfinałów to Saitama Wild Knights – Yokohama Canon Eagles (52:26 z Kobelco Kobe Steelers) i Kubota Spears – Tokyo Sungoliath (w bezpośrednim starciu tych ekip Spears wygrali 39:24). O utrzymanie w lidze będą walczyć Mitsubishi Sagamihara Dynaboars, Green Rockets Tokatsu i Hanazono Kintetsu Liners. Ta ostatnia ekipa, oczekująca barażu z mistrzem drugiej dywizji Uruyasu D-Rocks, dokonała niezwykłego manewru. Liners wystawili w pierwszym składzie na ostatni mecz wracającego do zdrowia po bardzo długiej kontuzji Australijczyka Quade’a Coopera, a następnie zdjęli go z boiska po minucie, przy pierwszej możliwej okazji. Cooper nie jest jeszcze w pełni zdrów, ale by mógł wystąpić w barażach, musiał mieć na koncie przynajmniej jeden występ w sezonie zasadniczym w podstawowej piętnastce. W dwumeczu o utrzymanie z Uruyasu zanosi się na starcie Coopera z byłym kolegą z reprezentacji, Israelem Folau (także wracającym do zdrowia po kontuzji, w ten weekend wyszedł na boisko pierwszy raz od stycznia).

Currie Cup - Południowa Afryka
- W Currie Cup w opałach były obie zdecydowanie przodujące w tabeli ekipy. Dotychczasowi liderzy, Cheetahs, już po pierwszej połowie przegrywali 0:17 z Sharks i choć w drugiej części spotkania odrabiali stratę, ostatecznie przegrali 17:24. Z kolei wiceliderzy i obrońcy mistrzowskiego tytułu, Pumas, wygrali zaledwie jednym punktem (25:24) z Western Province – dzięki potknięciu Cheetahs zostali liderami tabeli. Do czołowej czwórki awansowali ubiegłoroczni wicemistrzowie Griquas po wygranej 42:27 nad beniaminkiem – Griffons. Na drugim poziomie rozgrywek, w Mzansi Challenge, z ekip spoza Południowej Afryki w grze byli tylko namibijscy Welwitschias i amerykańscy Rhinos – w ich bezpośrednim starciu w Windhoeku górą byli goście, 25:24.

Major League Rugby - USA, Kanada
- W Major League Rugby solidarne zwycięstwa trzech czołowych ekip konferencji zachodniej (San Diego Legion, Houston SaberCats i Seattle Seawolves), natomiast odrobinę dystansu stracili do reszty stawki Utah Warriors po przegranej z waszyngtońskim Old Glory DC. Old Glory awansowało na wschodzie na drugą lokatę, wykorzystując porażkę New York Ironworkers z ekipą z Houston (niestety więcej mówi się o bójce trenerów na boisku podczas spotkania niż o grze), natomiast na czele konferencji wschodniej z powiększoną przewagą nad resztą stawki New England Free Jacks (w ten weekend pokonali Atlantę).

Super Rugby Americas - Ameryka Południowa
- W Super Rugby Americas dwa wydarzenia przyciągają uwagę. Mieliśmy mecz na szczycie, a w nim wiceliderzy i zarazem obrońcy tytułu mistrzowskiego, urugwajski Peñarol, pokonali dotychczasowych liderów, argentyńskich Dogos, 33:15 i wyszli na prowadzenie w stawce. Z kolei na dnie tabeli nie ma zmiany, ale American Raptors wreszcie odnieśli pierwsze zwycięstwo – pokonali coraz gorzej radzący sobie w rozgrywkach chilijski Selknam 26:22. Kolejny raz wygrała paragwajska drużyna Yacare, tym razem nad brazylijskimi Cobras. Pauzowali Pampas, którzy grali towarzysko z Black Lion. Gruzińska ekipa poniosła pierwszą porażkę w Południowej Afryce – Argentyńczycy wygrali 24:21.

All-Ireland League - Irlandia
- W All-Ireland League rozegrano półfinały ligi, w których górą były ekipy z dwóch pierwszych miejsc fazy zasadniczej: Clontarf pokonał Young Munster tylko 13:12, natomiast Terenure College ograł Cork Constitution 30:12. Irlandczycy będą mieć zatem powtórkę finału ligi sprzed roku.

Top 10 - Włochy
- We włoskie lidze Top 10 skończył się sezon zasadniczy. Po trzech latach niezmienionego składu play-off (Petrarca, Rovigo, Emilia i Calvisano) w tym roku zmiany. Poza czołową czwórką znalazło się Calvisano, które zajęło dopiero siódme miejsce w lidze. Co więcej, z powodów ekonomicznych wycofuje się z rozgrywek i zacznie nowy sezon w którejś z niższych lig. Federacja zastanawia się nad tym, jak przyszły sezon ma wyglądać (pojawił się na przykład pomysł włączenia do ligi młodzieżówek Benettona i Zebre). Ale póki co przed włoskimi kibicami półfinały: Rovigo zagra z Colorno (w ostatnim meczu rundy zasadniczej te dwa zespoły też ze sobą grały i Rovigo wygrało aż 66:7) a Petrarca z Emilią (obie ekipy na koniec fazy zasadniczej, pewne już awansu, traciły punkty – Petrarca zremisowała z Fiamme Oro 33:33, a Emilia przegrała z Viadaną 31:33).

Didi 10 - Gruzja
- W gruzińskiej lidze Didi 10 rozegrano drugi etap nietypowego play-off. W grze zostały po nim trzy ekipy. Do finału awansowała druga drużyna fazy zasadniczej, Charebi Rustawi, która pokonała lidera ligowej tabeli, Lelo Tbilisi. W tej sytuacji Lelo zagra o wejście do finału z obrońcami mistrzowskiego tytułu, Batumi, które choć w fazie zasadniczej radziło sobie różnie, w play-off odniosło już drugie zwycięstwo – tym razem 9:6 nad AIA Kutaisi.

Liga Națională de Rugby - Rumunia
- W rumuńskiej Liga Națională de Rugby mieliśmy w ten weekend derby stolicy. Wyrównane spotkanie, w którym drużyny zmieniały się na prowadzeniu. Do przerwy prowadziło Dinamo 11:8, wygrała ostatecznie Steaua 25:14, choć praktycznie do ostatniej minuty Dinamo miało szansę na odwrócenie wyniku. W drugim pojedynku czołowych ekip Timișoara pokonała obrońców tytułu mistrzowskiego, Științę Baia Mare 22:14. Știința fatalnie zaczęła sezon – trzy porażki w trzech meczach.

Grzegorz Bednarczyk

Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]

Derby dla Ogniwa, thriller dla mistrzów Polski KNM U18: Relacja z meczu ze Szwajcarią
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki